031

450 16 4
                                    

Za chwilę mieliśmy wyjeżdżać z Jakubem do hotelu, który wcześniej zabookował. Przynajmniej mieliśmy to w planach, gdyby nie to, że ktoś je pokrzyżował.
- No cholera jasna, to co Ty robiłeś? - Wydałam się do telefonu, siadając na łóżku. Kuba ewidentnie wkurzony, siedział obok, i przyglądał się sytuacji.
- Zjarałem się i spadłem z okna na beton! Nogę mam całą w gipsie do chuja! - Krzyknął Wygnański.
- I co ja mam z tym faktem zrobić?! - Również się wydzierałam. Oczywiście jest moim przyjacielem, którego bardzo kocham, ale no bez przesady. Był w szpitalu, i już wszystko dobrze. Co ja mogłam mu zrobić w tej sytuacji! Dodatkowo, wszyscy wiedzieli, że o 13:00 mam z Kubą rezerwację w hotelu, a jak na złość, każdy zajmował mi czas.
- No nie wiem, fajnie by było jakbyś to zobaczyła na żywo!
- I mam do Polski przylecieć, żeby twoją raciczkę kurwa obejrzeć? I co jeszcze! Przecież wiesz, że nie mogę. Strasznie bym chciała was wszystkich zobaczyć, szczególnie, że mam urodziny.
- I dlatego my przylecieliśmy do Ciebie. Powiedział zadowolony, i rozłączył się. Kuba wszystko słyszał, bo miałam na głośniku. Chłopak ewidentnie się zirytował, bo krzyknęliśmy „co" w tym samym czasie, różnymi tonami. Po kilku minutach w mieszkaniu rozległo się głośne, i długie pukanie. Razem ruszyliśmy do hall'u, gdzie blondyn otworzył drzwi, ale odrazu został popchany do ściany, i poturbowany przez wielkie walizki. Moim oczom ukazali się wszyscy moi przyjaciele. Jezu.. nie wierzę. Abi razem z Frankiem, Tadkiem, Szczepanem i Wiktorią rzucili się na mnie, krzycząc; „Happy Birthday". Nie wytrzymałam i rozryczałam się jak dziecko. Lubiłam płakać. Robiłam to często, z błahych powodów. Ten jednak nie był byle jakim powodem do płaczu. W końcu osoby, które kochałam ponad życie, zostawiły wszystko, i przyleciały do innego państwa specjalnie dla mnie. Byłam bardzo wdzięczna za takich przyjaciół, i życzyłam ich każdemu.
- Jeju, dziękuję wam. - Zaśmiałam się, wycierając łzy z policzków. Ściągnęłam długi, skórzany płaszcz kładąc go na sofie, i odebrałam tort od Abi, który zaniosłam do kuchni.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniliśmy. - Uśmiechnął się Tadek, gdy wszyscy wygodnie rozsiedli się w salonie.
- Ja tak samo. Strasznie mi was tu brakuje.
- Czyli co, nici z naszego wyjazdu? - Oburzył się Jakub, rzucając kurtką o drewnianą podłogę. Cholera, zapomniałam przez chwilę o jego istnieniu.
- Kurczę, nie obrazisz się, jeśli odmówię? - Zapytałam cicho, wkładając różowe gerbery do wazonu.
- Kurwa, planowałem ten wyjazd od dawna, za wszystko zapłaciłem, a Ty tak po prostu odmawiasz? - Wrzasnął. Wszyscy moi przyjaciele patrzyli raz na mnie, raz na niego. Atmosfera zgęstniała, nawet bardzo.
- Rozumiem, ale widzimy się na codzień. Tęskniłam za moimi przyjaciółmi, i chcę spędzić z nimi czas. Przepraszam, ale są dla mnie jak rodzina.
- A ja nie jestem?
- Ty też jesteś ważny, ale..
- Ale co?
- Ale nie na tyle, na ile my jesteśmy. - Powiedział Tadek wpatrzony w dywan, na co Franek siedzący na fotelu zarechotał głośno.
- Co? Kim Ty w ogóle jesteś typie? - Zapytał niebieskooki, a wszyscy skierowali wzrok na niego.
- Tadeusz Stanisławski. Dla przyjaciół Tadeo, dla Ciebie Pan. - Franek znowu ryknął głośno, widząc wyraźne sfrustrowanie na twarzy Jakuba.
- Słuchaj, jesteś w moim mieszkaniu, więc uważaj na słowa. A Ty, idziesz ze mną. - Zwrócił się do mnie.
- Gdzie?
- Jak to gdzie? Do hotelu.
- Powiedziałam już, że zostaje.
- To w takim razie chociaż ze mną porozmawiać.
- Ale nie mamy o czym! - Uniosłam się.
- Nie rozumiesz, co się do Ciebie mówi? - Odezwała się Abigail. Jak ona zacznie z kimś kłótnie, mało kto ją wygrywa. Dlatego współczułam każdej osobie, która jej podpadnie, i już wiedziałam, że Kuba należy do tego grona.
- A Ty, kim, kurwa jesteś?
- Twoim nowym utrapieniem. - Prychnęła ze śmiechem. - Nie no tak serio, to możemy to wszystko wyjaśnić na luzie. Bez żadnych spin. Idalia dzisiaj i na następne dni jest z nami, później będzie cała twoja.
Powiedziała z dobrymi intencjami, ale  chłopak raczej wziął ją za idiotkę.
- Laska, co Ty gadasz. Możecie wracać do Polski, bo wasza przyjaciółka jest moja.
- A co ona jest, twoją własnością? - Zapytała Williams.
- Jeszcze nie. - „Jeszcze nie"? Co? - Poza tym, chyba każdy woli spędzać czas z drugą połówką, niż bandą pseudo znajomych.
Co, kurwa?
- Ale my nie jesteśmy razem. - Odezwałam się.
- Prawie się ze mną przespałaś, a teraz mówisz, że nie jesteśmy razem?
- Przesadzasz lalusiu. - Warknął Tadek, poruszając nerwowo nogą.
- Jesteście w moim mieszkaniu. Wy wychodzicie, Idalia zostaje. Pasuje?
- Pasuje, ale ja wychodzę z nimi. Nara. - Rzuciłam, wychodząc z mieszkania razem z resztą. Trzasnęłam drzwiami, a wszyscy - Szczególnie Wyguś - wybuchli śmiechem.
- Mnie to nie śmieszy, typ jest pojebany. Sory, że tak mówię, ale stwierdzam fakty. - Odezwał się Tadek.
- Nie zwracajmy już na to uwagi, serio. Cieszę się, że tu jesteście. - Uśmiechnęłam się promiennie, gdy weszliśmy do windy. Jednak i tak było mi przykro, że nie widziałam jednej osoby, która zawsze będzie mieć specjalne miejsce w moim sercu.
- My też się skarbie cieszymy. I nacieszmy się sobą przez trzy dni. - Powiedziała Wiktoria, przytulając się do mojego boku.
- No właśnie, jak tam wasze zaręczyny? Gratulacje! - Przytuliłam ich.
- Świetnie. Wiktoria jest miłością mojego życia, i kocham ją ponad wszystko. Dlatego cieszę się, że chcę ze mną być, aż do śmierci, mam nadzieję. - Para zaśmiała się.
- Kiedy ślub planujecie? - Zapytałam, gdy wysiedliśmy z budynku.
- Jak ciepło się zacznie robić. Maj, może czerwiec.
Przytaknęłam na znak zrozumienia. To wszystko jest tak niesamowite, a za razem tak dziwne. Bardzo cieszę się, że widzę na żywo ich miłość, i to jak się razem rozwijają, bo to uczucie jest czymś cudownym. Szczególnie w ich przypadku. Ale dziwnie patrzy mi się ba to, wiedząc, że jesteśmy prawie w tym samym wieku, a ja nawet nie mam planów na jutro. Nie wiem kim będę za kilka lat, czy w ogóle będę żyć. Staram się żyć teraźniejszością, bo to jest najważniejsze.
~~~
- A pamiętasz Franek, jak w Batorym zrzygałeś się na matematyczkę? - Powiedział przez śmiech Szczepan, na co Abi pisnęła, a każdy zaczął dusić się jeszcze bardziej.
- Co? Czemu orzygałeś nauczycielkę?
- Bo była pojebana!
- I dlatego puściłeś na nią chawta? - Zapytałam wycierając łzy ze śmiechu.
- Jak rano wjebał kanapkę z kotletem i ogórkiem kiszonym i popił mlekiem z colą, nie dziwie się, że drugą stroną nie poszło. - Odpowiedział Krzysiek, a każdy ponowie zaczął się śmiać.
- O mój Boże, brzuch mnie boli. - Westchnęłam.
Siedzieliśmy w dosyć dobrej restauracji ponad dwie godziny. Zaczynało robić się ciemno, bo wcześniej chodziliśmy jeszcze po Londynie, i było już przed dziewiętnastą.
- Zbieramy się za jakiś czas, nie? - Zapytała Wika.
- Jeszcze skoczę na fajkę. Idzie ktoś ze mną? - Powiedział Tadek, na co tylko ja odpowiedziałam.
- Ja idę.
- Ty palisz?
- Ostatnio coraz częściej. - Powiedziałam cicho, zakładając długi płaszcz. Wyszliśmy razem przed restaurację, obok której co jakiś czas przejeżdżały samochody, czy taksówki.
- Jak Ci się tu podoba?
- Może być. Ale strasznie za wami tęsknie. - Oparłam się o czarną barierkę, odpalając camela.
- My za Tobą też. Jednak najbardziej tęskni Michał.
Popatrzyłam na niego, a moje serce zaczęło bić milion razy szybciej.
- Skąd wiesz?
- Bo się do nas nie odzywa. Mieszka z rodzicami, i podobno tylko jara i chleje. Pani Arletta mówiła, że z nim rozmawiała, to powiedział, że ma ochotę na rozmowę tylko z Tobą.
- Dziwne, bo nawet mi życzeń nie napisał. Poza tym, gdyby chciał, to by przyleciał z wami.
- A Ty byś chciała, żeby tu był? Tak szczerze.
Zapytał, a ja poczułam pieczenie pod powiekami.
- Nie wiem. Niby zależy mi na relacji z Kubą, ale Michał zawsze będzie dla mnie kimś wyjątkowym. Nawet jeśli oboje będziemy mieć własne rodziny, będę czuła sentyment do niego i wszystkich rzeczy, które mi się z nim kojarzą. Chciałabym strasznie się z nim zobaczyć, ale z drugiej strony nie chcę go widzieć, bo wiem, że może być gorzej. Nie chcę znowu tęsknić. Mimo, że już to robię.
Powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Byłaś pierwszą dziewczyną, dzięki której się zmienił. Dzięki której znów szczerze się uśmiechał, więc zapewniam Cię, że czuje się tak samo.
Popatrzyłam mu w oczy, czując napływające łzy do moich oczu.
- Tadek, ja go kocham. - Nie wytrzymałam i popłakałam się, a brunet przytulił mnie mocno do siebie. Na Tadeusza zawsze mogłam liczyć, był jak mój starszy brat.
- Rozumiem skarbie. Rozumiem.
Stanisławski mocno mnie do siebie przytulił, głaszcząc po plecach. A ja łkałam, przymrużając mocno oczy.
- Tęsknie za nim. Cholernie tęsknie. I będę go kochać już na zawsze, aż do śmierci.
Taka była prawda. Będę czuć do tego bruneta coś więcej niż tylko przyjaźń, i będę na zawsze mieć z nim najlepsze wspomnienia. Bo był dla mnie najważniejszą osobą pod słońcem, on był moim słońcem. Wszystko mi go przypominało.
„Kawa, brązowa jak jego oczy. I deszcz, który przypomina mi powody, przez które sama łzy wylewałam. Cisza, bo gdy go potrzebowałam, sama zostawałam.
Zachody słońca, bo już nie wrócą, jak nasze chwile, i to jak zapalam świeczkę, licząc, że sobie tym czas umilę. A ona gaśnie, jak nasza miłość. Zima i puste drzewa bez życia, jak jego serce, i to jak wiele miał do ukrycia. I lato, bo się duszę, i nie ma na to rozwiązania. Żadne z nas nie przyzna się przecież do zakochania. Duma nam na to nie pozwala."
———
Wiersz autorstwa klaudiapoems999

Lucky || Mata Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz