Następnego dnia weszłam do szkoły spóźniona o ponad dwie godziny. Wczorajszej nocy ciut zasiedziałam się przy swoim komputerze, rozmyślając nad rozpoczęciem pisania książki.
Te myśli przebiegały i męczyły mnie od bardzo długiego czasu. Chciałam wydać książkę, jak babcia, która była moim największym idolem za dziecka. Kobieta czytała mi książki, aż nie nauczyłam się robić tego sama. Od dziecka powtarzałam jej, że kiedyś będę jak ona i napiszę debiutancką książkę, którą jej zadedykuję.
Felicia zmarła kiedy byłam mała, jednak świadoma na tyle żeby wiedzieć, że nigdy więcej jej nie zobaczę. Od tamtej pory nie próbowałam nawet zasiąść do pisania, nie mogąc pogodzić się ze stratą. Dodatkowo wciąż sądziłam, że moja wena twórcza zawiedzie w najmniej spodziewanym momencie.
Dopiero wczoraj po przemyśleniach postanowiłam zacząć działać. Wiedząc, że babcia byłaby dumna, gdybym spełniła swoje dziecięce marzenie, nie czekałam dłużej i zaczęłam planować. Kobieta zawsze powtarzała, że nawet słaby plan to podstawa, jednak nie spodziewałam się, że zejdzie mi się z nim aż tak długo, że nie będę w stanie wstać na czas.
Weszłam do klasy ściągając z uszu słuchawki. Zauważyłam, że w ławce nie ma Astrid, co mimo wszystko było mi na rękę, bo ledwo skupiałam się na swoich myślach, a co dopiero mówiąc o rozmowach. Nie przejmując się nauczycielką, usiadłam w ławce i od razu się na niej położyłam.
Lekcja minęła szybko. Pomyślałam nawet że zasnęłam, ale zmęczenie wciąż ze mnie nie ustąpiło. Reszta godzin minęła podobnie - nie pamiętałam niczego co pamiętać powinnam. Teraz stałam pod salą i cierpliwie czekałam na Harper. Był wtorek co za tym szło, kolejne korepetycje. Krzywiłam się na myśl, że akurat te noc zarwałam, bo będąc wpół przytomną nie dało się funkcjonować.
Słysząc charakterystyczne stukanie obcasów o płytki podłogowe podniosłam wzrok z ziemi i nie odwracając głowy w stronę z której pochodził dźwięk, zwróciłam się ku klasie.
— Podejdź do mnie. — rzuciła, gdy odsuwałam krzesło od ławki. Nie rozumiałam o co chodzi, ale zrobiłam to co kazała i oparłam się o ławkę podobnie jak anglistka.
— Coś się stało? — zapytałam zachrypniętym głosem. Spodziewałam się tego, bo w końcu nie odzywałam się przez cały dzień ani słowem.
— Nauczyciele trąbią mi od rana, że zasypiasz na ich lekcjach i nie byłaś na dwóch pierwszych godzinach. Nie wiem co mam z tobą zrobić, wyglądasz jak zdjęta krzyża.
— Przepras.. — przerwała mi.
— Nie przepraszaj, tylko się wytłumacz. Nie oczekiwałabym tego od ciebie, ale wiem jaka jest sytuacja. Tu nie chodzi o to, że mi gadają, tylko o to dlaczego wyglądasz jak wyglądasz.
— Trochę się zasiedziałam w nocy, to tyle. — uzasadniłam (co prawda mało szczegółowo) do tego błagając w myślach, żeby nie pytała mnie o więcej. Nawet na to nie miałam wystarczająco sił i świadomości.
— Powiedzmy, że wierzę. Zbierz swoje rzeczy, odwiozę cię do domu żebyś mi nie zemdlała w powrocie. — w odruchu skinęłam głową i wyszłam za nią z sali.
P.O.V Harper Liberty
Odwróciłam głowę w stronę dziewczyny upewniając się, że nie zostawiam jej za bardzo w tyle. Nie rozumiałam dlaczego tak bardzo zmartwiłam się jej stanem. Gdyby był to inny uczeń wystawiłabym mu uwagę za spanie w szkole i nie zawracała sobie głowy, ale tu chodziło o nią. To była ona, a nie zwykły uczeń.
Skarciłam się na te myśl.
Ze szkolnego parkingu ruszyłam w ogóle nie zwracając uwagi na fakt, że gdyby ktoś nas zobaczył, to mógłby być spory problem, ale nie przejmowałam się tym. Nie dziś.
CZYTASZ
Night Under Star(s)
Romance„Była zupełnie jak śnieg, piękna, ale zimna. Aż poznała wiosnę, której prawdziwe imię nie zabierało piękna, a jednak topiło chłód. Razem tworzyły burzę, lecz po niej zawsze wschodziło słońce." Wraz z przeprowadzą do Toronto nie oczekiwałam, że ją po...