Rozdział 29.

832 44 5
                                    

Przekraczając szkolną bramę sama nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. Z jednej strony chciałam skakać pod sufit wiedząc, że teraz codziennie będę widywać swoją panią idealną, a z drugiej najchętniej rzuciłabym się pod najbliższe auto zdając sobie sprawę, że inni nauczyciele też istnieją i muszę siedzieć na ich nudnych lekcjach.

Spóźniona przez mozolne ruchy weszłam do klasy i zajęłam miejsce obok na wpół śpiącej Astrid. Nauczycielka od geografii gadała coś pod nosem o rodzajach chmur i jak je rozróżniać, aczkolwiek chyba nikt jej nie słuchał. Każdy umysłowo był jeszcze na feriach i nie miał zamiaru z nich wracać. Lekcja dłużyła się przez to w nieskończoność. Wydawało się, że nawet sama nauczycielka nie miała ochoty prowadzić tej lekcji, ale w przeciwieństwie do uczniów nie mogła się obijać.

Pierwsze dwie godziny były najgorsze, trzecia jakoś minęła, a na czwartą wyczekiwałam z niecierpliwością. Jako jedyna ożywiłam się wychodząc z sali matematycznej, po której miał być angielski. Przerwa była krótka, co dla większości było przekleństwem, ale aktualnie nie dla mnie. Weszłam żwawo do klasy i zajęłam stałe krzesło w pierwszej ławce pod oknem. Teraz dziękowałam sobie za to, że czasem byłam leniwa i na początku roku nie było miejsc gdzie indziej.

— Co to za leżenie na ławkach! Podnosić mi się w tej chwili ferie się skończyły.

No, oczywiście Liberty jak zawsze była w swoim żywiole. Nawet nie usłyszałam jak wchodzi do klasy. Skradła się niczym duch i przestraszyła chyba każdego swoim krzykiem.

— Mam dla was dwie sprawy, więc łaskawie proszę o uwagę, bo jedna rzecz na pewno was ożywi. — odparła stając na środku klasy. — Pierwsza sprawa do Parker. Pani Morello od podstawy angielskiego prosi cię do siebie na długiej przerwie. Sala 182, jak jej nie będzie to do pokoju nauczycielskiego. Druga sprawa, co roku szkoła organizuje wycieczkę dla dwóch pierwszych klas z najwyższą średnią, wy się wliczacie. Wycieczka jest 3-dniowa do Montrealu, jakieś pytania? — po klasie rozniósł się głos rozmów na temat wyjazdu. 

— Kiedy będzie i kto będzie nas pilnował? — odezwała się jedna z dziewczyn.

— Wycieczka jest końcoworoczna, będzie gdzieś w maju lub na początku czerwca, jak będę dokładnie wiedzieć to wam powiem. Jako, że jedzie z nami jeszcze klasa 1A to drugim opiekunem będzie pani Lindsay. W zależności od tego ile osób będzie chętnych, to może pojedzie pani pedagog. Kto jest chętny? — każdy uniósł rękę. — Mogłam się tego spodziewać.

— A koszty? 

— Tego też jeszcze nie wiem, ale szkoła pokrywa większość. Wy z tego co wiadomo płacicie tylko za autokar i wyżywienie. — usiadła przy biurku. — Pogadajcie sobie, wyciągnijcie telefony, cokolwiek. 

— Czasami jest pani fajna! — rozniósł się śmiech na całą salę.

— Jeszcze jedno takie zdanie, a nie będę. — odparła nie odwracając wzroku z komputera. 

W klasie znów rozległy się rozmowy. Jak można było się spodziewać, większość opierała się tylko i wyłącznie na wycieczce. Astrid chyba spała na ławce, a ja poważnie zastanawiałam się czego chce ode mnie pani Morello. Nigdy nie powiedziałam jej nawet dzień dobry, więc raczej nie mogło być to coś, czego powinnam się obawiać. Na szczęście długa przerwa była zaraz po angielskim, więc nie musiałam długo czekać żeby dowiedzieć się o co chodziło.

Tym razem czterdzieści pięć mit zleciało w mgnieniu oka. Bynajmniej dla mnie. Pierw obudziłam (jak się okazało) skacowaną przyjaciółkę i dopiero opuściłam salę.

Od razu z niecierpliwością poszłam w stronę wskazanej klasy. Nie byłam pewna co do numeru o którym mówiła Liberty, bo byłam ciut za bardzo zapatrzona w nią samą. Na szczęście trafiłam. Brunetka o szarych oczach w średnim wieku już czekała z uśmiechem aż wejdę do sali.

Night Under Star(s)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz