70. To już

973 35 14
                                    


*HISZPANIA*

- Już możesz ją puścić- zaśmiał się Carlos, kiedy to jak na jego gust zbyt długo tkwiłam w uścisku z moim własnym mężem. Przewróciłam tylko oczami na ten komentarz, ale uśmiech nie opuszczał mojej twarzy nawet na moment.

- Ale wiesz, że ona jest moja i jakoś nie bardzo mi się uśmiecha nią dzielić- nie mogłam się nie zaśmiać na tą odpowiedź

- No dobra, dobra już- Carlos odsunął ze swojego pola widzenia Charlesa i mocno mnie przytulił

- Też dobrze cię widzieć Carlos- zaśmiałam się, a ten odsunął się i teraz oby dwoje patrzyli na mnie z szerokim uśmiechem- Co?- zapytałam ich, ściągając brwi

- Nic- odpowiedzieli jednocześnie

- Taa? to skąd te głupie uśmiechy, hymm?

- Nie możemy się doczekać- odpowiedział za nich Carlos

- Bardzoo- dodał Charles, ponownie obejmując mnie ramieniem

- Tak, wyścig zapowiada się naprawdę ciekawie- powiedziałam, udając głupią

- Wiadomo- zaśmiał się Charles, kręcąc głową i zaraz mnie całując

- Już się nie mogę doczekać- powiedziałam zadowolona i zmierzałam już w kierunku kanapy, na której siedział Carlos

- Nigdzie się nie wybierasz, tak dla jasności- i znowu wracamy do naszej ostatniej konwersacji.

Chciałam być obecna na tym wyścigu i mogłam, bo nie musiałam nigdzie lecieć samolotem, ale Charles uparł się, że zostaje w domu i na tym dyskusja się skończyła. Z resztą nie tylko on miał takie zdanie, więc tym bardziej nie było już sensu się kłócić.

- Tak zostaje grzecznie w domu, zadowolony?- powiedziałam sarkastycznie- a raczej zadowoleni?- dodałam po chwili, mierząc oby dwu wzrokiem. Tak Carlos był jedna z osób, które były po stronie mojego męża.

- Bardzo- zaśmiali się, a Charles zajął miejsce obok mnie

- Świetnie- mruknęłam niezadowolona pod nosem- Susie i Jack będą ze mną od czwartku- rzuciłam, żeby przypadkiem nie sprowadzali mi do mieszkania więcej osób.

Rodzice Carlosa już nie raz mnie odwiedzili, odkąd jestem w Hiszpani i tak było to bardzo miłe, ale za żadnym razem nie byłam na to przygotowana.

- Mama i Lorenzo zostaną w hotelu w Barcelonie, ale zanim to, to też wpadną na chwilę- wyjaśnił- A no i Arthur z tobą zostaje i nie przyjmuje słowa "nie"- zmierzył mnie tym swoim wzrokiem, dając mi do zrozumienia, że nie żartuje

- Isa też do ciebie wpadnie- dorzucił Carlos, a widząc, że chce się z nim spierać dodał- Już postanowiła, także nie ma szans, że odpuści.

- Czy ja mam teraz w ogóle jakieś prawo głosu?

- Nie- odpowiedzieli jednocześnie, a ja tylko westchnęłam i położyłam głowę na ramieniu Charlesa

Po jakimś czasie Arthur wrócił do mieszkania i razem zjedliśmy obiad. Carlos został jeszcze kilka ładnych godzin, ale w końcu postanowił wrócić do siebie.

Ja poszłam do swojej sypialni trochę odpocząć, a Charles i Arthur zostali w salonie rozmawiając.

Był już późny wieczór, kiedy obudził mnie jakiś szelest. Powoli otwarłam oczy, tylko po to, żeby zobaczyć jak Charles kładzie się obok mnie.

- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić- powiedział cicho, uśmiechając się

- To nic. I tak muszę iść się ogarnąć przed pójściem dalej spać- zaśmiałam się i powoli wstałam z łóżka. Nie zdążyłam nawet ujść jednego metra, kiedy Charles zjawił się obok mnie.

Fast Life/C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz