2.24

281 15 3
                                    

Michał POV
— Straszysz mnie administracją, wypierdalaj
Przyszła Pani w okularach zadawać pytania mi o hałas,
Okrzyki o zapach browara na ścianach, o to co to za potrawa co gotuje bo jebie na korytarzach, i tak pyta o co kaman jakby kurwa nie wiedziała, patrzy niespokojnym wzrokiem myśli, że widzi wandala
I tak pyta o co kaman a ja krótko odpowiadam „Płace za wynajem no i trochę odpierdalam kurwo"!

Zaśpiewałem ostatnią zwrotkę piosenki, która miała zakończyć dzisiejszy koncert.
— Ja pierdole, to było zajebiste. Dziękuję wam za wszystko, naprawdę. Bo gdyby nie wy, nie byłoby mnie, nie byłoby nas. Dzięki chłopaki. - Popatrzyłem na Tadka, Szczepana i Franka na scenie. - I dzięki Wyguś, że postanowiłeś wrócić do Polski, żeby zagrać ten koncert i nie zawieść fanów. Zróbcie jakiś hałas na koniec.
Popatrzyłem na tłum, który był głośny, jak nigdy. Brakowało mi tego w chuj, jednak cały koncert, myślałem, że nie wytrzymam i się tam poryczę jak bachor. Odjebałem, jak nigdy, i wiem, że nigdy sobie tego nie wybaczę. Po kilku minutach pożegnałem się z tłumem i zszedłem ze sceny zadowolony, jednak gdy byłem już na dole, zerwałem z siebie wszystkie kable i rzuciłem je w kąt, biegnąc jak poparzony.
— Kurwa, gdzie ona jest? - Zapytałem jednej ze stylistek. - Gdzie jest Idalia?
— Gdzieś pojechała. - Odpowiedziała przestraszona, bo krzyczałem takim głosem, że sam siebie nie poznawałem.
— Ja pierdole. - Wyciągnąłem mój telefon, i zacząłem dzwonić do każdego po kolei, bo wiedziałem, że Idalka nie odbierze. Nadal nie docierało do mnie to, co się odjebało. Kochałem ją najbardziej, nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie chciałem jej stracić. Nikt ze znajomych nie odbierał, nawet rodzice Idalii. - Kurwa! - Krzyknąłem głośno. Idalia wzięła moje auto, więc nawet nie mogłem nigdzie jechać.
— Tadek, jedziesz ze mną, albo pożyczasz mi kluczyki do auta.
Stanisławski popatrzył na mnie.
— Popierdoliło Cię? Patrz w jakim Ty stanie jesteś, nigdzie nie jedziesz. Co Ci się kurwa dzieje? Odjebałeś, to teraz się uspokój. Nie zdziwię się, jeśli Idalia Cię teraz zostawi. A ja, powinienem Ci zajebać w pysk, za to co zrobiłeś.
Dopiero skakaliśmy na scenie, udając, że wszystko jest okej. A teraz atmosfera jest tak cholernie spięta. Nawet nie miałem pojęcia gdzie jej szukać. 
Po prostu wsiedliśmy z Tadkiem w jego auto, i zaczęliśmy jechać.
— Co ja odjebałem. - Uderzyłem pięścią w fotel przede mną, bo siedziałem na tylnich siedzeniach.
— Uspokój się. Trzeba było myśleć wcześniej, ale nie, jak zwykle Michałek chce tylko jednego.
Pomyśl lepiej gdzie ona może być.
— Kurwa, staram się myśleć, uwierz. A jak coś się stało?
— Nic się nie stało. Przestań.
Po trzydziestu minutach jazdy mój telefon zaczął dzwonić. Trochę się uspokoiłem, ale słysząc dzwonek iPhona, moje serce zabiło szybciej.
— Kto to? - Zapytał Tadek.
— Nie wiem, nieznany.
— Odbierz.
Tak też zrobiłem.
— Pan Michał Matczak?
— Tak?
— Jest Pan partnerem Idalii Szymańskiej?
— Tak jestem. Coś się stało? - Popatrzyłem na Tadka.
Okazało się, że kobieta z którą rozmawiałem, to recepcjonistka pobliskiego szpitalu. Dzwoniła do rodziców Idalii, którzy jej powiedzieli, by poinformowali również mnie. Kobieta nie chciała mi nic powiedzieć, tylko kazała przyjechać na miejsce natychmiast. Adam z Anną również tu jechali. Mieliśmy do szpitala nie całe trzydzieści kilometrów, ale Tadek jechał tak szybko, że byliśmy tam w dwadzieścia minut. Szybko wbiegłem do szpitala, o mało nie przewracając jakiejś starszej Pani.
— Gdzie ona jest? - Zapytałem zdyszany.
— Nie rozumiem, kto? Proszę podać imię i nazwisko. - Recepcjonistka popatrzyła na mnie.
— Kurwa, Idalia Szymańska. 
— Ma teraz operację na pierwszym piętrze, powinna się już kończyć.
— Operację?
— Tak. Zaprowadzę Pana.
— Ale co się stało?
— Pani doktor Rudnicka wszystko Panu powie.
W głowie miałem już najgorsze scenariusze. Poszedłem na górę razem z recepcjonistką, i usiadłem na szarym plastikowym krześle. Na przeciwko usiadł Tadek, który do kogoś pisał.
— Ja pierdole, gdzie ta doktorka, bo zaraz nie wytrzymam.
Tadek tylko westchnął, bo wiedział, że jego gadanie bym się uspokoił nic nie zdoła.
Po paru minutach z sali operacyjnej wyszli lekarze, z łóżkiem, na którym leżała jakaś kobieta.
— To Idalia? — Wstałem szybko, a wysoka blondynka w stroju lekarskim do mnie podeszła.
— Pan Matczak? 
— Tak. Co się stało?
Nie byłem pewny czy to moja Idalka, bo dziewczyna była zakryta, i miała na sobie resuscytator, który trzymał jeden z lekarzy.
— Pana dziewczyna miała poważny wypadek. Wyjdzie z tego, ale potrzeba trochę czasu. Ma złamaną rękę, i skręconą kostkę. Przykro mi to mówić, ale niestety dziecka nie udało się uratować.
— Dziecka? - Popatrzyłem na nią, a moje serce zabiło szybciej.
— Tak. Pani Idalia była w ciąży, ale chłopczyk nie przeżył. Cud, że z pacjentką jest w miarę dobrze. Gdyby Pan czegoś potrzebował, będę na drugim piętrze.
Blondynka powiedziała spokojnie, z lekkim uśmiechem pełnym współczucia. Kurwa, co? Moja Idalia była w ciąży, i nic mi nie powiedziała? Mieliśmy mieć synka? Nawet nie poczułem kiedy, łzy zaczęły mi się wylewać z oczów jak wodospad. 
— Ja pierdole. - Tadek złapał się za głowę, i stanął obok mnie.
— Kurwa, co ja odjebałem. Gdyby nie to, spełnilibyśmy marzenie. Mielibyśmy synka, a Idalka byłaby zdrowa. Moja Idalia.
Zacząłem chodzić niespokojnie, nie dopuszczając do siebie tej wiadomości.
Po jakimś czasie do szpitala przyjechali wszyscy znajomi, którzy o wszyscym się dowiedzieli. Siedziałem na zimnej podłodze, wyprany z uczuć. To nie mogło się dziać naprawdę. To musiał być koszmar.
Abi popatrzyła na mnie zaszklonymi oczami, i po prostu mocno mnie przytuliła, a reszta uczyniła to razem z nią. Siedzieliśmy na szpitalnej podłodze wtuleni w siebie.  A ja myślałem, że wszystko się w tym momencie zatrzymało, skończyło. Mój świat się zawalił. Moim światem była Idalia, i nasz mały synek. I to wszystko przez moją głupotę.

Lucky || Mata Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz