55. Razem

722 23 0
                                    

Obudziłam się dość wcześnie i zauważając,
że Charles jeszcze śpi postanowiłam wsiąść szybki prysznic. Zgarnęła po drodze jakieś jego pierwsze lepsze rzeczy, ponieważ nie wzięłam żadnych swoich i cicho weszłam do łazienki.

Dziś pierwszy raz odkąd się obudziłam będę mogła przejrzeć się w lustrze. W szpitalu nie było takiego „luksusu", bo jak to Montgomery powiedziała „żeby nie stresować niepotrzebnie pacjentów".

Ściągnęłam swoje wczorajsze ubrania i stanęłam przed lustrem w samej bieliźnie. Nie odważyłam się od razu spojżeć w swoje odbicie... Chyba nie będzie aż tak źle... a jednak było źle i to bardzo.

Kiedy spojrzałam w lustro i zobaczyłam swoją twarz
i ciało..., wtedy zrozumiała te wszystkie współczujące spojenia. Wyglądałam jak smierć... blada, sucha skóra, cienie pod oczami, zniszczone włosy
i paznokcie. To jedyne części jakie mogli zauważyć, na szczęście, bo dalej było już tylko gorzej. Byłam tak wychudzona, że nawet żebra zaczęły się delikatnie odznaczać. Poza tym moją uwagę zwróciły blizny. Ta ciągnąca się wzdłuż mostka i lewej strony brzucha zapewne przez połamane żebra i przebite płuco. Na udzie przez pękniętą kość, która musiała być operowana. Do tego wielka blizna ciągnąca się po plecach. Ona była raczej wynikiem samego wypadku, kiedy w coś zahaczyłam i tak samo blizna na ramieniu. Na dodatek na nadgarstkach i częściowo na dłoniach miałam ciemniejsze małe plamki spowodowane zapewne oparzeniami. Szczęście tylko takie, że wszystko się zagoiło i nie będzie z tym problemu.

Wpatrywałam się w swoje odbicie ze łzami w oczach. Lata ciężkiej pracy poszły się jebać.

- Abby? Zamierzasz brać prysznic?- zapytał Charles przez drzwi

- Yhymm- odpowiedziałam tylko

- Mogę wejść?- zapytał niepewnie

- Nie- odpowiedziałam niemal natychmiast
z lekkiego przerażenia. Nie chciałam żeby widział mnie w takim stanie...

- Abby wszystko dobrze?- odezwał się po chwili, jeszcze bardziej zmartwionym głosem

Nic nie odpowiedziałam i tylko oparłam ręce na blacie, czując spływające łzy, których już nie mogłam powstrzymać. Zachowuje się jak jakieś dziecko...

- Abby?- milczałam- Wchodzę, dobrze- usłyszałam to co mówił, ale nadal się nie odezwałam. Nawet nie drgnęła słysząc jak ostrożnie wchodzi do łazienki
i niemal natychmiastowo nawet nie rozglądając się podchodzi do mnie, żeby mnie przytulić- Hej, co sie dzieje?- zapytał ciepłym głosem, nadal trzymając mnie w swoich ramionach

Odsunęłam sie od niego i stanęłam w pewnej odległości, tak żeby mógł mnie cała zobaczyć. Nie powiedziałam nic i tylko wskazałam na siebie, dalej mając łzy w oczach.
Charles stał z zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy. Czy naprawdę tego nie widział? A może nie chce mi sprawić przykrości?

- Nie widzisz?- zapytałam z irytacją, a zarazem łamiącym sie głosem

- Widzę jedynie najważniejszą osobę w całym moim życiu- powiedział pewnie, lekko się uśmiechając, a ja tylko z niedowierzaniem pokręciłam głową

- Te blizny..., to wszystko...- zaczęłam mówić, ale Charles nie dał mi kontynuować, mocno mnie przytulając

- To nie jest istotne. Te blizny wskazują tylko jak wiele przeszłaś i że się nie poddałaś. Wyszłaś
z sytuacji bez wyjścia Abby- mówił patrząc mi
w oczy- Zawsze byłaś, jesteś i będziesz piękna, a dla mnie osobiście zawsze będziesz najpiękniejsza na świecie- dodał całując mnie w skroń- Przestań się więc martwić nieistotnymi rzeczami i takimi, na które nie masz wpływu, a z resztą poradzimy sobie razem. Razem, dobrze?- powtórzył chcąc upewnić się, że go słucham

Fast Life/C.L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz