39. Szczerze

674 25 2
                                    

Sezon choć nie tak rewelacyjny co poprzedni szedł mi całkiem dobrze. Odjechaliśmy już trzy wyścigi,
a w ten weekend czeka nas kolejny, tym razem
w Holandii. W poprzednich GP zajmowałam kolejno drugie, pierwsze i trzecie miejsce, niby cały czas na podium, ale jednak. Arthur już powoli oswaja się
z nowym bolidem i idzie mu coraz lepiej. W ostatnim wyścigu zajął już 5 miejsce, więc jest duży postęp.

W piątek na treningach trochę padało, ale na weekend zapowiadają już słońce i bezchmurne niebo, także nie ma się czym martwić.
Ja osobiście nienawidzę jeździć w deszczu i tu nie chodzi o to, że kropi czy coś tylko typowo leje. Widoczność jest wtedy praktycznie zerowa i nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć.

Dzisiejsze kwalifikacje w końcu przebiegły po naszej myśli. Arthur startuje z trzeciego, a mnie udało się wywalczyć pole position. 

Właśnie siedziałam z inżynierem i analizowaliśmy
co by można jeszcze poprawić, kiedy dostałam wiadomość od Charlesa:
„Gratuluje zdobycia pole position! Zakładam,
że narazie jesteś zajęta, ale jak skończysz to cieszył bym się widząc cię u siebie w garażu po kwalifikacjach."
Przeczytałam wiadomość i uśmiechnęłam się sama do siebie. Miałam jeszcze sporo pracy, ale postaram się wyrobić na czas.

- No dobra to chyba tyle na dziś, dobra robota- powiedział mój inżynier i poklepał mnie po plecach

- Nareszcie- westchnęłam zmęczona i zaczęłam się zbierać- Do zobaczenia jutro- powiedziałam machając mechanikom, kiedy już wychodziłam
z garażu. Wszyscy byli już też nieźle zmęczeni, więc tylko mi odmachali nic nie mówiąc.

Doszłam do garażu Ferrari dosłownie sekundę przed zakończeniem kwalifikacji. Na szczęście ani Charles, ani Carlos się jeszcze nie zjawili. Zajęłam więc swoje miejsce i sprawdziłam tabele. Oczywiście Lewis startuje z pierwszego, natomiast chłopaki z Ferrari zajmując czwarte i piąte pozycje.

- I jak było?- zapytał mnie zmęczony, ale uśmiechnięty Carlos, który właśnie szedł w moją stronę

- Ymmm... dobrze- odpowiedziałam niezbyt przekonująco, bo przecież nic nie widziałam 

- Nie oglądałaś prawda- zapytał, chociaż znał już odpowiedz

- Nie, nie oglądałam przepraszam- westchnęłam

- Nie było czego oglądać- stwierdził Charles, który właśnie do nas podszedł- Nie przejmuj się- dodał siadając obok mnie i całując w policzek

- Hej przecież nie było aż tak źle. Startujecie przecież z 4 i 5- powiedziałam spokojnie, mając na uwadze niezbyt zadowoloną minę mojego chłopaka

- No właśnie- poparł mnie Sainz- powalczymy jutro, do zobaczenia- dodał żegnając się, a ja tylko mu pomachałam uśmiechając się

- Idę się przebrać- westchnął Leclerc- poczekasz chwile?- zapytał spoglądając na mnie, a ja kiwnęłam twierdząco głową  

Przez całą drogę z toru Charles nie odezwał się praktycznie ani słowem. Coś go ewidentnie martwiło. Wróciliśmy do hotelu i usiedliśmy na kanapie. Siedzieliśmy chwile w ciszy, ale już nie mogłam tego wytrzymać.

- Co się stało Charles?- zapytałam w końcu
i złapałam go delikatnie za dłonie

- Nic- westchnął opierając się o oparcie kanapy
i odchylił głowę do tyłu spoglądając w sufit

Znałam ten stan- obwinia się o coś. Dobrze też wiedziałam, że nie łatwo będzie to z niego wyciągnąć, mimo tego, że domyślam się o co chodzi. Znałam więc tylko jeden sposób, żeby z powrotem zwrócić jego uwagę.

- Skoro tak mówisz- powiedziałam wzruszając ramionami i zobaczyłam jak cały zamiera. Oj tak był w szoku, że nie drążę tematu jak zawsze- w takim razie ja wychodzę. Max powiedział, że może mnie oprowadzić po mieście- dodałam udając,
że faktycznie się zbieram i czekałam na jego reakcję, która pojawiała się praktycznie natychmiastowo,
co było nieźle zabawne 

- Że co takiego?!- powiedział wkurzony, szybko podrywając się z kanapy- chyba sobie żartujesz
w tym momencie?!- ciągnął stając przed drzwiami, tym samym zagradzając mi drogę, a ja uśmiechnęłam się z zadowoleniem. Jego wyraz twarzy był naprawdę bezcenny

- Oczywiście, że żartuje- powiedziałam podchodząc do niego i kładąc obie ręce na jego karku- a teraz mi powiedz co cię trapi. Tylko szczerze Charles- dodałam patrząc mu prosto w oczy

Było czuć, że z jednej strony mu ulżyło, że jednak nigdzie się nie wybieram, ale z drugiej widać, że i tak coś go niemiłosiernie męczy.
Nie poganiała go i spokojnie czekałam, aż wszystko mi opowie. Po krótkiej chwili tylko westchnął, pocałował mnie w czoło i zaczął. 

- Spieprzyłem sprawę. Może i nawet był bym
w pierwszym rzędzie, gdybym potrafił dobrze przejechać ten pieprzony ostatni sektor. Jestem do niczego- westchnął załamany kręcąc głową- Może faktycznie nie zasługuje na miejsce w Ferrari- dodał po chwili

- Charles spójrz na mnie- powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu, a chłopak od razu podniósł głowę i spojrzał mi w oczy- i teraz posłuchaj. Jesteś świetnym kierowcą i będziesz coraz lepszy. To,
że popełniasz błędy jest normalną rzeczą, bo to właśnie czyni nas ludźmi. Każdemu może się to zdarzyć nawet najlepszym, poza tym wyścig jest dopiero jutro i kto wie co się może stać- dodałam lekko się uśmiechając

- I co ja bym bez ciebie zrobił- powiedział z już wyczuwalną ulgą- ale nigdy więcej już mnie tak nie wkręcaj- dodał udawanym poważnym głosem, na co ja się tylko zaśmiałam i pocałowałam go

  ***

- Gotów na dziś?- zapytałam Charlesa siadając na łóżku

- Po twojej wczorajszej reprymendzie myślę, że tak- zaśmiał się 

- To dobrze- stwierdziłam zadowolona- ale teraz jeśli chcesz jechać ze mną to się zbieraj, bo muszę jeszcze wstąpić do Toto, jak dojedziemy na tor- dodałam

Za chwile byliśmy już gotowi do wyjścia.

- Ja prowadzę- powiedziałam wymachując kluczykami do Ferrari jakie Charles dostał na ten weekend

- Zawsze to samo- skomentował uśmiechając się
i opuściliśmy nasz pokój hotelowy

- Dużo dzisiaj ludzi co nie- stwierdziłam idąc przez padok i rozglądając się

- Plus jeszcze więcej dziennikarzy- słusznie zauważył  Charles

Po niezbędnych uzgodnieniach co do wyścigu
i takich tam rzeczach miałam jeszcze chwile czasu przed startem. Poszłam więc z Charlesem do garażu Mercedesa, żeby spotkać się z Toto.
Przed budynkiem stała akurat Susie i kończyła
z kimś rozmawiać, więc stwierdziliśmy,
że podejdziemy do niej.

- Dzień dobry Susie- powiedziałam radośnie
i przytuliłam ją

- Dzień dobry- dołączył się Leclerc

- Och dzień dobry kochani- odpowiedziała równie szczęśliwa

- Toto jest w środku?- zapytałam

- Tak, gdzieś tam się krząta- zaśmiała się- zaraz go znajdę i wyślę do was- dodała i już zniknęła wewnątrz 

W między czasie podszedł do nas Lewis,
z którym trochę rozmawialiśmy, kiedy to usłyszeliśmy jakieś zamieszanie zaraz obok garażu.

- Co tam się dzieje?- spytał Hamilton kogoś
z zespołu, który właśnie wracał z tego centrum zamieszania

- Szczerze to mało z tego rozumiem- odparł trochę zmieszany mężczyzna- tam jest kobieta, która mówi, że cię zna Abby- powiedział wskazując na mnie,
a wszyscy trzej zrobiliśmy równie zdziwione miny- mówi, że nazywa się Angelina Brown i podaje się za twoją matkę- dodał po chwili, a mnie chyba stanęło serce...

Fast Life/C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz