54. Do zobaczenia wkrótce

699 27 1
                                    

Przez te dwa dni nadrabiałam wszelkie zaległości
i już prawie wszystko, to co ważne oczywiście ogarnęłam. Reszta rzeczy musi poczekać, aż wyjdę ze szpitala. Oglądnęłam także wywiady po moim spektakularnym wypadku i nie powiem, popłakałam się. Przeczytałam również wszystkie kartki urodzinowe i świąteczne jakie dostałam, co było bardzo miłe i cholernie wzruszające.

Z badań wynikło, że wszystko jest dobrze i jedyne co teraz będę musiała mieć na uwadze to to, że moja wada serca się pogłębiła. Poza tym i ewentualnym bólem spowodowanym obrażeniami wszystko jest dobrze. Mój organizm jest bardzo słaby i niestety będzie potrzeb dużo czasu i nerwów, żeby wrócić do poprzedniej formy. Najważniejsze jednak jest to, że mogę normalnie chodzić, biegać i wykonywać innego czynności.

Doktor Montgomery stwierdziła, że jeżeli nic się nie zmieni to w weekend może już mnie wypuści, ale będę musiała się stawiać na regularne kontrole. Oznacza to, że przez najbliższy tydzień, bądź dwa muszę zostać w Hiszpanii, bo te regularne kontrole oznaczają w jej słowniku wizyty codziennie. Później jak wszystko będzie dobrze ten czas wydłuży się do miesiąca i zobaczymy co dalej.

Dziś była już środa, a ja czułam się tragicznie. Na szczęście Montgomery mówiła, że to normalne i nie mam się tym przejmować. Rano więc poprosiłam pielęgniarki o leki nasenne oraz przeciwbólowe
i w ten sposób przespałam cały dzień. Obudziłam się jakoś po północy i poszłam do łazienki. Wychodząc
z niej i wracając do łóżka zauważyłam gigantyczny bukiet piwonii, którego chyba wcześniej nie było... Przyjrzałam się bliżej kwiatom i dostrzegłam mały liścik umieszczony pomiędzy nimi. Wzięłam go
i zaczęłam czytać, kładąc się z powrotem do łóżka.

„ Nie chciałem cię budzić, bo słyszałem, że jesteś wykończona. Doktor Montgomery powiedziała,
że potrzebujesz dużo odpoczynku, także stwierdziłem, że nie będę ci przeszkadzał.
Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że się obudziłaś...
Bardzo cię kocham
Charles
Ps. Nie zapomnij oglądać niedzielnego wyścigu
i trzymać za mnie kciuki. Do zobaczenia wkrótce."

Tak brzmiała treść krótkiego listu od Charlesa. Zrobiło mi się głupio i przykro, że przespałam cały dzień, kiedy akurat on u mnie był. Mógł mnie przecież obudzić. Rzuciłabym ewentualnie w niego poduszką, ale to przecież nic wielkiego. Westchnęłam i spróbowałam ponownie usnąć, co wcale nie było takie łatwe...

**

Już nerwowo nie mogę wytrzymać w tym pokoju. Na szczęście jutro otrzymam wypis i będę mogła opuścić to miejsce. Nie to, że personel mi się nie podoba czy coś, tylko nie lubię siedzieć bezczynnie cały czas
w tym jednym miejscu. No i poza tym bardzo tęsknię za Charlesem i całą resztą.

Oglądałam dzisiejsze kwalifikacje, które świetnie poszły kierowcom Ferrari. Charles startuje jutro
z pierwszego, a Carlos jest tuż za nim bo na trzecim. Zapowiada się bardzo ciekawy wyścig, którego za nic nie mogę przegapić.  W czwartek rozmawiałam przez telefon z Toto i Susie, bo z powodu na wyścig nie mogli mnie osobiście odwiedzić, co akurat mi nie przeszkadzało. Rozmawialiśmy bardzo długo, szczególnie o tym co mnie ominęło. Polały się przy tym łzy radości oraz smutku na wspomnienie tego co się wydarzyło. Bardzo chciałabym już ich wszystkich zobaczyć i podziękować za wszystko...

Informacja o tym, że się obudziłam krążyła już po sieci i dostawałam miliony wiadomości głównie
z miłymi życzeniami, ale oczywiście nie obeszło się bez jakiś wyzwisk. Za miłe słowa podziękowałam tylko w krótkim poście na instangramie, bo chyba nigdy bym nie dała rady wszystkim odpisać
z osobna.

- Badania są w porządku- powiadomiła mnie doktor Montgomery- Przyniosę ci wypis, ale tę noc spędzisz jeszcze tutaj zrozumiano- powiedziała stanowczo, ale z uśmiechem

Fast Life/C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz