2.22

317 12 3
                                    

— No kurwa ruszaj się szybciej! - Krzyknął zirytowany Michał, a Abi popatrzyła na niego mrużąc oczy.
— Może byś mi pomógł tą walizkę wziąć, to by było szybciej.
— A gdzie twój kochaś?
— Na dole.
— No to niech się wróci po twoje rzeczy. Ja mogę wziąć Idalki, ale twoim służącym nie jestem. - Odpowiedział oburzony jak małe dziecko.
— To niezłego se chłopa znalazłaś. - Blondynka popatrzyła na mnie. - Pieprzony banan z wyjebanym ego.
Zaśmiałam się na jej słowa, i razem zeszłyśmy po schodach na dół.
Było przed dwudziestą pierwszą, bo pomyśleliśmy o tym, że gdy wyjedziemy później, nie będzie aż tak gorąco. Po drodze wstąpiliśmy na stacje po jakieś napoje i przekąski, bo mieliśmy przed sobą ponad dwie godziny jazdy.
~~~
— Idalka, wstawaj.
— Hmm? - Mruknęłam otwierając oczy.
— No jesteśmy już na miejscu, całą drogę przespałaś Misia.
Popatrzyłam na Michała, a potem rozejrzałam się. Przede mną stał ogromny dom z wielkim podwórkiem, a na przeciwko niego było jezioro i długie, oświetlone molo.
— To nasz dom?
— No tak, zostajemy tu do szesnastego lipca.
— Boże, piękny jest. - Uśmiechnęłam się wysiadając z auta. Brunet pocałował mnie w czoło, i razem poszliśmy do środka. Dom był tak spory, że całe piętro było tylko dla nas, bo Abi z Tadkiem przejęli parter. Mimo, że z zewnątrz był z drewna, w środku budynek był nowoczesny, i bardzo zadbany. Byłam pod wrażeniem, bo nie spodziewałam się aż takiego efektu. Ogromna szyba w naszej sypialni dodawała jedynie uroku, a łóżko wielkości naszej łazienki w mieszkaniu sprawiało, że moje myśli szalały.
— Chcesz coś pić lub jeść? - Powiedział, a ja popatrzyłam na niego.
— Możesz mi przynieść wodę, ja się położę, bo jestem tak zmęczona, że nie wytrzymam.
Michał skinął na znak zrozumienia i wyszedł z pokoju. Mimo późnej pory, temperatura była dosyć wysoka, a ja ze zmęczenia nie dawałam rady. W dodatku ciągle miałam nudności. Jutro Michała urodziny, i w końcu mu powiem, że zostanie ojcem. Planuje zrobić to na koncercie, kiedyś mówił, że chciałby dowiedzieć się w taki lub podobny sposób.
— Jestem. - Brunet podał mi szklankę, i położył się obok mnie. - Kurwa, stresuje się jutrem.
— Nie masz czym, naprawdę. Twoje koncerty za każdym razem są zajebiste. - Odwróciłam się w jego stronę, rysując palcem różne ślaczki na jego klatce piersiowej.
— Nawet nie chodzi o sam koncert, co jak Franek nie zdąży i go nie będzie? Zawsze występuje cały skład.
Powiedział, nawiązując do Wygnańskiego, który wygrzewał tyłek na Hawajach.
— Dotrze na sto procent, serio, nie myśl o tym.
— Kurwa, mogę zajarać?
Popatrzył na mnie.
— Twoja decyzja.
— Tylko jednego.
— No okej. - Wzdychnęłam.
Brunet niemal zeskoczył z łóżka, i wyciągnął z walizki pudełeczko, w którym trzymał jointy.
— Chcesz też? - Popatrzył kucając, a ja pokręciłam przecząco głową, i włączyłam spotify, na wiszącym naprzeciw łóżka telewizorze. - Nawrt jednego bucha nie chcesz?
— Nawet jednego.
— No spoko. - Matczak odpalił skręta, i wrócił na swoje miejsce, opierając się o tapicerowany zagłówek. W międzyczasie przebrałam się w jego koszulkę i bokserki. Nie miałam na sobie makijażu, więc jedynie umyłam twarz wodą i mydłem. - Swoich ciuchów nie masz? - Popatrzył na mnie oburzony, a ja szybko wskoczyłam obok niego.
— Nie, a co? Problem jakiś?
— Nie. - Zaśmiał się w ten charakterystyczny dla niego sposób. - Everytime I look in your eyes, I look away mesmerized. - Zaśpiewał wers piosenki Destroy Lonely, która właśnie rozbrzmiewała w pokoju.
— And you shine brighter than the stars thag decorate the night sky. - Szepnęłam, uśmiechając się.- Dobranoc, Michaś.
— Dobranoc, Misia.

—————
troche krotki, ale chce zeby w kolejnym rozdziale bylo wiekszosc co zaplanowalam, booo bedzie mocno 

Lucky || Mata Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz