P.O.V Crystal Parker
Rankiem wybudziłam się przez potworny dźwięk budzika, który rozwalał moją skacowaną głowę. Przysięgam, że oddałabym wszystko by tylko nie musieć iść na rozpoczęcie roku, ale szłam nie miałam większego wyboru.
Nie odczuwałam tak dużego stresu jak można było o tym pomyśleć, ponieważ nie był to mój pierwszy rok liceum. Niestety lub stety wraz z przeprowadzką musiałam zmienić szkołę, a co za tym szło - powtarzać klasę przez miliony nieobecności.Po przyszykowaniu się do wyjścia, chciałam jeszcze zjeść szybkie śniadanie lub chociażby wypić kawę, jednak spoglądając na zegarek ścienny zdałam sobie sprawę, że już jestem spóźniona. Poranna kawa musiała więc poczekać co najmniej kilka godzin.
I miałam zaledwie dziesięć minut żeby dotrzeć do szkoły do której było dobre dwadzieścia spacerem. Nie mając wyboru który uwierzcie, chciałam mieć - wybrałam numer przyjaciółki i z nadzieją czekałam, aż odbierze.
— No co tam śpiochu? Spóźnisz się pierwszego dnia co?
— Jeśli mnie nie podwieziesz to jest na to duża szansa.. proszę?
— Minuta i jestem.
Jako, że nie mieszkałam daleko od Liwki, to rzeczywiście po niedługiej chwili rudowłosa czekała już na mnie przy wjazdowej bramie.
— Dziękuję, ratujesz mi dupę. — powiedziałam na jednym wdechu. Nie wiedziałam czy trucht do auta zabrał mi tyle tchu, czy stres, ale to była ostatnia rzecz nad którą chciałam myśleć.
Spóźnieniem na rozpoczęcie na pewno nie zdobyłabym złotej gwiazdy idealnego ucznia u nauczycieli.
— Nie pierwszy i nie ostatni raz. — skomentowała ruszając z piskiem opon. Ja zaś wbiłam wzrok za okno.
Dopiero teraz zaczynałam odczuwać konsekwencje stresu w postaci bólu brzucha i chęci wymiotu. Gdy Hilary zaparkowała na szkolnym parkingu, jak burza wyszłam z auta, nerwowo czekając aż przyjaciółka zrobi to samo. Rozglądając się po zewnętrznym wyglądzie szkoły, zauważyłam kobietę z wczorajszej imprezy. Kiedy nasz wzrok się spotkał, Courtney momentalnie zniknęła za drzwiami wejściowymi.
— Widziałaś? — zapytałam kierując zdziwienie w stronę rudowłosej.
— Co widziałam? — zmarszczyła brwi, na co pokręciłam głową.
— Nieważne, chodź bo zaraz się spóźnimy. — skierowałam się do wejścia. Liwia znów mozolnymi ruchami ruszyła za mną ledwo nadążając za szybkim krokiem.
Wchodząc na salę gimnastyczną już na pierwszy rzut oka mogłam powiedzieć, że nie polubie się z nową klasą. Rozejrzałam się jeszcze raz po pomieszczeniu. Zauważając Courtney stojącą przy drabinkach zawiesiłam wzrok z nadzieją, że kobieta odwróci się w moją stronę, jednak gdy tak się nie stało, przerzuciłam go na dyrektorkę stojącą po środku auli.
— Dzień dobry wszystkim starym i nowym. Nazywam się Stacy Niston. Mam nadzieję, że wakacje dodały wam siły i wróciliście z podwojoną siłą do nauki. Nie przedłużając starsze klasy mogą iść z wychowawcami, a pierwsze zostają na przydzielenie.
Mimowolnie spojrzałam w stronę drabinek upewniając się, że Corutney wciąż tam stoi. Nie wiedziałam na co się nastawiam, bo blondynka z pewnością nie była jedną z uczennic. Podświadomie się tego wypierałam.
— Klasa 1B, waszą wychowawczynią jest Harper Liberty, klasa sto trzynaście. — odparła wskazując przy tym na blondynkę. Courtney, a raczej Harper odbiła się plecami od drewna i ruszyła w kierunku mojej klasy.
CZYTASZ
Night Under Star(s)
Romance„Była zupełnie jak śnieg, piękna, ale zimna. Aż poznała wiosnę, której prawdziwe imię nie zabierało piękna, a jednak topiło chłód. Razem tworzyły burzę, lecz po niej zawsze wschodziło słońce." Wraz z przeprowadzą do Toronto nie oczekiwałam, że ją po...