Ten rozdział to kontynuacja poprzedniego.
— Hej! - Lilka przywitała nas, i mocno mnie przytuliła. - Lila jestem.
— Idalia. - Uśmiechnęłam się. - Na żywo jesteś jeszcze śliczniejsza.
Powiedziałam zgodnie z prawdą.
— Jeju, dziękuję, Bardzo mi miło. Chodźcie do środka, Żaba na balkonie już grilla odpala.
Zaśmiała się, co odwzajemniliśmy.
— Szybki jest. - Stwierdził Michał, i poszedł na balkon do Mateusza.
— Możemy później pójść gdzieś na miasto, do starbucks'a czy coś. - Powiedziała, poprawiając top. - Chodźmy do chłopców.
Weszłyśmy razem na taras, gdzie odrazu poznałam się z Żabsonem.
— Idalia jestem. - Uśmiechnęłam się.
— Mati, miło mi. - Chłopak przytulił mnie. - No powiem Ci Matczak, niezłą sztukę wyrwałeś. Pasujecie do siebie.
Pokazał palcem, trzymając w dłoni piwo.
— „Sztukę"? Mateusz, nie ładnie tak. - Lilka zmrużyła oczy, na co się zaśmiałam.
Potem byliśmy razem na mieście, gdzie wstąpiliśmy do jakiejś knajpy. Wróciliśmy do mieszkania Pary przed północą, bo postanowiliśmy się zbierać. Oczywiście nie odbyło się bez tego, że chłopcy musieli się zjarać, pracując nad tekstami.
Siedzieli zamknięci w pokoju, i co chwila się śmiali, natomiast ja z Lilą byłyśmy wciąż na tarasie. Jak na wrzesień, pogoda była zadowalająca.
Popatrzyłam na gwiazdy, podkulając nogi na krześle.
— Jak się poznaliście z Michałem, tak w ogóle? - Blondynka popatrzyła na mnie.
— Trochę zabawna historia, bo pierwszy raz zobaczyłam Michała na żywo na koncercie z Quebo.
— Ten w 2020? - Zapytała.
— Ten w lipcu 2022.
— A, to wiem, miałam na niego jechać z Żabą, ale nasze plany się trochę pokrzyżowały.
— No to po tym koncercie się spotkaliśmy, w sumie przypadkowo. No i jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy wychodzić coraz częściej i jakoś tak.
— No to fajnie, kochacie się, widać to po was.
Lila uśmiechnęła się promiennie.
— Nawet bardzo, ale nie zawsze jest kolorowo.
— Wiadomo, każdy związek tak wygląda. Są jakieś kłótnie, i to normalne. Jak coś, to zawsze możesz napisać i możemy się spotkać, czy pogadać.
— Dziękuję. - Uśmiechnęłam się. - Będziemy się już zbierać, Michał ledwo kontaktuje.
— Mateusz to samo, dorośli, a myślenie nastolatka.
Westchnęła kręcąc głową.
Blondynka zapukała do pokoju w którym chłopcy pracowali, i otworzyła drzwi.
Jeszcze nigdy nie czułam aż tak mocnego zapachu zioła.
— Ja pierdziele, co wyście tu palili? - Zapytała, otwierając okno.
— Dobry towar, a co. U mnie tylko najlepsze. - Mateusz zaśmiał się, kręcąc na krześle.
— Michał, jedziemy już.
— Co tak szybko? - Mruknął.
— Michałek zostaje u nas, nigdzie nie jedziecie. - Żaba machnął ręką.
— Jezu, oni nawet nie są w stanie stać. - Popatrzyłam na nich.
— My nie, ale coś innego za to stoi. - Powiedział Misiek, na co oboje wybuchli śmiechem, jak jakieś dzieci.
— Faktycznie jest źle. Możecie u nas przenocować.
— Napewno? - Popatrzyłam na Lilę.
— Jasne. Mamy wolny pokój, więc to żaden problem.
— No dobrze. Wrócilibyśmy gdyby nie to, że on jest w takim stanie. - Kiwnęłam głową w stronę bruneta. - I to, że boje się jechać jego nową furą. Gdybym coś w niej zrobiła, chyba by mnie zabił.
Zaśmiałam się.
— Znam to skądś. - Westchnęła. - Czyste ręczniki są w łazience, jeśli chcesz się wykąpać. Płyn micelarny i żele w szafce nad lustrem, pościele wam w pokoju i możesz przyjść.
— Jasne, dziękuję.
— Dać Ci jakieś ciuchy?
— Jeśli to nie problem.
Odezwałam się. Nie widziało mi się spać w jeansach i niewygodnym topie.
Poszłam do łazienki zmywając wcześniej makijaż, a Lila przyniosła mi piżamy, składające się z krótkich, przylegających spodenek, i również przylegającego topu.
Wykąpałam się susząc włosy dysonem, i przyszłam do pokoju, gdzie Michał leżał na łóżku w samych bokserkach.
— Lila śpi? - Zapytałam.
— Tak. Mateusz też. - Mruknął patrząc na mnie. - Cholernie seksownie wyglądasz.
Powiedział podnosząc się na łóżku, na co się roześmiałam, spuszczając rolety na dół.
— Idź spać, a nie.
— Nie zasnę teraz. Za bardzo pobudzony jestem.
— A co ja mam Ci poradzić? - Odparłam, i położyłam się obok niego.
— Pomóc.
— W czym?
— W tym. - Pokazał na bokserki, w których widocznie było spore wybrzuszenie. Wybuchłam śmiechem, chowając twarz w poduszkę.
— Sam sobie poradź.
Powiedziałam, chociaż szczerze, wyglądał strasznie dobrze, przez co miałam ochotę.. nie ważne.
— Już ostatnio sobie radziłem sam, i nie podobało mi się. - Popatrzył na mnie oburzony.
— Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. - Powiedziałam oglądając na telefonie zdjęcia, które wcześnie zrobiła mi Lila.
— Przecież mam Ciebie, no weź. Połóż ten telefon no.
Odłożyłam iPhona, i przygryzając wargi, usiadłam na nim okrakiem. Chłopak odrazu złapał mnie za biodra, i przysunął bliżej.
Nachyliłam się nad nim, całując go zaczynając od szyi, kończąc na gumce szarych bokserek.
— Dalej Ci nie przeszło?
— Nawet podnieciło jeszcze bardziej. - Szepnął, sprawnie odwracając mnie na plecy, tak, że to teraz ja leżałam pod nim.
— No to przepraszam, ale chcę spać.
— Nie żartuj sobie nawet. - Popatrzył na mnie poważnie.
— Nie żartuje. Dobranoc.
— Weź przestań. Nie zostawia się samego kompana na polu bitwy.
Roześmiałam się, i pocałowałam go.
— Innym razem Misiek, kocham Cię.
— Obiecujesz?
— Tak. Dobranoc.
— Dobranoc. Też Cię kocham Misia.
Mruknął i wtulił się we mnie.
Może nie koniecznie nie chciałam z nim współżyć, ale po prostu, gdy się zbliżaliśmy do siebie bardziej, dziwnie się czułam. Przypominał mi się Jakub, i to, co mi zrobił. Bałam się, że Michał też może mi to zrobić, mimo, że mu ufam.
~~~
Wstaliśmy po dziesiątej, i zjedliśmy śniadanie przygotowane przez Lilę. Przed dwunastą postanowiliśmy zbierać się do domu.
— Wpadajcie częściej! - Janowska pożegnała nas w drzwiach.
— Jasne, do zobaczenia! - Uśmiechnęłam się do niej. - Jedziemy po psa?
Zapytałam Michała.
— Później. Nie chcę mi się teraz do Wilanowa jechać.
— A to nie problem, że Lucky tyle jest u twoich rodziców?
— Idalia, oni go kochają bardziej niż mnie. Szczególnie moja mama. - Otworzył auto poprawiając włosy, a ja wybuchłam śmiechem. - Taka prawda.
— Nie zaprzeczę.
Po paru minutach byliśmy w domu, gdzie przebrałam się w czyste ubrania, i wykonałam poranną rutynę. Założyłam szare dresy z nike, i czarny top na krótki rękaw.
Zrobiłam lekki makijaż, bo potem jechałam do moich rodziców, i posprzątałam w mieszkaniu. Michał też musiał załatwić kilka spraw, więc nie było go w domu. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc otworzyłam je.
W nich zastałam blondynkę, która kiedyś zaczepiła mnie w windzie, i okrzyczała Lucky'iego.
Popatrzyłam na nią unosząc brwi do góry.
— Jest Michał? - Zapytała.
— A po co Ci Michał? - Dziewczyna miała na sobie spódnicę, która więcej odsłaniała niż zasłaniała, i króciutki top, który za bardzo podkreślał jej spory biust.
— Pytam, czy jest, więc mi odpowiedz.
— Nie, nie ma go.
— Szkoda. Jak będzie to niech do mnie wpadnie.
Blondynka puściła mi oczko, i ruszyła w stronę swojego mieszkania.
— Debilka. - Mruknęłam zamykając drzwi.
Po około godzinie, usłyszałam głos bruneta.
— No hej. - Przywitał się, przytulając mnie od tyłu, i pocałował mnie w szyję. Odwróciłam się w jego stronę, łącząc nasze usta.
— Hej. Ta laska, co okrzyczała mnie i Lucky'iego, się o Ciebie pytała.
— Co? Martyna? Po co?
— Nie wiem po co. Powiedziała, żebyś do niej wpadł.
— Nigdzie nie idę, może mi ssać. - Powiedział a ja popatrzyłam na niego dużymi oczami. - Znaczy nie dosłownie. Nie chciałbym, żeby ona mi ssała, ale wiesz o co chodziło.
— Ta. - Mruknęłam roześmiana. - Jadę do domu, jedziesz ze mną?
— Może innym razem, dużo spraw jeszcze muszą poogarniać.
— Spoko, bo chyba na noc zostanę.
— To jak będziesz chciała to przyjadę. Mogę Cię odwieść, jak chcesz.
— Poradzę sobie. - Uśmiechnęłam się, całując go.
Poszłam do naszego pokoju, gdzie spakowałam potrzebne rzeczy, i żegnając się z Michasiem, pojechałam do rodziców.
————
widzowie jest zle
mam w klasie laske ktorej totalnie nienawidze pomocy
CZYTASZ
Lucky || Mata
Fanfiction„Przecież twoja krew płynie w moich żyłach, powiedz mi, jak mam zapomnieć." ** KSIĄŻKA JEST W TRAKCIE POPRAWEK **