Rankiem wyszłam do szkoły z ulgą, że moja mama nie zobaczyła nic podejrzanego na mojej szyi. Gdy po raz pierwszy spojrzałam w lustro podziękowałam sobie, że najpierw zahaczyłam o łazienkę, a nie zrobiłam poranną kawę. Rzeczywiście nie wytłumaczyłabym się z tego mamie.
Miałam na szyi tone korektora, a do tego golf tak na wszelki wypadek. Nienawidziłam golfów, ale musiałam znieść to poświęcenie, żeby uniknąć zbędnych pytań. Miałam pełno fioletowo - czerwonych śladów i na szyi i na obojczykach. Wczoraj jeszcze ich nie zauważyłam, ale dziś ciężko było je przegapić.
Wchodząc do sali matematycznej od razu w oczy rzuciła mi się prawie pusta sala. Było kilka osób, które słysząc otwarcie drzwi uniosły głowę znad telefonów.
— Pani od matmy nie ma, nikt z nas nie sprawdził dziennika, a mieliśmy na późniejszą godzinę. — odezwał się jeden z chłopaków. Przewróciłam oczami, bo mogłam pospać.
Zasiadłam do ławki i równie jak inni wyciągnęłam telefon. Nie było szans żeby woźna wypuściła nas ze szkoły taką grupą. Musieliśmy więc czekać, aż ktoś łaskawy przyjdzie do nas na zastępstwo i w głębi duszy miałam nadzieję, że będzie to nikt, albo Harper.
— Mogę się dosiąść? — usłyszałam nad swoją głową głos, który zirytował by każdego.
Od razu podniosło mi się ciśnienie, które opanowałam, żeby nie wyrządzać niepotrzebnych kłótni. To nie było mi teraz potrzebne.
— Nie było nic zadane, więc sądzę, że znasz odpowiedź. — odparłam odkładając telefon. Spojrzałam na twarz szatynki i mogłam stwierdzić po jej wyrazie twarzy, że coś się stało i jakoś chwilowo pożałowałam bycia niemiłą. Niemniej jednak.. należało się jej.
— Na chwilę musisz rozwiązać topór wojenny i pogadać ze mną jak z człowiekiem. — odsunęła krzesło obok mnie i na nim usiadła. — Ta sprawa nie dotyczy tylko mnie ale i ciebie. — dodała na co zmarszczyłam brwi. Co. Znowu.
— Mianowicie? — westchnęłam nie wiedząc czego oczekiwać.
— To trochę nie jest rozmowa, którą powinniśmy przeprowadzić w szkole. Mogłybyśmy się spotkać gdzieś na kawę po lekcjach? — parsknęłam na jej słowa. Nie ufałam jej, żeby iść z nią gdziekolwiek, gdzie mogło by mi się cokolwiek stać, nawet jeśli byłaby to kawiarnia.
— Chodź do łazienki. — oznajmiłam i szurając krzesłem po podłodze wstałam od ławki.
— Crystal.. — szepnęła za mną, jednak nie odwróciłam się nawet na chwilę. Słyszałam, że dziewczyna wchodzi za mną do łazienki. Spojrzałam po kabinach czy aby na pewno jesteśmy same i dopiero się odwróciłam i spojrzałam w jej niebieskie oczy.
— Nie będę się z tobą spotykać poza szkołą po tym jak prawie mnie wsypałaś do dyrektorki. Mówisz tu, albo ta sprawa będzie cię gnębić aż tego nie wykrzyczysz przy wszystkich.
— Tu nie chodzi o mnie. Martwię się o twoją reakcje czaisz?
Jedna strona mówiła mi, że powinnam się bać tego co chce mi powiedzieć, a druga, że szatynka mną manipuluję i zaraz ze swoimi koleżankami będzie starać się coś mi zrobić. Sama nie wiem co było bardziej możliwe, ale moja cierpliwość a raczej jej brak nie wytrzymywała.
— Cokolwiek nie powiesz dam sobie z tym radę. Mów, bo nie mamy całego dnia.
— Wolisz krótszą historię, czy dłuższą? — spytała na co wzruszyłam ramionami. Wszystko było mi jedno. — Dobra.. powiedzmy że na jakieś sto procent jestem twoją siostrą. Znaczy przyrodnią ale..
— Słucham? — przerwałam jej kręcąc głową. — Niezła historyjka, nie powiem że nie. — wyminęłam ją i złapałam za klamkę, żeby wyjść z pomieszczenia.
— Nasz ojciec był z moją matką. — dodała za moimi plecami, przez co przystanęłam. Gdyby nie fakt, że to mogło mieć sens prawdopodobnie już bym z nią nie rozmawiała. Ale to miało sens. — Wiem, że miał dwie rodziny. Jesteś moją siostrą czy tego chcesz czy nie. — miałam mieszane uczucia, ale jeśli była to prawda to.. sama nie wiedziałam co myśleć. Powinnam nienawidzić jej jeszcze bardziej, czy co?
— Nie wiem co powiedzieć. — przyznałam wzruszając ramionami. — Dlaczego miałabym ci zaufać? Przecież to nie musi być prawda, możesz robić sobie ze mnie żarty. — na moje słowa kiwnęła głową i wyciągnęła telefon z kieszeni spodni.
— Pomyślałam, że możesz tak uważać. — wyciągnęła telefon w moją stronę ze zdjęciem jej i mojego ojca, a moje serce stanęło. — Tata dużo o tobie opowiadał, mówił same dobre rzeczy, a ja byłam zazdrosna, że nie traktuje mnie jak swoją córkę, tylko gada ciągle o tobie.
— Próbowałaś zniszczyć mój związek, żeby on się o nim dowiedział i mnie znienawidził? — sprościłam, a ona kiwnęła głową na znak potwierdzenia. — Więc dlaczego tego nie zrobiłaś tylko poszłaś na układ?
— No.. powiedzmy.. — zawahała się. — I mam w sobie trochę godności i szacunku. Chciałam cię trochę zastraszyć ale się nie bałaś, więc odpuściłam.
— Bałam się jak cholera, uwierz. - otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki. Miałam w sobie zbyt dużo emocji, żeby myśleć teraz nad tym czego się dowiedziałam i żeby rozmyślać co z tym zrobić. Przez ten tydzień wydarzyło się wystarczająco dużo i to był gwóźdź do trumny.
Do: Harper Liberty
Masz chwilę?Weszłam do sali i zabrałam swój plecak.
Od: Harper Liberty
Jestem sama w 212, chodź.I poszłam.
Nie chciałam mówić kobiecie o mojej rozmowie z Dayanarą. Chciałam tylko chwilę pobyć w jej obecności, bo tylko ona pomagała mi się uspokoić. Weszłam do sali bez pukania i zamknęłam ją na klucz, po czym podeszłam do blondynki i bez słowa wtuliłam się w jej ciało.
— Co się stało? — zapytała głaszcząc mnie po włosach. Pokręciłam głową i westchnęłam starając się opanować łzy.
Wszystko działo się naraz. Nie wiedziałam o czym pierw myśleć, bo było tego tak dużo, że miałam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok. Dosłownie.
— Nic nie mów, po prostu bądź.
Dalej stałyśmy w ciszy. W najbardziej komfortowej ciszy jakiej kiedykolwiek doświadczyłam. Byłyśmy tylko my. Bez mojej przyrodniej siostry, bez konkursów, wycieczek, mojego ojca i przyłapań na gorącym uczynku. Miałam ochotę rozbeczeć się jak małe dziecko, ale to i tak by nic nie dało. Musiałam zachować trzeźwość umysłu i wybrnąć z wszystkiego z twarzą.
Jak na razie chciałam tylko stać przytulona do kobiety i zaciągać się zapachem jej perfum. Chciałam tylko tego już ciągle. Nie chciałam zamartwiać się rzeczami, którymi w zwyczaju tak naprawdę nie powinnam, ale nie potrafiłam tego zahamować, choć było to jedyne o czym marzyłam.
CZYTASZ
Night Under Star(s)
Romance„Była zupełnie jak śnieg, piękna, ale zimna. Aż poznała wiosnę, której prawdziwe imię nie zabierało piękna, a jednak topiło chłód. Razem tworzyły burzę, lecz po niej zawsze wschodziło słońce." Wraz z przeprowadzą do Toronto nie oczekiwałam, że ją po...