60. Tak

853 28 1
                                    

Kolejne tygodnie przeleciały szybko i przyjemnie. Przez pierwsze kilka dni po wygranej świętowałam i dochodziłam do siebie, otrząsając się z szoku, co oczywiście bardzo śmieszyło moich przyjaciół.

Kiedy wróciliśmy do domu pierwsze co zrobiłam, to położyłam mój puchar na szafce w salonie, tak, żeby każdy go widział, jak tylko wejdzie do środka. Charles nie protestował, że to mój puchar ma tam stać, zamiast jakiegoś jego. Był równie zadowolony co ja, mimo tego, że to nie on wygrał.

Dziś natomiast razem z Carlosem i Isą lecimy do Włoch, na domowy wyścig Ferrari. Zapowiada się ciekawe widowisko. Monza zawsze dostarcza wielu emocji, więc jest to jeden z najbardziej wyczekiwanych wyścigów sezonu, a szczególnie przez fanów Ferrari.

Za niedługo mieliśmy samolot, ale Charles się jakoś dzisiaj nie spieszył. Właśnie wchodziłam do pokoju, żeby mu powiedzieć, żeby się pospieszył.

- Charles?! Musimy jechać!- zawołałam i jak tylko weszłam do sypialni zauważyłam, że chowa coś pośpiesznie do kieszeni. Tym razem to on jest nieogarnięty i zapomniał czegoś. Wywołało to cwaniacki uśmiech na mojej twarzy, że to ja dzisiaj jestem bardziej zorganizowana.

- Boże!- krzyknął wręcz z zaskoczenia, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło- Zawału kiedyś przez ciebie dostanę- zaśmiał się, kręcąc z niedowierzaniem głową i idąc powoli w moim kierunku

- Będziemy spóźnieni, jeśli się nie pospieszysz i tym razem Carlos będzie mógł narzekać na ciebie- powiedziałam z uśmiechem, wskazując na niego palcem

- Już możemy jechać- odpowiedział, całując mnie w skroń i chwytając za rękę

Wzięliśmy ze sobą Rosa, który ostatni czas spędzał raczej z Jackiem i Susie i mogliśmy jechać na lotnisko. Jak byliśmy na miejscu w samolocie czekał już Carlos i Isa, z którą od razu się przywitałam. Nie widziałam jej bowiem zdecydowanie za długo.

- Nie masz pojęcia, jak dobrze cię znowu widzieć- powiedziałam, przytulając ją

- Też tęskniłam- zaśmiała się- Musimy w końcu znowu wybrać się na babski wieczór. Ty, Kelly, Carmen i ja. Ustalone- powiedziała zadowolona, aż klaszcząc w ręce

- Już nie mogę się doczekać- zaśmiałam się. Przez te lata zdążyłam zaprzyjaźnić się z Isą i Carmen, a jakiś czas temu poznałam również Kelly, która razem ze swoją córeczką jest tak samo cudowna. Niestety przez to, że ja również jestem kierowcą nie udawało nam się za często spotykać, jednak teraz jako, że postanowiłam się trochę oszczędzać, będziemy miały więcej okazji. Jest to też mój ostatni rok w F2, także...

Razem z Isą usiadłyśmy obok siebie, pogrążając się w rozmowie, którą przerwał nam oczywiście mój drogi przyjaciel.

- Świetnie cię widzieć Carlos. Co u ciebie? A nic wiesz wszystko dobrze, a u ciebie? Tak u mnie...- zaczął swój monolog, którego celem było oczywiście zwrócić mi uwagę, że nawet nie raczę się przywitać

- Cudownie cię widzieć mój najdroższy przyjacielu- zaśmiałam się i wstałam, żeby go przytulić- Teraz ci pasuje?- zażartowałam

- Nie, nie pasuje- powiedział Hiszpan z udawaną powagą, a ja szturchnęłam go w ramię

- Chyba mi teraz nie powiesz, że się obraziłeś- spojrzałam na niego zza ściągniętych brwi. Normalnie jak z dzieckiem.

- Tak obraziłem się- Carlos skrzyżował ręce i unikał mojego spojrzenia, ale widziałam błąkający się po jego twarzy głupi uśmieszek

- Jesteś zazdrosny Carlos- zaśmiała się Isa, prawie kładąc się ze śmiechu

- Nie- odpowiedział krótko, a mój uśmiech tylko się poszerzył i przytuliłam go jeszcze raz kołysząc się na boki

Fast Life/C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz