GO-Skrzydła (#32)

223 6 6
                                        

Tym razem może być smutny one shot, a wiem iż johnlockwriter takie uwielbia. Więc ta historia jest dedykowana dla niego.

&

(Perspektywa Azirapale'a)

Siedziałem w swojej księgarni. Piłem herbatę obsługując co jakiś czas klientów. Był to kolejny słoneczny dzień. W dodatku jak na razie był on spokojny. Nikt poza mną i pewnym demonem nie wiedział o naszych relacjach. Jednak trochę się dziwnie czuje. Jakbym to ja był Ewą która zerwała zakazany owoc w ogrodzie Eden zaś Adamem był Crowley. Nie zapomnę naszego pierwszego poważnego zbliżenia. Nie wierzę, że tak przyjemne rzeczy są brane za grzech. Przecież każdy ma prawo do szczęścia. Nie rozumiem czasem boga. Kiedy klientów już nie było po godzinie siedemnastej postanowiłem zamknąć księgarnie wcześniej. Zamknąłem drzwi na klucz, tabliczkę obróciłem na słowo "zamknięte" po czym zasłoniłem rolety. Poszedłem do mojego telefonu. Wykręciłem numer do demona. Westchnąłem słysząc, że włączyła się poczta.

-Cześć kochany demonie. Przyjedziesz dziś? Zamówię sushi i wezmę nasze ulubione wino. Obejrzymy razem jakiś film, a potem się zobaczy. Później możemy iść do jakiegoś klubu potańczyć. Szczegóły omówimy jak przyjedziesz. Kocham cie Crowley. Do zobaczenia.- Powiedziałem po czym odłożyłem słuchawkę. Liczyłem, że ten przyjdzie. Już miałem się odwracać gdy ktoś uderzył mnie czymś w głowę. Upadłem tracąc przytomność.

&

Obudziłem się nie wiem gdzie. Rozejrzałem się. O nie. To kwatera główna aniołów. Rozejrzałem się przestraszony. Poczułem więzy. Spojrzałem. Byłem przywiązany do krzesła. Usłyszałem warczenie. Nie byle jakie. To było warczenie Crowley'a. Mojego demona. Po chwili został zrzucony tak, że upadł na podłogę. Chyba też niebawem się obudził. Demon na mnie spojrzał. Widziałem dużą ranę na jego czole. Zauważyłem jak Gabriel po chwili mnie mija. Czułem na sobie jego wzrok. Patrzył się na moją osobę jakby się mną brzydził.

-Gabriel o co tu chodzi? Dlaczego mnie związałeś? Co zrobiliście Crowley'owi?- Pytałem się zestresowany zachowaniem archanioła. Po chwili się szarpnąłem tak by się jakoś wyswobodzić z więzów. Nie udało mi się.

-O co? Ty się mnie pytasz Aziraphale o co chodzi? Jak długo miałeś zamiar oszukiwać nas i naszego ojca Boga? Jak długo miałeś zamiar ukrywać, że grzeszysz z demonem? Od jak długo to trwa?- Pytał się mocno wściekł Gabriel. Sparaliżowało mnie momentalnie. Jak się dowiedzieli o moim związku z Gabrielem? Nie odpowiedziałem na jego pytania.- No cóż. Ustaliłem z dołem, że ja zajmę się na twoich oczach tym grzesznikiem. Jeśli będzie jeszcze oddychać będzie widział jak najgorsze demony cie torturują.- Słowa archanioła Gabriela mnie przeraziły. Chciał doprowadzić do mojej śmierci z rąk demonów, a sam doprowadzi do... Miałem łzy w oczach ze strachu. Drgnąłem kiedy kopnął on Crowley'a. Przerażało mnie to jak używa innych "narzędzi". Takich jak bat czy metalowa rura.

-Gabriel przestań! To nie on jest zły lecz ty! Przestań go bić! To go boli! Nic złego nie robimy!- Krzyknąłem ponownie się szarpiąc. Byłem na granicy płaczu widząc jak wygląda mój demon. Pełno ran i krwi.

-Siedź cicho Aziraphale. Inaczej będę musiał ciebie w nieprzyjemny sposób uciszyć.- Wręcz warknął na mnie po czym ponownie zajął się torturami. Błagałem, krzyczałem by przestał lecz poszło to na nic. Poczułem jak moje serce na moment przestaje bić widząc jak archanioł gdzieś idzie.

-Crowley błagam wstań i uciekaj. Ja sobie poradzę.- Mówiłem bliski płaczu widząc jak ten ciężko oddycha leżąc na posadce w kałuży krwi. Spojrzałem słysząc znajomy dźwięk metalu. Odwróciłem głowę lecz oczy mi się rozszerzyły. Gabriel wziął swój płonący miecz.- N-Nie odważysz się!- Krzyknąłem w panice. Ten jedynie na mnie popatrzył trzymając pewnie miecz. Uśmiechnął się przerażająco i zaczął się zbliżać do rannego Crowley'a. Widząc jak staje przed nim i unosi miecz jeszcze mocniej zacząłem się szarpać. Nagle mocniej się szarpnąłem przez co liny pękły. Szybko podbiegłem do rudowłosego demona. Wyłoniłem swoje białe niczym śnieg skrzydła którymi zasłoniłem nas oboje. Krzyknąłem na całe gardło czując mocny ból pleców. Czułem jak coś mokrego mi po nich zaczyna spływać. Wystarczyło dodać dwa do dwóch. Gabriel mi odciął skrzydła. Poczułem jak Crowley mnie złapał kiedy upadałem.- C-Crowley...- Powiedziałem czując ból który spowodował archanioł, że łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Demon pogładził mnie po głowie. W jego oczach widziałem wiele. Wściekłość, przerażenie wręcz dominowały w jego spojrzeniu.

-Ciii aniele. Leż. Zaraz stąd wyjdziemy. Tylko coś załatwię.- Powiedział uspokajało. Jednak wyczułem w jego tonie wściekłość. Poczułem jak mnie okrywa swoją marynarką i kładzie mnie na boku na podłodze. Demon wstał po czym... Nie wiem. Więcej nie pamiętam przez utratę przytomności z bólu i utraty krwi.

&

Powoli zacząłem otwierać oczy. Czułem, że leżę na czymś miękkim oraz, że z każdej strony mi ciepło. Spojrzałem słabym wzrokiem. Leżałem na swojej kanapie okryty kocem. Na stoliku leżała jakaś mała torba, strzykawki z igłami oraz apteczka. Usłyszałem kroki. Spojrzałem. Do pomieszczenia wszedł Crowley. Miał na wiele opatrunków. Szczególnie na klatce i na plecach.

-Aziraphale jak się czujesz? Boli ciebie coś? Jeśli tak to się nie bój. Mam leki. Zabrałem z karetki. Wiem, wiem źle zrobiłem ale byłeś w złym stanie. Plecki musiałem ci zszywać i opatrywać, a leki przeciwbólowe były konieczne gdyby ból się nasilił.- Powiedział Crowley patrząc na mnie i łapiąc przy tym moją rękę. Zignorowałem jego zachowanie. Zdążyłem przywyknąć do tego. Dopiero wtedy poczułem bandaż owinięty tak bym miał zakryte rany na plecach.

-Plecy mnie bolą i... Pić mi się chce.- Powiedziałem na do demon przysunął do mnie plastikowy kubeczek ze słomką. Wziąłem kilka łyków. Poczułem ciepłą herbatę owocową. Położyłem głowę po napiciu się napoju. Zauważyłem jak Crowley wyciąga coś po czym szykuje strzykawkę. Zachowywał się niczym lekarz. Podał mi leki przeciwbólowe. Pilnował mnie. Nie dziwię się. Niedawno zostałem na żywca pozbawiony swoich skrzydeł które miałem od samego swojego początku. Nie wiedziałem co będzie dalej. Ale wiedziałem, że Crowley nie pozwoli by ktoś mnie skrzywdził.

&

Minęło parę tygodni od kiedy Gabriel pozbawił mnie skrzydeł. Pierwsze dni były najgorsze. Musiałem leżeć i nosić pampersy by nie chodzić co kilkanaście minut do łazienki. Jednak z czasem powoli zacząłem wstawać, chodzić i siadać. Oglądałem właśnie swoje plecy. Rany od tej sytuacji się całkiem zagoiły lecz pozostały blizny. Gabriel nie raz przychodził lecz Crowley wyganiał go oskarżając archanioła o moje cierpienie. Spojrzałem na swój brzuch. Nie wiedziałem jakim cudem ale od czterech miesięcy byłem przy nadziei. Mój demon na tą informację szczególnie mnie pilnował. Nosił kartony z dostawami książek czy przywoził do nas zakupy. Kochałem tego demona. Nawet jeśli miałby nastąpić koniec świata wiedziałem, że Anthony J Crowley zabierze nas jak najdalej od niebezpieczeństwa tylko po to by nas chronić. Ochroniłem go przed śmiertelnym ciosem ze strony Gabriela. Lecz zapłaciłem ceną skrzydeł. Blizny na wieki zostaną na mym ciele nie dając zapomnieć, że zaryzykowałem wszystkim by ratować osobę na której mi bardzo zależy.

One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz