Moja mama zawsze mawiała, że każdy człowiek posiadał w sobie równe pokłady zła i dobra. Od niego tylko zależało, którą stronę chciał pokazać światu. Z biegiem lat zrozumiałam, że była to największa ściema jaką słyszałam. Wszyscy byliśmy zepsuci do szpiku kości. Niektórzy jedynie lepiej się maskowali. Przybierali na twarz maskę, próbując być idealnymi, choć to niemożliwe.
W końcu, gdyby każdy z nas posiadał w sobie dobro, mój ojciec nie byłby takim człowiekiem. Nie manipulowałby moim życiem i trwałby przy mnie po śmierci mamy. Gdyby słowa mojej mamy były prawdą, Red Devil, nie ścigałby nas z niewiadomego powodu, a ja nie byłabym tak okropną egoistką, wyzbytą całkowicie z poczucia winy.
"Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj."
Był to ulubiony cytat mojego ojca. Jako dziecko go nie rozumiałam, jednak gdy dorosłam, sens tych słów, stał się dla mnie oczywisty. W świecie, w którym żyłam nie było miejsca na dobro. W moim świecie, każdy miał ręce splamione krwią. Grzesznicy żyli na wolności, czekając na to, aż powrócą do swojego domu, którym było zimne, opustoszałe piekło.
Dla mnie, piekłem było Los Angeles, które jednocześnie było moim domem. Choćbym chciała się od niego uwolnić, wiedziałam, że nie zdołam tego zrobić. Ponieważ ja również byłam grzesznikiem, który prędzej czy później musiał wrócić do swojego domu.
Przez cały lot, myślałam o sprawie Red Devila. W samolocie usiadłam obok Andrew, aby uniknąć pytań Gabriela o to, co mnie dręczy. Choć przez cały czas, nie spuścił ze mnie wzroku.
Wiadomość, którą rzekomo Red Devil wysłał Gabrielowi, błądziła po moim umyśle jak zdarta płyta. Przed oczami nieustannie widziałam to jedno zdanie.
Pora zapłacić za stare grzechy.
Miałam mętlik w głowie. Nie potrafiłam poskładać w całość wszystkich tropów, które udało nam się do tej pory znaleźć. Znajdowaliśmy się w martwym punkcie, a świadomość tego, że ten psychopata sam się z nami skontaktował, dodatkowo zbijała mnie z tropu.
Nie mieliśmy pojęcia kim był, jaki miał motyw w tym, aby nas ścigać. Kompletnie nic. Czułam się bezradna, jak nigdy wcześniej i nikt nie był w stanie mi pomóc.
— Wszystko gra?
Gabriel zarzucił swoje ramię na moje barki, kiedy tylko wysiedliśmy z samolotu. Spojrzałam na niego z dołu. Pociągnęłam kącik ust do delikatnego uśmiechu i skinęłam głową.
— Lot mnie zmęczył, to wszystko.
Nie było to do końca kłamstwo. Kilka godzin spędzonych w samolocie, dało mi się we znaki. Marzyłam o tym, aby pójść spać, ale wiedziałam, że nie mogę. Musiałam położyć się jak najpóźniej.
Szare tęczówki Gabriela, przez chwilę badawczo mi się przyglądały, próbując zapewne dopatrzeć się kłamstwa z mojej strony. Na darmo. Skinął lekko głową, a następnie pocałował mnie w skroń. Rozpłynęłam się, kiedy jego miękkie usta, dotknęły mojej skóry.
Jechaliśmy w ciszy do hotelu, w którym następnego dnia, miał się odbyć ślub siostry Gabriela. Budynek został wynajęty na własność przez ojca Gabriela, a każdy z gości miał do dyspozycji pokój.
Moje powieki wydawały mi się ważyć z tonę. Przysypiałam, dopóki nie poczułam uszczypnięcia na moim ramieniu. Otworzyłam szeroko oczy i ze złością spojrzałam na Gabriela.
— Wiem, że jesteś zmęczona aniołku, ale nie możesz iść spaść. Jest środek dnia — powiedział łagodnie.
— Ten kto wymyślił różne strefy czasowe, powinien się spalić w piekle — fuknęłam, zakładając ramiona na klatce piersiowej.
CZYTASZ
Femme Fatale: Drugie rozdanie | #2
RomansaByliśmy zbyt zepsuci by pozwolić sobie nawzajem odejść i zbyt dumni by przyznać, że do siebie należymy. Pół roku... Dokładnie tyle minęło od kiedy Eliza Crawford zostawiła w Miami kawałek swojego serca i wróciła do Los Angeles - miasta, które przek...