45. List

608 22 1
                                    

Następne dwa wyścigi przypadały w Austrii. Zanim jednak się na nie wybraliśmy wstąpiliśmy do domu, żeby spakować się i wziąć ze sobą Rosa. Właśnie wracaliśmy z popołudniowego biegania, kiedy zobaczyłam list w skrzynce, którego nie było rano. Wyjęłam list i zobaczyłam czerwoną kopertę.
Od razu pomyślałam, że to list do Charlesa, ze względu na ten kolor, ale wcale tak nie było. Jako nadawca widniała nazwa kancelarii prawnej
z Hiszpanii.

⁃ Dziwne- zmarszczyłam brwi i weszłam do środka

⁃ Co to i od kogo?- zapytał Charles zauważając
czerwoną kopertę w mojej dłoni

⁃ List z kancelarii prawnej- wytłumaczyłam zamyślona, otwierając kopertę

⁃ Do ciebie? Z kancelarii prawnej?- zapytał zdziwiony i usiadł koło mnie, a ja wzruszyłam tylko ramionami.

Nie miałam pojęcia o co chodzi. Rozwinęła list
i zaczęłam czytać. Sama nie wierzyłam w to co tam pisze. Musiałam to przeczytać chyba ze trzy razy, bo coś do mnie nie docierało. Charles ewidentnie zobaczył szok na mojej twarzy- O co chodzi?- zapytał zaniepokojony kładąc mi dłoń na ramieniu

⁃ Moja matka... ona... ona nie żyje- powiedziałam zimnym głosem nie mogąc sobie tego wyobrazić.

Czy jest mi szkoda? A czy powinno? Chyba powinno, ale ja czuje tylko lekki szok i nic więcej. Żadnego współczucia czy smutku. Czy to czyni mnie bezduszną? Może, ale to ona zrujnowała mi życie
i nie mam zamiaru udawać, że mnie to w jakikolwiek sposób ruszyło. Jedyne co mnie zastanawia to kwestia spotkania z prawnikiem w sprawie... spadku.

⁃ Abby?- głos Charlesa wyrwał mnie z zamyślenia
i sprowadził z powrotem na ziemię- wszystko w porządku? Jak się z tym czujesz?- zadał mi pytania na które w sumie nie znałam odpowiedzi, albo nie chciałam się przyznać jaka jest prawda

⁃ Jestem trochę w szoku- odpowiedział zdawkowanie- ale poza tym to... nic więcej nie czuję- dodałam patrząc mu w oczy. Charles dobrze wiedział o co mi chodzi, więc tylko niepewnie się uśmiechnął
i postanowił nie pytać więcej o moje emocje dotyczące tej sprawy. Dobrze znał odpowiedź... nic mnie to nie obchodzi co się z nią stało...

⁃ Czemu list jest od prawnika?- zapytał zwracając
z powrotem moją uwagę

⁃ Ustalili spotkanie... na pojutrze w Hiszpanii- urwałam na chwile- dotyczące spadku i pogrzebu- dokończyłam wzdychając i widząc zszokowaną minę mojego chłopaka

Jeszcze wieczorem tego dnia zdążyłam zabukować sobie bilet do Hiszpanii i spakować parę rzeczy, bo resztę mam zostawionych u siebie w mieszkaniu. Przed tym jeszcze musiałam z tysiąc razy przekonywać Charlesa, że dam sobie radę sama. Chłopak w końcu odpuścił widząc moją frustrację
i tylko pocałował mnie w czoło i położył obok mnie.
Przez całą noc myślała o co w tym wszystkim chodzi. Przecież to nie miało żadnego sensu...

**

Rano Charles odwiózł mnie na lotnisko. Po drodze jeszcze próbował mnie namówić, żebym zgodziła się aby ze mną jechał.

⁃ Na pewno nie mam jechać z tobą? Dasz sobie radę sama?- zadawał mi milion takich pytań, licząc na to, że jednak się zgodzę. Ale musiałam tę sprawę załatwić sama i uporać się z demonami przeszłości.

⁃ Na pewno Charles- powiedziałam całując go
w czoło. Chłopak tylko westchnął i wpatrywał
się w moją twarz.

⁃ Dobrze, ale masz do mnie dzwonić. Jak wylądujesz, dojedziesz do hotelu, rano, wieczorem i jak coś się będzie działo- powiedział patrząc na mnie znacząco, a ja się zaśmiałam- to nie jest wcale śmieszne Abby. Jak z tobą nie jadę to chcę wiedzieć co się u ciebie dzieje- przytulił mnie. Staliśmy tak chwile, ale już musiałam się zbierać do samolotu.

Fast Life/C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz