Rozdział 8.

1K 56 20
                                    

Całą trójką od ponad trzech godzin chodziłyśmy po galerii w poszukiwaniu odpowiednich prezentów. Żadna z nas nie miała ani planu, ani pomysłu, bo jak zawsze zostawiłyśmy wszystko na ostatnią chwilę. Po przejściu wszystkich sklepów jedyne co miałyśmy, to jedzenie.

— Ja się poddaję. — opadłam na jedną z odpoczynkowych, skórzanych kanap. Rzadko kiedy chodziłam na dłuższe zakupy, nie miałam po co, bo wszystko co potrzebowałam zamawiałam za pośrednictwem internetu.

— Też z chęcią bym to zrobiła, ale zważając na powagę sytuacji o nazwie godność i Liberty, trzeba coś wykombinować. — skomentowała rudowłosa. — Zostały trzy sklepy, podnoś dupę. — pociągnęłam mnie za dłoń zmuszając do wstania.

Co prawda przyszło mi kilka pomysłów co mogłabym kupić nauczycielce, jednak gdybym zrealizowała choć jeden z nich, to z pewnością dostałabym niezły wykład o tym, jak drogi prezent zrobiłam. Już sama nie wiedziałam czy ryzykować, czy sobie odpuścić.

W drodze do jednego ze sklepów, podzieliłam się swoimi myślami z dziewczynami i skończyło się tak, że właśnie trzymałam w rękach drobne pudełeczko z posrebrzaną bransoletką. Przez te kilka miesięcy zdołałam zauważyć, że Harper wolała srebro, niż złoto zupełnie tak jak ja.

— Jeśli cię zabije, będziemy w tym razem. 

— Pocieszające. — zażartowałam, a na moje usta wpłynął uśmiech. Nie mogłam się doczekać, aż będę mogła dać prezent Liberty.

Do domu pojechałyśmy dopiero, gdy obeszłyśmy wszystkie sklepy po raz drugi za namową Liwii. Gdybyśmy były najwredniejszymi osobami świata, prawdopodobnie kupiłybyśmy świąteczne kubki i czekoladę, jednak resztki godności zupełnie nam na to nie pozwoliły. Jadąc samochodem dwa siedzenia z tyłu były zawalone torbami, nie tylko z prezentami, ale i milionem ubrań, które kupiły sobie Liwia i Astrid. Powoli zaczynał się okres świąteczny i stwierdziły, że nowe ciuchy z pewnością się im przydadzą.

— To co, poprawiny? — spytałam, na co dziewczyny spojrzały po sobie i kiwnęły na znak zgody. Raz na jakiś czas nikt nie zabraniał nam się napić, więc dobrze było wykorzystać okazję.

*

— Gramy w prawda czy wyzwanie! — krzyknęła już napita rudowłosa. Wraz z Tomson zgodziłam się bez zarzutu. Byłyśmy już nieco ponad wstawione, a nocy było jeszcze dużo, żeby móc trochę się pobawić.

— Astrid zaczynasz, prawda, wyzwanie? 

— Jeszcze pytasz, wyzwanie! — zaśmiałam się na pewność  niebieskowłosej. 

— Zacznijmy od czegoś łatwego, polub komuś nie z naszej trójki relację na IG. — dziewczyna odruchowo sięgnęła po telefon i po chwili pokazała dowód na poprawnie wykonane zadanie.

— Pikuś dziewczyno, twoja kolej. Bujasz się w Liberty? 

— Ej, może wzięłabym wyzwanie. - wciąż się śmiejąc zrobiłam minę oburzenia.

— Ja wybrałam za ciebie, odpowiadaj! 

— Nie liczy się! 

— Więc odpowiedź jest jasna. - rzuciła w moją stronę zwycięskim uśmiechem na co rozbawiona przewróciłam oczam. - Liwka?

— Wyzwanie, zaskocz mnie. — rzuciła ze stoickim spokojem, jakby była pewna tego co mówi niezależnie od tego, jakie wyzwanie miałaby dostać. Z uśmiechem popatrzyłam najpierw na nią, a następnie na Astrid, po czym odchrząknęłam.

- Dowiem się wreszcie jak się poznałyście? - objęłam ramionami kolana czekając na odpowiedź w sumie obu dziewczyn. Nie było nic złego w tym, że mnie to ciekawiło, prawda?

- Powiedzmy, że przypadkiem i było to przeznaczenie. - szepnęła Astrid puszczając mi oczko.

- Przypadkiem zaobserwowała mnie na instagramie. - wtrąciła rudowłosa i nie minęła nawet chwila, a dostała kuksańca w bok od Astrid.

Bawiłyśmy się ze sobą jeszcze długi czas. Nasza impreza poszła ciut za daleko i żadna z nas nie była w stanie wstać z łóżka, a co dopiero wrócić z powrotem do domu. Nie myślałam nawet nad tym, żeby wstać i wypić szklankę wody. Wciąż z pijanym umysłem wpatrywałam się w śpiące, przytulone do siebie dziewczyny. Była dopiero dwudziesta druga, jednak duża ilość alkoholu sprowokowała sen z którego podejrzewałam, że wybudzą się już prawdopodobnie następnego dnia.

Ja zamiast spać, zaczęłam nad wszystkim rozmyślać, jak to w zwyczaju po alkoholu miałam. Mój telefon leżał z daleka ode mnie, na wszelki wypadek gdyby do głowy wpadł mi jakiś niekoniecznie mądry pomysł. 

Byłam prowizorycznie ubezpieczona na takie sytuacje. Starałam się nie myśleć nad faktem, że naprawdę miałam ochotę napisać do Liberty. Skutecznie się powstrzymywałam rozważając konsekwencje jakie mogły z tego wyniknąć. Z resztą, nawet nie miałam ochoty wychodzić spod ciepłej kołdry i przemierzyć drogę dwóch kroków w stronę biurka po komórkę. Może jakbym była trzeźwac to nawet było by to śmieszne, ale w tej chwili ta wędrówka przypominała co najmniej drogę do szkoły mojego ojca za dziecka.

*

— Nigdy, kurwa, więcej whisky. —  jęknęła z niezadowoleniem przeciągając się na łóżku.

— Podzielam zdanie. — pryznała Liwia, a ja się zaśmiałam.

— Ja też. — chociaż wyglądałam i czułam się lepiej niż one obie razem wzięte, to i tak nie było to najprzyjemniejsze uczucie. Przypominając sobie o tabletkach leżących na półce, od razu po nie sięgnęłam i podałam wręcz umierającej dwójce. — Nie wiem jak wy jutro pójdziecie do szkoły. — zaśmiałam się widząc ich blade twarze. Nie żeby nie było mi ich szkoda, ale ten widok był naprawdę zabawny.

— Nic nie mów tyle dobrego, że jutro mikołajki i nie ma lekcji. — rozszerzyłam oczy słysząc słowa Astrid. Mój zegar biologiczny chyba zaczął szwankować, że znów zapomniałam jaka jest data.

— Nie panikuj. — wtrąciła rudowłosa. Mimo przypływu stresu, postanowiłam się tym nie zamartwiać. Znów przyłapałam się na histerii. Od miesięcy wyolbrzymiałam nieświadomie większości sytuacji i sama już nie wiedziałam co z tym robić. Kiedyś nie przejmowałam się takimi błahostkami, a teraz nagle się to zmieniło.

Night Under Star(s)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz