— Halo, Idalia, wstawaj!
Zerwałam się, gdy usłyszałam głos Abigail.
— Gdzie jestem? - Zapytałam zmęczonym głosem.
— U mnie.
— Co się stało? - Rozejrzałam się wokół.
- Byłaś wczoraj z nami w barze u Mateusza, no i wyszłaś z nim na dwór. Powiedział, że poszłaś do domu, ale chwilę później zadzwonił do nas Michał, by oznajmić, że zemdlałaś u niego w mieszkaniu. Tak jakby ktoś Ci coś podał. Więc zawiózł Cię do mnie, i dopiero teraz się zbudziłaś.
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Przecież wczoraj czułam się dobrze!
Głowa mi pękała.
— Która jest godzina? - Podniosłam się łapiąc za skroń.
— 9:48. Twoja mama wie, że jesteś u mnie więc spokojnie. Śniadanie masz na dole, potrzebujesz czegoś?
Pokiwałam przecząco głową, bo nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Siedziałam tak wpatrując się w białą szafę przede mną. Sięgnęłam po telefon, i wybrałam numer Michała.
Do: Michał
hej, mozemy pogadac?
Niestety odpowiedzi nie uzyskałam, więc zeszłam na dół czując okropny ból głowy. Abi to zauważyła, bo podeszła szybko do mnie, i pomogła dojść do kanapy.
— Stara, wszystko okej?
— Tak, tylko w głowie mi się kręci i chce mi się wymiotować. Mówiłaś coś o tym, że Michał zadzwonił jak zemdlałam. Wiesz coś więcej?
Już sama nie wiedziałam, czy to wszystko było snem, czy naprawdę pokłóciłam się z Matczakiem.
— Myślę, że z nim powinnaś o tym porozmawiać.
Kiwnęłam głową na znak zrozumienia, i napiłam się wody, którą blondynka mi podała. Mój telefon nagle zawibrował, a na wyświetlaczu pojawiła się ta osoba.
Od: Michał
kiedy? wieczorem jadę do Wrocławia.
Cholera, zapomniałam.
Do: Michał
totalnie wypadło mi to z głowy. Chciałabym porozmawiać o tym, co stało się wczoraj. Nie wiele pamiętam.
Od: Michał
straciłaś przytomność. Nie dziwię się, że mało pamiętasz.
Westchnęłam głośno, łapiąc się za skroń.
— Czyli ta kłótnia z Michałem, to nie był sen?
— Huh? Jaka kłótnia?
— Pokłóciliśmy się wczoraj. Powiedziałam, że musimy się od siebie odciąć. Może to coś znaczy, to jakiś znak.. - Wstałam gwałtownie szybko mówiąc.
— Hej, spokojnie. Żaden znak. Przecież wszyscy czasem się kłócą.
Kiwnęłam tylko głową, i podniosłam ze stolika telefon.
Muszę spotkać się z Michałem, zanim wyjedzie, i porozmawiać o wczorajszym wieczorze.
Do: Michał
Możemy się spotkać, proszę?
Na odpowiedź długo nie musiałam czekać.
Od: Michał
Ok, ale nie mam dużo czasu. za 10 minut w parku świętokrzyskim?
Do: Michał
jestem u Abi, wolalabym tu porozmawiac na osobnosci
Od: Michał
w takim razie przyjadę, zaraz bedeCzułam, że odkąd wróciliśmy z Francji, oddalaliśmy się od siebie. W dodatku prawdopodobnie, niedługo polecę do Londynu, by rozpocząć tam studia. Nikt nie wie co tam się może wydarzyć. Chciałam spędzić z ważnymi dla mnie osobami jak najwięcej czasu.
Westchnęłam, i poszłam na górę.
Założyłam białą bluzę, którą kiedyś zostawiłam u Abigail i czarne spodenki jeansowe. Popatrzyłam jeszcze na moje odbicie w lustrze. Miałam podkrążone oczy, zaczerwienione gałki i rozmazany tusz. Starałam chociaż trochę się ogarnąć, ale na marne. Związałam włosy w niedbałego koka, i popsikałam się szybko brzoskwiniową mgiełką.
Zeszłam na dół i chwilę pogadałam z Abi, gdy Michał zadzwonił, i powiedział, że na mnie czeka. Pożegnałam się z blondynką i wyszłam, żując niespokojnie miętową gumę.
— Hej. - Powiedziałam wsiadając do Range Rovera.
— Cześć, jak się czujesz?
— Jest okej. Chciałabym porozmawiać o tej akcji wczoraj.
— Jedziemy do mnie? Tam na spokojnie pogadamy.
Przytaknęłam zgadzając się.
Nie odzywaliśmy się całą drogę, a ja leżałam oparta o szybę samochodu. Miałam ciągle zawroty głowy, i mdłości.
Po kilkunastu minutach usłyszałam cichy głos bruneta.
— Jesteśmy. - Popatrzyłam na niego mało nie odlatując. - Wszystko dobrze?
— Tak. Możemy iść.
Chłopak lekko kiwnął głową nie spuszczając ze mnie wzroku. Michał pomógł mi iść, mimo, że zapewniałam go, że dam sobie radę. Gdy weszliśmy do jego mieszkania, odrazu przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Przełknęłam ślinę, i stanęłam na środku białego salonu. Po chwili obok mnie zjawił się też Matczak, z dwiema szklankami wody.
— Pokłóciliśmy się wczoraj?
Zapytałam, nie chcąc owijać.
— No, trochę tak.
— I po tym straciłam przytomność?
- Yhm.
— O co w ogóle dokładniej poszło? Mam tylko jakieś przebłyski. - Złapałam się za skroń.
— Mówiłaś coś, że powinniśmy zrobić sobie przerwę i że nasza relacja jest toksyczna.
No tak. Więc to jednak wszystko prawda, i serio mu to powiedziałam. Nagle cały wczorajszy wieczór mi się przypomniał, a ciśnienie aż mi się podniosło. Czemu siedział przed telefonem taki nie wzruszony? Czy jego to w ogóle obchodzi? Boże, widzisz i nie grzmisz.
— Dziwisz mi się? Oddalamy się od siebie każdego dnia. Co jeśli ta kłótnia była jakaś przepowiednią, nie wiem. Jakiś znak?
Wierzę, że wszystko dzieję się po coś. Może to znak, abyśmy zerwali kontakt teraz, by później nie cierpieć? Zresztą, już wystarczająco cierpimy, to nie ma znaczenia.
— Co? - Chłopak stanął obok mnie.
— No nie wiem, nie spędzamy już ze sobą tyle czasu co wcześniej. Nie zauważyłeś tego? Tylko ja się przykładam do tej relacji, a od Ciebie ciężko usłyszeć głupie „Kocham Cię". - Mówiłam coraz szybciej, czując zbierające się łzy pod powiekami.
— Hej, spokojnie. - Michał przyciągnął mnie do siebie, i zamknął w szczelnym uścisku. - Wszystko dobrze, mała. - Wtuliłam się w niego, aż nagle moje nogi zrobiły się jak z waty, a przed oczami pojawiły się mroczki. - Co się dzieje?
— Słabo mi się zrobiło. - Szepnęłam trzymając się go.
— To nie jest normalne. Jesteś ciągle osłabiona, zemdlałabyś już drugi raz. Byłaś z tym u lekarza?
— Nie.
— W takim razie jedziemy do szpitala. - Powiedział stanowczo.
— Przestań, musisz wieczorem jechać do Wrocławia.
— Wrocław może poczekać. Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Chodźmy.
Nawet nie miałam siły protestować. Jego słowa sprawiły, że choć trochę podniósł mnie na duchu. Jestem najważniejsza..? Może jest dla nas jeszcze jakaś nadzieja, i nie wszystko stracone? Oparłam się o jego ramię, czując jak mi się kręci w głowie. Doszliśmy do samochodu, i ruszyliśmy do szpitala. Po drodze Michał oczywiście obdzwonił wszystkich znajomych, więc Abi z Tadkiem byli już w drodze. Nie chciałam informować o tym rodziców, ale niestety - lub stety - i tak połowa mojej rodziny pracowała w szpitalu.
Po jakimś czasie byliśmy na miejscu, gdzie odrazu zrobiło mi się nie dobrze. Jakaś pielęgniarka podeszła do nas, i nam pomogła. Zarejestrowała mnie do przyjaciela rodziny, pana Rutkowskiego. Ten zaprowadził mnie do sali, w której na szczęście byłam sama. Zrobiliśmy jakieś badania, i pielęgniarki pobrały mi krew.
— Co się dzieję Idalio? Czemu wcześniej nie przyszłaś do lekarza? Zapytał ciemno-włosy mężczyzna, z siwymi pasmami.
— Zemdlałam pierwszy raz wczoraj, dzisiaj jedynie czułam się źle, i miałam zawroty głowy.
— Chciało Ci się wymiotować i byłaś osłabiona?
— Tak. Przedwczoraj rano leciała mi krew z nosa, ale dosyć często tak mam, więc nie przejęłam się tym za bardzo.
— Yhm. No dobra, jeszcze zobaczymy co wyjdzie z badań z krwi, teraz proszę wróć do swojej sali, za niedługo będą wyniki. Niech twój chłopak Ci pomoże.
Odparł Pan Marek, na co lekko się uśmiechnęłam. Nie jesteśmy przecież parą. Ten jedynie wziął mnie ‚pod ramię', i zaprowadził do pokoju.
Usiadł na krześle obok, patrząc na brzydkie, szare płytki.
Odezwałam się po chwili.
— Wiesz, że nie musisz tu siedzieć?
— Ale chcę.
— Zaraz przyjedzie Abi, ona się mną zajmie. Ty jedź do Wrocławia, już i tak przekładałeś trasę. Wiem, że koncerty są dla Ciebie ważniejsze niż Ty sam.
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, na co cicho prychnął.
— Nie pojadę stąd, do póki nie będę mieć pewności, że wszystko okej.
— Czemu się mną w ogóle przejmujesz? Przecież Ci na mnie nie zależ..
Nie dokończyłam, bo ten wstał gwałtownie z krzesła.
— Do cholery nie widzisz, że się o Ciebie martwię? Nie widzę poza Tobą świata! Fakt, może nie potrafię tego okazać, ale jesteś dla mnie najważniejszą osobą, jaką znam. Kiedy to zrozumiesz Idalia?
Uświadomiłam sobie jak wielką idiotką jestem. On się starał. Robił wszystko, bym czuła się najlepiej, a ja tego nie zauważałam. Widziałam tylko same wady, żadnych plusów. Nie mogłam tak siedzieć, wstałam, i po prostu go przytuliłam. Najmocniej, jak tylko mogłam. To był jeden z tych czulszych i intymniejszych momentów, kochałam to. Kochałam każdą chwilę z tym chłopakiem, który tak bardzo zmienił moje życie. Ale czy na lepsze? Nie wiem, ale dzięki niemu wiedziałam czym jest życie. Wiedziałam jak cieszyć się każdą chwilą, pomimo, że nie zawsze było najlepiej. Znamy się krótko, ale Michał Matczak pokazał mi świat, o którym marzyłam.
Oderwałam się od niego i popatrzyłam w te piękne, brązowe jak czekolada oczy.
— Kocham Cię najmocniej, przepraszam.
Szepnęłam na co się uśmiechnął i złączył nasze usta w krótkim pocałunku.
— Ja Cię..- Naszą chwilę przerwał dobrze znany mi głos, więc szybko się od siebie oderwaliśmy.
— Cholera Idalia, czemu nic nie mówiłaś, tylko jak zwykle o wszystkim muszę dowiedzieć się od tego barana?
Powiedziała Abi, z szeroko otwartymi oczami. Stałam przerażona patrząc na nią. Boże, wyglądała jak moja matka.
— Miałam zadzwonić, ale..
— Ale co, jeszcze powiedz, że zabrał Ci telefon, albo co gorsza, zabronił się ze mną zadawać! - Krzyczała gestykulując, a ja i Michał staliśmy jak wryci. Tadeusz oparty o drzwi, mało nie wybuchł śmiechem.
— Ej, nie przesadzaj. Aż taki nie jestem, dobra? - Odezwał się Matczak, na co ta wrogo spojrzała w jego stronę.
— Skąd mam wiedzieć jaki jesteś, wystarczy, że znając Cię kilka minut mogłam stwierdzić, że brakuje Ci szarych komórek.
— Laska, chodzisz z Tadeuszem Stanisławskim, i mówisz jaki to ja ułomny nie jestem?
Tym razem Tadek spojrzał na niego, jak na największego wroga. Blondynka podeszła do mnie, położyła siatkę z najprawdopodobniej jedzeniem, i przytuliła mnie mocno. Jej ciężki, słodki perfum połechtał moje nozdrza.
— Dobrze się czujesz Idalka? - Zapytała, na co przytaknęłam. - Przywiozłam Ci jakieś owoce, i sałatkę.
— Dzięki. - Uśmiechnęłam się słabo.
— Wiesz już jakie są wyniki badań?
— Za niedługo mam się dowiedzieć.
Chwilę po tym, do sali wszedł Dr. Rutkowski, z moją kartą.
— Mogę was na chwilę wyprosić?
Zwrócił się do reszty.
— A czy Michał może ze mną zostać?
Zapytałam cicho, i odrazu poczułam wszystkie pary oczu na mnie. Abi była widocznie zdezorientowana.
— No dobrze.
Popatrzyłam na bruneta, który uśmiechnął się tak, że tylko ja mogłam zauważyć jego uniesione kąciki.
Williams z Tadkiem opuścili salę, więc lekarz przeszedł do rzeczy.
— Okej, z badań wyszedł po prostu niedobór żelaza. Dosyć mocny, więc będziesz musiała zostać na obserwacji conajmniej do wieczora.
— Czyli co to znaczy? Anemia?
— Tak, narazie jest stan umiarkowany. Stężenie hemoglobiny wynosi od 8 do 9,9 g/dl.
Patrzyłam na niego, jakby conajmniej rzucał jakieś zaklęcia.
— Czyli podadzą Państwo jej jakieś leki lub kroplówki, i wszystko będzie okej? - Popatrzyłam na Michała.
— Tak, ale będzie musiała przyjeżdzać na częste wizyty, i brać codziennie wyznaczoną dawkę magnezu. Stan pacjentki może pogorszyć się z każdym dniem. Jeśli stężenie hemoglobiny będzie wynosić poniżej 6,5 g/dl, będzie to stan zagrażający życiu.
— Ale dzisiaj będę mogła już wyjść?
— Jeśli podamy Ci kroplówkę, i wszystko będzie okej, to tak.
Chwilę jeszcze porozmawiałam z lekarzem, a gdy wyszedł, do sali odrazu weszła Abi z Tadkiem.
Powiedziałam im wszystko co mówił, na co blondynka oczywiście okrzyczała mnie, że wcześniej tego nie kontrolowałam.
— Stary, jest przed 14. Musimy za niedługi jechać. - Odezwał się Tadeusz.
— Nigdzie nie jadę, jeśli nie będzie ze mną Idalii.
— Nie możesz przekładać koncertu już drugi raz!
Chłopcy zaczęli się kłócić, i to dosyć ostro. Nie wytrzymałam i im przerwałam.
— Przestańcie! Pojedziecie do Wrocławia jeszcze dzisiaj. Ja sobie poradzę, naprawdę.
Michał popatrzył na mnie zmartwionymi oczami.
— Ale ja chcę zostać z Tobą. - Usiadł obok łóżka.
— Poradzę sobie, naprawdę.
— Jesteś pewna?
— Tak, jedź tam i nie zawiedź fanów. Jutro musisz dać z siebie wszystko.
Przytuliłam go jeszcze, na pożegnanie.
— Do zobaczenia Idalio.
— Do zobaczenia Michale. - Uśmiechnęłam się.
CZYTASZ
Lucky || Mata
Fanfiction„Przecież twoja krew płynie w moich żyłach, powiedz mi, jak mam zapomnieć." ** KSIĄŻKA JEST W TRAKCIE POPRAWEK **