HP-Kołysanka (#8)

255 8 0
                                        

(Perspektywa Severusa)

Wyszedłem z łazienki wycierając ręcznikiem swoje kruczoczarne włosy. Byłem w moim domu na ulicy Spinner's End. Jednak nie byłem sam. Była ze mną Hermiona. Tak. Moja uczennica Hermiona Granger. Może różnił nas wiek ale to niczego nie zmieni. Nigdy nie spodziewałem się, że znów będę zakochany. Gdyby Sybilla mi przepowiedziała, że moją partnerką będzie Granger nie uwierzyłbym. Oczywiście Hermiona miała nieprzyjemności ze strony przyjaciół. Właściwie jedynie ze strony Ronalda Weasleya. Szczególnie niektórzy Ślizgoni w tym Malfoy byli wściekli, że moją partnerką jest dziecko mugoli. Lecz Gryfoni nie spodziewali się, że ja wielki Severus Snape, opiekun Slytherinu, najsurowszy nauczyciel i postrach Hogwartu się zakochałem. Oczywiście wiem, że jak poznam rodziców Hermiony to pewnie tego nie zaakceptują. Palnę oczywiście śpiewkę, że jak nie zaakceptują związku córki to ją stracą. Podszedłem do łóżka w którym Hermiona już dawno spała. Położyłem ręcznik na krzesło. Odchyliłem nieco kołdrę i położyłem się by nie obudzić młodej Gryfonki. Przyglądając się ukochanej powoli zasypiałem. Nie musiałem długo czekać by zostać okryty ramionami Morfeusza. Stałem przy stole na stołku podczas robienia ciastek wraz z mamą. Śmiałem się gdy niektóre upieczone ciastka w krzątacie różnych zwierząt poruszały się. Ucichłem słysząc otwieranie drzwi. Mama szybko odłożyła ciastka na tace podając mi w międzyczasie podała mi zrobiony w misce krem. Zacząłem ozdabiać ciastka. Po chwili do kuchni wszedł mój największy koszmar. Mój ojciec.

-Co na obiad?- Zapytał się o dziwo spokojnie podchodząc do stołu.

-Jest twoja ulubiona zupa oraz kurczak.- Powiedziała mama. Spiąłem się gdy tata zabrał mi ciastko które właśnie ozdabiałem.- Co mówiłem o tych ciastkach? Używałaś czarów kretynko?- Warknął. Wkurzył się. Mama od razu zbladła spuszczając głowę.

-Nie Tobias. Nie używałam. A ciastka miały być na deser dla Severusa.- Powiedziała mama zestresowana. Mój ojciec uderzył w stół. Zszedłem ze stołka i odszedłem na bezpieczną odległość na widok tego wyrazu twarzy mamy. Zawsze dawała mi tym znak bym się schował lub odszedł na bezpieczną odległość. Skuliłem się pod ścianą. Zasłoniłem uszy i zamknąłem oczy słysząc jak ojciec bije mamę. Zerknąłem zestresowany. Zaczął zdejmować pas. Podbiegłem zasłaniając mamę. Czując silne uderzenie uderzyłem o szafkę. Ojciec zaczął mnie bić, a mama starała się go uspokoić. Gdy tylko wyszedł spojrzałem na mamę z wyraźnymi śladami pobicia które mama starała się mi opatrzeć. Wieczorem było jeszcze gorzej. Ojciec pijany wrzucił mnie do piwnicy i zamknął w niej. Siedząc na brudnym, starym materacu słyszałem jak mama krzyczy. Krzywdził ją. Mama zawsze mówiła, że jak będę w Hogwarcie będę bezpieczny. Chciałem tam pojechać ale... Jednocześnie się bałem. Bałem się zostawić mamę z tym tyranem. Po długim czasie wróciłem na wakacje do domu. Ukończyłem 15 rok życia. Wszedłem do domu trzymając swoje bagaże. Poszedłem do kuchni w której przebywała moja mama. Podszedłem do niej i odsłoniłem włosy z jej twarzy. Miała podbite oko i siniak na policzku.

-Powinienem go zajebać.- Powiedziałem wściekły patrząc na matkę. Kobieta na mnie spojrzała. No tak. Hogwart mnie zmienił. W wakacje potrafiłem podnieść dłoń na ojca. Zaś podczas roku szkolnego potrafiłem jedynie rzucić jakieś zaklęcie na Potterze i jego paczce. Nie dość, że idioci mnie upokarzali to jeszcze przez nich Lili mnie znienawidziła.

-Severusie.- Powiedziała patrząc na mnie. Fuknąłem.

-Co taka prawda. Zasługuje na to. Wystarczy tylko Avada i po krzyku.- Powiedziałem na maksa wkurwiony.

-Synu proszę uspokój się.- Powiedziała gdy usłyszałem JEGO kroki. Odwróciłem się. Oczywiście jak zwykle doszło do awantury, a następnie do skatowania mnie powodując, że lądowałem w piwnicy. Pod koniec wakacji w pewnej chwili gdy wracałem ze sklepu do domu zauważyłem policję, ministra Knota i karetkę. Podbiegłem.

-Panowie to jej syn. Jak dobrze pamiętam...- Knot nie dokończył ponieważ wbiegłem do domu. Wszędzie było szkło i porozrzucane rzeczy. Wbiegłem do kuchni. To był błąd. W pomieszczeniu było pełno krwi. Na środku pomieszczenia leżało bezwładne ciało... Mojej matki. Była skatowana i miała poderżnięte gardło i podcięte żyły. Poczułem się jakby ktoś zadał mi cios Cruciatusem. Padłem na kolana patrząc się z przerażeniem na martwe już ciało mojej matki która za wszelką cenę starała się mnie chronić. Poderwałem się dysząc głośno. Rozejrzałem się. Czułem łzy na policzkach. Moje serce biło jak szalone. Spojrzałem na Hermionę. Nie było jej. Dosłownie podskoczyłem gdy do pomieszczenia ktoś wszedł. Spojrzałem. Była to Hermiona.

-Sev co ci się śniło?- Zapytała się podchodząc do mnie. Usiadła koło mnie i zaczęła wycierać mi policzki mokre od łez. Otwierałem usta ale nie mogłem nic powiedzieć. Przytuliłem się do dziewczyny która po chwili się położyła obok. Wygodnie się ułożyła i zaczęła mnie przytulać.

-Proszę... Zaśpiewaj mi to co ostatnio.- Poprosiłem wtulony w Gryfonkę która po chwili zaczęła śpiewać cicho kołysankę. Tą samą co śpiewała mi mama. Jedynie obecność Hermiony i jej śpiewanie pomagało mi się uspokoić i zasnąć. Było takie działanie jak działanie eliksiru słodkiego snu.

One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz