Rozdział 20.

942 51 9
                                    

Przerwa świąteczna dobiegła końca i znów trzeba było wracać do szkoły. Kilka dni wcześniej kupiłam sobie nawet tabletki uspokajające, bo zauważyłam że naprawdę przesadzam z niektórymi sprawami, a połączenie kilku ziółek dla rozluźnienia było naprawdę dobrym wyjściem.

Idąc do placówki w uszach rozbrzmiewała moja nowo stworzona playlista, a sama byłam w naprawdę dobrym humorze. Nawet po wejściu do szkoły z mojej twarzy nie zniknął uśmiech.

Przez fakt długiej nieobecności na sporej ilości lekcji byłam w tyle z materiałem, jednak zdołałam zrozumieć na tyle, by przygotować się do nadchodzących sprawdzianów. Wszystko było w jak najlepszym porządku, dopóki nie dobiegła godzina angielskiego. Niby się nią nie martwiłam, jednak podświadomie na samą myśl moje ciało reagowało w negatywny sposób. Bałam się konfrontacji z kobietą.

Rozmawiając z Astrid o rodzinnych kłótniach przy stole podczas świąt usłyszałam stukot szpilek. Z zewnątrz można było przyznać, że w ogóle na to nie zareagowałam, zaś w środku nie było już tak kolorowo.

— Siadać i wyciągać karteczki. — rzuciła od razu siadając przy swoim biurku. 

— Tak po świętach? — odezwała się oburzona brunetka siedząca na tyłach klasy.

— Jeszcze kilka słów, a przyjemnie nie będzie. No już, marnujecie swój czas. 

— Szmata. — szepnęła, jednak Liberty usłyszała nawet to.

— Jeśli masz coś do powiedzenia możesz wyjść na środek klasy i oznajmić mi to prosto w twarz. Schowajcie kartki, odważną proszę pod tablicę na odpowiedź ustną. — kilka osób parsknęło pod nosem na wpadkę dziewczyny.

Jaden wstała z hukiem od swojej ławki i z nienawiścią wymalowaną na twarzy wykonała polecenie nauczycielki.

— Kolejna jedynka Clinton, ciekawe jak zdasz maturę. — odparła po tym gdy dziewczyna nie odpowiedziała na żadne z jej pytań. — Żeby nie było, że was ominie. Zapisuję sprawdzian na przyszły tydzień, w poniedziałek robimy powtórkę. — dodała, a w klasie znów można było usłyszeć oburzenie. — Nie jęczcie mi tutaj, szkoła jest od nauki, a nie obijania się.— po jej słowach każdy zamilkł, a kobieta przeszła do dalszego prowadzenia lekcji.

Nie spojrzałam w jej kierunku ani razu przez całe czterdzieści pięć minut, za to wyhaczyłam, że ona spogląda na mnie.

Peszyła mnie, ale skutecznie to ukrywałam wgapiając się w zeszyt i rysując dziwne rysunki na marginesach. Dzwonek zadzwonił, a po klasie rozniósł się drażniący hałas szuranych po podłodze krzeseł. Jako, że była to ostatnia godzina, każdy spieszył się na autobus, lub po prostu chciał jak najszybciej opuścić szkołę. Ja pakowałam się wolniej, jako że w swojej głowie toczyłam właśnie wojnę czy poprosić Liberty o rozmowę, czy rzeczywiście odpuścić.

— Parker. — westchnęłam słysząc swoje nazwisko. Chciałam odpuścić. Uniosłam głowę spod ławki i bez słowa podążałam wzrokiem za osobami wychodzącymi z klasy. — Musisz nadrobić zaległości. — powiedziała spoglądając w stronę drzwi, za którymi zniknął ostatni uczeń. — I musimy porozmawiać.

— Też tak sądzę. — odpowiedziałam zachowując przy tym kamienną twarz. — Ale nie tutaj. 

— Wiem, podjechałabym po ciebie około siedemnastej. Jesteś wolna? 

— Jestem i mogę się przejść. Paliwo nie jest tanie.

— Jest środek zimy, nie chcę żebyś się znów rozchorowała. — skinęłam w poddaniu głową i po posłaniu Liberty uśmiechu opuściła. klasę.

P.O.V Harper Liberty

Czekałam na Crystal w samochodzie z niewyjaśnioną niecierpliwością. Nie bałam się samej rozmowy a tego, co będzie po niej. Chciałam wszystko naprawić. 

— Wyglądasz na zestresowaną. — rzuciłam spoglądając w stronę nastolatki wsiadającej do auta. Musiałam przyznać, że zawsze gdy była obok mnie wyglądała jakby miała zemdleć z nerwów, a mi wcale się to nie podobało. Nie chciałam wywoływać w niej złych emocji.

— Ty nie byłabyś na moim miejscu? — zapięła pas i wbiła we mnie wzrok, przez co spojrzenia się spotkały, jednak nie na długo. Od razu odwróciłam nerwowo głowę.

— Jestem. — przyznałam czerpiąc więcej powietrza do płuc i odpaliłam silnik. Resztę drogi przemierzyłyśmy w ciszy, dopiero gdy byłyśmy w domu, atmosfera nieco się rozluźniła. — Chcesz do picia? Herbata, wino? — spytałam przechodząc przez próg kuchni.

— Ostatnim razem wino źle się to skończyło. — wspomniała, a ja skinęłam głową dobrze o tym wiedząc. Jak teraz o tym pomyślę, to wcale nie skończyło się tak źle. To ja głupio zareagowałam. 

— Nie wracajmy tam. — odparłam ze spokojem, po czym odwróciłam głowę do szafek czując jak na moje usta pcha się niekontrolowany uśmiech przez wspomnienie. — Prawdopodobnie wiesz, że to w jakim stanie byłaś w sylwestra było nieodpowiedzialne. Głupi wie, że nie powinno się mieszać. — dodałam będąc odwrócona tyłem, po czym spojrzałam na nią dopiero stawiając kieliszki na blacie.

— Myślałam, że nie zauważyłaś. — przyznała. — Chciałam po pros..

— Nie kończ, wiem co chcesz powiedzieć. — wyciągnęłam w jej stronę lampkę wina. — Nie po to rozmawiamy. — oparłam się o blat, po czym kiwnęłam głową by podeszła bliżej. 

— Po co w takim razie? — spytała nie rozumiejąc mojego zamysłu. Jej głos drżał, po czym mogłam wywnioskować, że boi się odpowiedzi jednak dobrze ukrywała to nałożonym na usta uśmiechem.

— Ciężej patrzeć na osobę, na którą nie możesz sobie pozwolić. — odpowiedziałam z pewną powagą przyglądając się jej wyrazie twarzy.

Nie wiem, czy tak powinnam to zacząć, ale nie wiedziałam jak. Chciałam jej i chociaż nie mogłam.. to wciąż patrzyłam w jej stronę.

— Masz na myśli..? — dopytała chociaż wiedziałam, że była pewna o co mi chodzi.

— Tak. — przyznałam popijając łyk wina. — To, co stało się miesiąc temu i to, co prawie stało się w sylwestra nie było winą alkoholu i dobrze o tym wiesz. — zrobiłam krok w jej stronę zmniejszając odległość między nimi.

— Co chcesz przez to powiedzieć? — jej głos zadrżał gdy poczuła moje dłonie na swojej talii.

— To, że zabraniając sobie czegoś przez długi czas i tak w końcu to zrobisz. Nawet najbardziej zaparta osoba po czasie nie wytrzyma. — zatrzymałam się chcąc dokładnie przyjrzeć się twarzy dziewczyny. — Chcę ciebie i chociaż nie powinnam to..

Nie zdążyłam dokończyć czując jej usta na swoich. Od razu odwzajemniam pocałunek, bo nie liczyły się żadne konsekwencję i myśli przebiegające przez moją głowę.

Byłam tylko ja i ona, nikt inny.

Kształt naszych warg był do siebie idealnie dopasowany i uzupełniał brakującą pustkę jaką odczuwałam w ostatnim czasie. Musnęłam koniuszkiem języka wargę szatynki prosząc przy tym o wstęp, który od razu uzyskałam. Zaczęła się walka o dominację, którą (jak można było się spodziewać) przejęłam po niedługiej chwili. 

— Lepiej późno niż wcale. — w odpowiedzi obróciłam ją tak by stała przy blacie, po czym posadziłam ją na nim i przywarłam z powrotem do jej ust.
W tym momencie nie chciałam, żeby się to skończyło.

Pragnęłam jej, a ona mnie nawet jeśli było to nieodpowiednie i cholernie przerażające.

Night Under Star(s)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz