020

675 22 0
                                    

Niedawno wróciliśmy do Warszawy. Jutro jest 1 września, z tego powodu nasi znajomi organizują małą imprezę w barze. Za dwa dni mam dowiedzieć się, czy dostałam się na wymarzone studia w Londynie. Strasznie się stresuje, dlatego mam zamiar dzisiaj się trochę zabawić, i o tym nie myśleć.
Dodatkowo Michał miał zacząć 14 Lipca trasę, ale coś nie poszło po jego planach, dlatego musiał wszystko przełożyć. Swój pierwszy Koncert - We Wrocławiu - zaczyna jutro.
Uważam, że to zły pomysł, żeby dzisiaj imprezował. Jednak jego upartość sprawia, że moje słowa i tak idą na marne. Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał 19:33. Ostatni raz przeczesałam swoje wyprostowane włosy, i zeszłam na dół, gdzie założyłam białe conversy.
Pogoda jak zwykle dopisywała. Nie było zbyt gorąco, było poprostu.. idealnie. Niebo nabierało różowych barw, słońce zaczynało zachodzić, a powietrze pachniało tak ‚beztrosko'. Poprawiłam swoją białą bluzę na zamek, i podciągnęłam czarne shorty, z których wyciągnęłam telefon.
Od: Abi🫶🏼
gdzie jestes?
Do: Abi🫶🏼
za dziesiec minut bede. kto juz jest?
Nie miała to być jakaś wielka impreza, po prostu postanowiliśmy się spotkać, na zakończenie wakacji. Dodatkowo pracuje tam jakiś znajomy Tadka.
Od: Abi🫶🏼
szczepan z wika, wygus z olka i ja z tadziem. poznalismy mateusza, ktory tu pracuje. zajebisty jest wiec ruszaj sie!!
Zareagowałam jedynie na tą wiadomość sercem i schowałam telefon.
Odkąd poznaliśmy chłopaków, Abi odrazu znienawidziła Matczaka. Uważa, że Michał nie jest dla mnie odpowiedni i złamie mi serce.
Nawet jeśli ma rację, nie myśle o tym co stanie się jutro, za kilka dni, tygodni czy miesięcy.
Dotarłam pod ciemny bar oświetlony ledami i lampą stojącą obok chodnika. Na parkingu stało kilka samochodów, w tym czarna audi Tadka. Westchnęłam i pociągnęłam w swoją stronę drewniane, ciężkie drzwi. Odrazu uderzył we mnie zapach alkoholu, papierosów i potu, przez co się skrzywiłam. Rozejrzałam się w okół, ale nie dostrzegłam nikogo z moich przyjaciół. Usiadłam więc przy ‚barze' na jednym z czarnych, wysokich krzeseł. Wyciągnęłam iPhona i wybrałam numer Abi, z zamiarem wysłania jej wiadomości. W trakcie pisania, przerwał mi niski głos.
— Coś Ci podać?
— Proszę? - Uniosłam głowę z nad ekranu. Średniego wzrostu szatyn z ciemnymi oczami i równie ciemniejszą karnacją wpatrywał się we mnie.
— Pytałem, czy coś Ci podać.
— Nie, dziękuję.
— A dlaczego jesteś tu sama? Wyglądasz młodo.
— Czekam na przyjaciół. Zresztą, nie muszę Ci się tłumaczyć.
Chłopak pokręcił głową i zarzucił białą ścierkę na ramię.
— Rozpieszczona gówniara.
Barman chyba miał nadzieję, że tego nie usłyszałam, ale jak to mówią-nadzieja matką głupich.
Korzystając z okazji, że odwrócił się i poszedł w nieznanym mi kierunku, pokazałam mu słynnego palca z pozdrowieniami.
Chwilę później, telefon zawibrował, a na wyświetlaczu pojawiło się imię mojej przyjaciółki. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę, i ruszyłam w wyznaczone przez nią miejsce.
— W końcu! - Abi rzuciła mi się na szyję. - Chodź. Poznasz Mateusza i napijesz się drinka, bo Ci zamówiłam.
— Nie chcę dzisiaj dużo pić.
— Dobrze wiemy, że skończysz pijana więc nie gadaj i chodź.
Roześmiana ukazałam białe zęby. Przywitałam się z resztą, i usiadłam obok Tadeusza.
— Mój ulubiony goblin przyszedł.
Mruknął obejmując moją szyję ręką.
— Co?! - Pisnęłam ze śmiechem, i podniosłam się szybko.
— No Ty.
— Goblin? Zaraz zobaczysz Gobliny przed oczami jak dostaniesz w łeb.
Odpowiedziałam na co oboje wybuchliśmy, a reszta powstrzymywała się od cisnących się im na twarz uśmiechów.
— Aha, a ja, to co? - Zapytała blondynka robiąc oczy kota ze Shreka.
— No Ty jesteś najważnieszą i najpiękniejszą kocicą.
Odpowiedział Tadeusz łącząc ich usta w długim pocałunku, a wszyscy skrzyżowaliśmy spojrzenia.
— Fuj. - Mruknął Franek popijając różowego drinka.
— No właśnie, Franio i Ola! Co u was słychać? Jest coś poważnego na rzeczy? - Zapytałam patrząc na nich.
— Znaczy narazie nie, ale..
— Ale jesteśmy na etapie przyjaciół z potrzebami. - Uśmiechnął się blondyn, na co przytaknęłam unosząc kąciki ust. Fajnie, że w końcu mu się układa. Zasługiwał, na kogoś dobrego.
Siedzieliśmy w swoim towarzystwie jeszcze długi czas, a mi po głowie chodziła tylko jedna osoba. Z rozmyśleń wyrwał mnie męski głos. Uniosłam wzrok i zobaczyłam.. Barmana. Tego barmana. Cholera. To ten cały Mateusz?
— O, jesteś! Idalia, poznaj Mateusza. Mateusz, Idalia. - Uśmiechnął się Stanisławski. Kurwa.
Szatyn wytarł dłonie w ścierkę, i lekko uśmiechnął się krzyżując ze mną spojrzenia.
— My się już chyba znamy. - Mruknął.
— Nie znamy, tylko wymieniliśmy wcześniej kilka zdań.
Schowałam ręce do kieszeni bluzy, i skierowałam wzrok na drewniany stół.
— Nic nie mówiłaś. Ale pewnie już wiesz, że Mati jest zajebistym gościem. Uśmiechnęła się blondynka.
— A Idalia jest zajebistą dziewczyną. - Szepnął puszczając mi oczko. Uśmiechnęłam się ironicznie i poprawiłam kaptur.
— Kto się czubi ten się lubi.
Roześmiał się Wygnański.
— Wymieniłam z nim kilka zdań, i już go nie lubię. Więc nic sobie nie wyobrażajcie.
— Ale nieironicznie, pasujecie do siebie.- Tadek zbliżył się do mnie, ale nie wytrzymałam i wyrwałam się z jego ramion z zamiarem opuszczenia lokalu. — Idalia no, to tylko takie żarty. Nie obrażaj się, wróć tu.
Odezwała się do mnie Abigail, ale tylko wywróciłam oczami i poszłam w stronę wyjścia. Przepychałam się pomiędzy starymi typami, popijającymi kolejne piwa w tym barze. Typowy wieczór w Warszawskich restauracjach. Zamożni właściciele wielkich firm, zamiast po pracy jechać do swoich żon, popijają coraz to kolejne kufle piw, obściskując małolaty lecące na ich pieniądze. Potem wracają do domu, opowiadając swoim ukochanym, że musieli zostać po godzinach w pracy. A one naiwne i ślepo zakochane wierzą im, przyrządzając kolację dla swoich dzieci.  Wywróciłam oczami na te myśl, i pchnęłam ciężkie drzwi. Szybko ruszyłam w stronę mokrej od deszczu drogi, aż ktoś pociągnął mnie za nadgarstek.
— Zaczekaj.
Szybko odwróciłam się, ale widząc już dobrze znanego mi barmana, prychnęłam głośno.
— Możesz dać mi spokój? Chciałam miło spędzić wieczór z przyjaciółmi, ale nie bo jakiś idiota miał ochotę mi go zepsuć!
— Przecież ja nic Ci nie zrobiłem! Czemu masz o mnie takie zdanie, jak mnie nawet nie znasz. Zresztą to Ty kazałaś mi spierdalać. - Na początku nie wiedziałam o czym mówi, ale gdy przypomniałam sobie o pokazaniu mu środkowego palca, wybuchłam śmiechem. On to widział?! - I co Cię tak śmieszy? - Zapytał widocznie zdezorientowany.
— Masz rację. Trochę mnie poniosło i nie powinnam Cię oceniać, po wymienieniu kilku zdań. Drink na zgodę, czy coś?
— Palisz? - Popatrzył na mnie, wyciągając z kieszeni jeansów
paczkę czerwonych Marlboro.
— Tylko na specjalne okazje.
— A obecna chwila należy do tych specjalnych?
— No nie wiem.
— Nie daj się prosić.
— Namawiasz mnie na branie używek? - Prychnęłam. - Nie ładnie tak.
— Fakt, przepraszam.
Powiedział poważnie, na co zaczęłam się śmiać.
— Dobra daj. Jeden papieros mi nie zaszkodzi.
— Masz prześliczny uśmiech. Powiedział cicho, gdy usiedliśmy na ławce obok.
— Wiesz co, może nie jesteś taki zły jak myślałam.
— Bardzo mi miło. - Uśmiechnął się promiennie. - Ty też nie jesteś ‚rozpieszczoną gówniarą'.
Wzięłam od niego papierosa i niebieską zapalniczkę.
— Być może nie powinnam o to pytać, ale masz kogoś?
— Mam. To znaczy miałem, ale już nie mam.
— A co się stało?
— Zdradziła mnie z moim najlepszym przyjacielem. - Odpowiedział, a uśmiech odrazu zszedł mu z ust.
— Jeju, przepraszam. Nie powinnam o to pytać. Głupio mi teraz.
— Przestań, nic się nie dzieje.
Ty poznałaś kogoś fajnego?
— Poznałam. Jest bardzo miły. I ma najpiękniejszy uśmiech i oczy jakie kiedykolwiek widziałam.
— No widzisz. Przynajmniej Tobie się układa.
Rozmawialiśmy ze sobą jeszcze z godzinę. Nawet nie wiem kiedy to tak szybko zleciało, bo bardzo fajnie mi się z nim gadało. Jeszcze jakiś czas temu wyśmiałabym osobę, która powiedziałaby mi, że będę mieć tyle wspólnego z tym barmanem.
— Cholera, powinnam już wracać do domu.
— Mamusia będzie zła? - Uśmiechnął się na co przytaknęłam. - Przecież jesteś już dorosła, zostań jeszcze.
— Naprawdę muszę już lecieć. Przekażesz reszcie, że poszłam do domu?
— Jasne, nie ma problemu.
— Dzięki. Muszę przyznać rację Abi. Jesteś naprawdę zajebistym gościem.
Odpowiedziałam na co głośno się zaśmiał. Otworzył ramiona i popatrzył na mnie. Wiedząc co sugeruje, przytuliłam go wtulając się w szarą koszulkę. Było tak.. Przyjemnie. Poczułam spokój i..wolność? Nigdy w życiu nie doświadczyłam takiego uczucia. Zmarszczyłam lekko brwi na tę myśl. Odsunęłam się od szatyna otrzepując bluzę.
— Um, ja już lecę. Do zobaczenia, Mateuszu.
— Do zobaczenia, Idalio.
Wyprostował się przybierając postawę żołnierza. Pokręciłam głową z uśmiechem i odwróciłam się, idąc w stronę ciemnej ulicy. Szłam tak chwilę rozmyślając, aż zobaczyłam męską sylwetkę siedzącą na murku obok. Ciemna postać miała na głowie kaptur, więc nie mogłam przyjrzeć jego twarzy.  Poczułam zapach dymu, i zobaczyłam lecącą w moją stronę białą chmurę. Skrzywiłam twarz i otuliłam się bardziej bluzą. Nie powiem, trochę się wystraszyłam. Przyśpieszyłam, modląc się o bezpieczne dotarcie do domu. 
—Mateusz? Tak się nazywa?
Usłyszałam dobrze znany mi głos.
Westchnęłam głośno.
— Chyba sobie żartujesz w tym momencie. - Odwróciłam się w stronę chłopaka, gdy zeskoczył z murku.
— Ja sobie żartuje? To Ty miziasz się z jakimiś idiotami. Co, ja nie jestem wystarczający? Nie poświęcam Ci odpowiednio czasu?
— O czym Ty mówisz?
— Nie udawaj. Widziałem jak cudownie Ci się z nim gadało.
Roześmiałam się kręcąc głową.
— Śmieszny chyba jesteś.
— Ja jestem śmieszny? Ja się nie obściskuje z jakimiś dziwkami, po tym jak cudownie spędzaliśmy razem czas.
Mówił pretensjonalnie, gestykulując.
— Czy Ty coś teraz sugerujesz? Nie widzisz, że nie widzę świata poza Tobą?
Do cholery Michał!
— Mówisz coś innego, robisz coś innego. Nie wiem, czy mam Ci ufać.
— Kurwa, ogarniesz się?! Za kogo Ty mnie masz?
— Ja mam się ogarnąć? To Ty zachowujesz się jak jakaś gówniara. Jedziemy do domu.
( Polecam puścić sobie piosenkę Davida Kushnera, „Cigarettes" a pózniej „Love in The dark" Adele. - Autorka. )
— Co? Jesteś chyba jakiś nie poważny.
Powiedziałam, ale brunet pociągnął mnie za rękę w stronę samochodu jego rodziców. Nawet nie protestowałam. Nie miałam już siły. To wszystko co działo się w moim życiu odkąd go poznałam, to było za dużo. Wolałam moje spokojne życie sprzed kilku miesięcy.
Wsiadłam do auta próbując się nie popłakać, ale nie wiedziałam czy z frustracji, czy z bezradności.
— O co Ci chodzi, co? - Popatrzyłam na niego. - Tylko przytuliłam Mateusza, do niczego nie do..
— Jeszcze raz usłyszę jego imię, a nie ręczę za siebie. - Mruknął i odpalił samochód. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Nie poznawałam go. Chłopak ruszył ciemną ulicą, i sięgnął po małe pudełeczko, do którego nawet nie musiałam zaglądać. Dobrze wiedziałam, co tam jest.
— Popierdoliło Cię? Chcesz palić i prowadzić? - Oparłam się o drzwi, odwracając się do niego całym ciałem.
- Odezwij się do mnie do cholery!
Michał przetarł twarz dłońmi, jednak każdy ruch robił dosyć nerwowo. Jakby coś go trapiło, lub jednocześnie zostało mu kilka minut życia. Mimo wszystko, nie poznawałam go. Brunet się do mnie nie odzywał całą drogę, więc nawet nie próbowałam. Gdy przyjechaliśmy na Stawki, odrazu wysiadłam z samochodu nie mając zamiaru z nim rozmawiać.
— Chodź tu.
— Teraz nagle odzyskałeś język? Czy może się naćpałeś, i nie wiem, zrozumiałeś swój błąd?
— Chodź ze mną powiedziałem. - Zmrużył oczy mówiąc stanowczo.
Oczekiwałam jakiegoś wytłumaczenia, czegokolwiek. Zresztą, nie zamierzałam iść pieszo pół godziny do domu. Nawet bym nie zasnęła, myśląc cały czas o tym, co zrobiłam nie tak.
Weszliśmy razem do windy, wilgotni od padającego deszczu.
Nigdy nie czułam się tak niezręcznie. Nie odzywaliśmy się do siebie, po prostu staliśmy obok jak nieznajomi.
Gdy weszliśmy do jego mieszkania, znowu się zaczęło. Tym razem, nie krzyczał, nie odzywał się a ja stałam i na niego patrzyłam. Wyciągnął butelkę whisky z szafki, którą nalał do szklanki z lodem. Wziął naczynie, i usiadł na białej sofie spuszczając głowę na dół. Nie mogłam tak stać. Szybko zjawiłam się obok niego, i przyciągnęłam bruneta do siebie. Przytuliłam go mocno, a ten wtulił się we mnie jak małe dziecko w matkę.
— Michał, co się dzieje? Porozmawiaj ze mną, błagam. Powiedz mi o co chodzi, proszę.
Siedzieliśmy tak może z dwadzieścia, albo trzydzieści minut. Straciłam poczucie czasu. Ta chwila była dla mnie wiecznością, a zarazem trwała tak krótko.
— Nie dzisiaj. Jeszcze przyjdzie na to czas. Przepraszam Cię za wszystko.
— Co? O czym Ty mówisz? Za nic mnie nie przepraszaj, rozumiem, że mogłeś się wkurzyć..
Nie dokończyłam, gdy brunet mi przerwał patrząc w oczy.
— Nie chodzi o to. Po prostu Cię przepraszam.
Czy ktoś może mi powiedzieć, o co do cholery, tutaj chodzi? Czy zaraz wyjdzie Wygnański w przebraniu hot doga i zacznie krzyczeć, że to wszystko to nie śmieszny żart? Chyba w życiu nie byłam bardziej zdezorientowana i bezradna niż teraz.
— Czyli nie powiesz mi, co się dzieje? - Odpowiedzi nie uzyskałam, na co przytaknęłam i wstałam. - Jasne. I wiesz co, jesteś strasznie egoistyczny. Nasza relacja to jakiś żart.
— Co?
Brunet wstał z sofy i popatrzył na mnie zmęczonymi oczami.
— To co usłyszałeś. Może lepiej było jakbyśmy się nie poznali?
— Przestań, nie mów tak.
— Nie widzisz tego, jak toksyczni jesteśmy? Kim w ogóle jesteśmy? Głupimi nastolatkami nie wiedzącymi co to miłość. Może powinniśmy zrobić sobie przerwę?
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że za kilka dni wszystko się zmieni. I już nigdy nie będzie tak jak kiedyś.
————
no troche mindfuck co sie dzieje, ale spokojnie kolejne rozdzialy beda inne

Lucky || Mata Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz