40. Odejdź na zawsze

739 25 2
                                    

Kiedy usłyszałam imię i nazwisko mojej biologicznej matki, która przecież była martwa od 24 lat to mnie zmroziło. Poczułam też jak Charles przysuwają się bliżej mnie. Ja stałam jednak jak słup soli z szeroko otwartymi oczami, a w głowie miałam milion myśli.
To przecież nie możliwe, żeby to była naprawdę ona.

- To chyba jakieś kpiny. Jak ktoś śmie żartować sobie z tak poważnej sprawy- powiedział wkurzony Lewis, a wtedy zobaczyłam jej twarz... Twarz mojej matki, którą kiedyś podziwiałam na zdjęciach. 

Minęło tyle czasu, ale ona nadal wyglądała tak samo młodo jak wtedy, a i jej podobieństwo do mnie było widoczne, może poza blond włosami, bo ja odziedziczyłam praktycznie czarny kolor włosów po ojcu. 

- Abby skarbie!- słyszałam jak krzyczy z tłumu, a jej głos wywołuje ciarki na moim ciele- Abby to ja mama!- dalej krzyczała, a ludzie na około przestali torować jej drogę. Powoli podeszła bliżej- Abby córeczko- powiedziała słodkim głosem, potrafiącym zmiękczyć serce każdego

Jednak na mnie te słowa podziałały, jakby jebnął mnie prąd. Jak ona mogła...

- Nie waż się mnie tak nazywać!- powiedziałam podniesionym głosem. Nie miałam już żadnych wątpliwości czy to faktycznie moja matka. Wiedziałam, że to ona- moja matka zmarła 24 lata temu!- dodałam jeszcze bardziej wkurzona

- Abby wszystko ci wyjaśnię, tylko daj mi szansę- powiedział ciepłym głosem

- Szansę? Szansę na co? Na spieprzenie mojego życia po raz drugi?-wykrzyczałam nie mogąc już tego wytrzymać- Ojciec i Matteo nie żyją przez ciebie!- wytknęła jej podchodząc bliżej, a kobieta cofnęła się robiąc zdziwioną minę, która oczywiście nie uszła mojej uwadze i przy okazji jeszcze bardziej wkurzyła- Tak to wszystko przez ciebie. Gdybyś nie zniknęła
i udawała, że nie żyjesz to nic by się nie stało! Ojciec co noc płakał obwiniając się, aż w końcu nie wytrzymał i wpadł w nałóg! Pił alkohol hektolitrami przez ciebie i przez ciebie też obaj zginęli!- ciągnęła ze łzami w oczach

- Abby...- zaczęła niepewnie, ale nie dałam jej dokończyć. Już zdążyłam połączyć kropki
i uświadomiłam sobie, że odeszła dla kariery. Bo przecież to ważniejsze niż jej własna rodzina. Innej opcji nie było.

- Nienawidzę cię rozumiesz! I nie waż się nawet nazywać moją matką! Zostawiłaś nas dla kariery, kto tak robi!?- mówiłam tym samym podniesionym tonem głosu i powoli starałam się opanować łzy. Byłam wściekła. Co ona sobie w ogóle myślała,
że wróci i przyjmę ją z otwartymi ramionami?

Nagle poczułam, że ktoś podchodzi do mnie i kładzie dłoń na moim ramieniu. To był Toto, a zaraz obok niego Susie, którzy przyszli zaraz po tym jak usłyszeli co się dzieje.

- Abby proszę to nie tak...- dalej próbowała, ale bez skutecznie bo tym swoim pieprzeniem jeszcze bardziej mnie denerwowała

- Zniknij z mojego życia jak to zrobiłaś 24 lata temu- powiedziałam z pogardą- Ja już znalazłam rodzinę, której faktycznie na mnie zależy- dodałam patrząc jej prosto w oczy. Wtedy zobaczyłam też, że zaraz obok mnie stoi Lewis i Charles, który chwycił mnie delikatnie za rękę- Dla mnie jesteś martwa- dopowiedziałam głosem totalnie wypranym
z jakichkolwiek emocji i odwróciłam się wracając
z powrotem do garażu. Zaraz obok mnie podążał Charles, który mocno mnie obejmował.  

Z oddali słyszałam jeszcze jak coś mówią:

- Jak można coś takiego zrobić własnemu dziecku- powiedziała z niedowierzaniem Susie

- Proszę stąd odejść i już nigdy nie wracać. Abby jest naszą córką i żadne z nas nie życzy sobie Pani obecności tutaj- dodał Toto surowym głosem- A jak jeszcze raz zbliży się Pani do Abby to obiecuje,
że będziemy rozmawiać inaczej- dopowiedział
i wskazał ochronie żeby ją wyprowadzili 

Fast Life/C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz