Rozdział 12.

996 52 4
                                    

Od ustalenia daty i godziny spotkania z Crystal minęło już kilka dni. Jutro wracałam do miasta, co łączyło się konfrontacją której nie byłam pewna jak  rozegrać. Zorientowałam się, że to jak postąpiłam było tak szczeniackim zachowaniem, że coraz częściej zastanawiałam się co się ze mną stało.

Był już wieczór. Zaraz musiałam się kłaść, bo planowałam wyjechać już rano, ale jak na razie rozmawiałam z Vivian. Byłam jej wdzięczna za to, że zrozumiała bez oceniania i podkładania mi kłód pod nogi. W mojej głowie cała sytuacja brzmiała absurdalnie, jednak Vivian przyznała mi, że wiedziała iż kiedyś do takiej rozmowy dojdzie. Tłumaczyła mi, że nie mogę wiecznie bronić się przed miłością. Żebym napisała do Crystal również ona mnie namówiła. Znając samą siebie i tak prędzej czy później bym to zrobiła chcąc wyjaśnić to wszystko, jednak Vivian upierała się, że im szybciej do niej napisze tym przędzej będę mieć to z głowy.

Napisz to niej, nawet jeśli uważasz że to nierozsądne, to nie wylewaj na nią wiadra pomyj.. Jesteś dorosła, ona prawie też musicie porozmawiać, a nie zachować się jak egoistyczne, skłócone nastolatki. — odparła starsza.

Vivan, rano. Wiem o tym, ale po prostu.. — rzuciłam od razu będąc pewną, że nie jestem w stanie zrobić tego teraz. Byłam zbyt zajęta strachem, żeby w ogóle wziąć telefon w ręce.

Skąd wiesz, że jutro obie się obudzicie? — zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc zamysłu jej słów.

— Nie rozumiem co masz na myśli.

— I mam nadzieję, że nie zrozumiesz. Pisz.

Nasza pogawędka skończyła się nieco po dwudziestej drugiej tak jak tego oczekiwałam. Zaraz po tym, przygotowałam się do snu i bez większych problemów w niego zapadłam.

Rano po codziennej kawie i kolejnej dyskusji w końcu wyjechałam z domu siostry, upewniając ją że niedługo na pewno jeszcze przyjadę. Zdążyłam zapomnieć jak dobrze nam się razem rozmawiało, a trzy letnia przerwa wcale tego nie zmieniła co w głębi duszy mnie cieszyło.

Przez resztę drogi starałam się nie zamartwiać swoimi myślami. Musiałam być skupiona na drodze, bo wypadek nie był jedną z rzeczy do których chciałam aktualnie doprowadzić.

Co jakiś czas spoglądałam na godzinę, aby upewnić się, że nie będę po Parker spóźniona. Nie myśląc zaproponowałam rozmowę w swoim domu, co z czasem dało mi do myślenia, iż pomysł nie był zbytnio mądry, bo sytuacja mogła przetoczyć się inaczej niż ja sama zamierzałam. Napawała się nadzieją, że Crystal zrozumie mój upór i rozstaniemy się (jakkolwiek to brzmiało) w zgodzie.

Wiedziałam, że dziewczyna ma trochę oleju w głowie i nie nastawiałam się na napad histerii, czy czegoś podobnego. Choćbym chciała dalej w to brnąć, to nie mogłam. Nie mogłam nikogo krzywdzić, a przecież sytuacja lubi zataczać koło, prawda?

P.O.V Crystal Parker

Czekając na wiadomość od kobiety chodziłam po całym domu w kółko opanowując niepotrzebny nadmiar emocji. Były sprzeczne, przez co nie potrafiłam ich odróżnić. Niby się stresowałam, a z drugiej strony nie
mogłam się doczekać spojrzenia w jej.. Odsunęłam to od siebie.

Byłam pewna, że to koniec czegoś, co nawet się dobrze nie zaczęło, a sama myśl o tym była bolesna. Bałam się usłyszeć jakichkolwiek słów z jej ust.
W ciągu tych kilku dni liczyłam na jakikolwiek gest z jej strony , ale gdy go nie otrzymałam stwierdziłam, że to najlepszy moment, aby zacząć przyzwyczajać się do wewnętrznej pustki, którą odczuwałam już któryś dzień z kolei.

Podczas gdy godzina przyjazdu Liberty zbliżała się dużymi krokami, ja coraz bardziej zaczynałam się denerwować. W myślach śmiałam się na to, że jeszcze jakiś czas temu to ja byłam tą rozsądną, a teraz rolę się odwróciły i cóż.. nie mogłam na to nic poradzić.

Odczytałam wiadomość od kobiety z treścią, że jest na miejscu i dopiero po kilku głębszych wdechach biorąc kurtkę wyszłam z domu. Znów panikowałam, jednak tym razem, ta panika nie brała się znikąd. Tym razem nie wyolbrzymiałam, mogłam przyznać że wręcz przeciwnie. Wciąż liczyłam na happy end z kwiatkami i muzyką.

Złudne nadzieje.

Nie zauważyłam nawet kiedy znalazłam się przed Harper i ze zmieszaniem patrzyłam w jej oczy. Przez chwilę zdało mi się, że widzę w nich zmartwienie, co mogło by mnie nie zdziwić. Nawet pod makijażem było widać w jakim stanie aktualnie się znajdowałam i to przez jedno głupie zauroczenie.

— Wsiądziemy? — spytała drżącym głosem. Wydało mi się, że to urojenie, ale tak nie było. Jej głos drżał, a ja jedyne co miałam ochotę zrobić to wziąć ją w swoje ramiona i nigdy nie puszczać.

Siadając na fotelu uderzył we mnie mocny zapach perfum, który jak zawsze wprowadzał mnie w stan którego sama nie potrafiłam nazwać. Wyczuwalny zapach wanilii z nutką kokosa zawsze otulał moje myśli. Dobrze wiedziałam jakich perfum używa. Kiedyś miałam z nimi styczność i wcale nie wspomniałam ich dobrze, dopiero z czasem zaczęłam odczuwać je na nowo, odsuwając od siebie wcześniejsze wspomnienie i zaczęłam kojarzyć z nimi tylko nauczycielkę.

— Czy chociaż raz możesz zejść na ziemię? — rzuciła nie odwracając wzroku od drogi i mocniej zacisnęła ręce na kierownicy.

— Tak, przepraszam. — przełykając gule w gardle skupiłam się na przebywanej drodze, aby znów nie odpłynąć. 

Przechodząc przez próg domu do mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia sprzed tygodnia. Znów odsunęłam je od siebie wiedząc, że nic z tego. Musiałam wrócić do szarej rzeczywistości.

— Usiądź.

— Więc.. — odparłam nie patrząc w oczy Liberty, bojąc się co mogę w nich zobaczyć.

— To, co wydarzyło się tydzień temu nie powinno mieć miejsca. — mówiła patrząc w mój profil. — Spójrz na mnie jak do ciebie mówię.. — dodała doniosłym tonem zmuszając mnie do spojrzenia w jej oczy.

— Żałuję pani tego?

— Tak. — odparła bez krzty zawahania.

— Nic to dla pani nie znaczyło? — spytałam po raz kolejny, na co starsza kiwnęła z pewnością głową. — Chcę to usłyszeć. — powiedziałam pewnie.

— Nic to dla mnie nie znaczyło Parker. —spodziewając się tych słów skinęłam głową w zrozumieniu.

— Więc dlaczego..? — nie zdążyłam dokończyć słysząc głos kobiety.

— Crystal, proszę nie rozdrabniaj tego. Jesteś moją uczennicą, to było niestosowne, nieprofesjonalne i nie może się więcej powtórzyć, a nie chcę żyć z tobą na pieńku. — powiedziała już spokojnym tonem i oderwała wzrok od moich oczu. — Odwiozę cię. — dodała wstając z kanapy.

— Przejdę się. — machnęłam ręką nie chcąc robić jej dodatkowego problemu.

Nie sądziłam, że kiedykolwiek w ogóle o tym pomyśle, ale żałowałam tego pocałunku jak niczego innego. Gdyby nie on.. wszystko było by w porządku. Tak sądzę.

— Jak uważasz. — skinęłam głową i wyszłam.

Night Under Star(s)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz