Rozdział 14. Ogień.

135 12 5
                                    

Ocknąłem się przywiązany do czegoś. Z tego co wyczułem to było to jakieś niewygodne krzesło. Było mi nie dobrze, a do tego głowa mocno mnie bolała tak jak plecy. Każdy ruch sprawiał mi ból. Rozejrzałem się z wielkim grymasem na twarzy. Dalej byłem w tym magazynie. Usłyszałem cichy, złowieszczy śmiech. Należał do tego samego demona. Spojrzałem w jego kierunku ciężko oddychając. Widziałem lekko rozmazanego demona. Wydawał się rozbawiony całą sytuacją.

-Dałem ci trzy baty, a ty tracisz przytomność? Hmm... Czyżby te blizny na plecach to właśnie od bata jakiego używali Egipcjanie?- Zapytał się zaczynając się po chwili śmiać. Nie odpowiedziałem. Starałem się podnieść lecz czułem mocne więzy.- Aaa... Nigdzie nie pójdziesz aniołeczku. Ale skoro nie wyłaniasz swoich skrzydełek to wezmę na pamiątkę co innego.- Powiedział zaczynając się do mnie zbliżyć. W ręce trzymał szczypce. Przestraszyłem się. Momentalnie zacząłem szarpać ręką gdy demon chwycił ją mocno. Chwycił szczypcami pierwszy paznokieć.- Może załaskotać.- Powiedział z przerażającym uśmiechem na twarzy i szarpną mocno szczypcami. Z mojego gardła wydobył się głośny krzyk spowodowany potwornym bólem. Łzy spływały mi po twarzy czując jak ten szaleńczy demon wyrywa mi paznokieć. Włożył go do jakiegoś pojemnika. Robił tak z kolejnymi paznokciami mojej prawej, a potem lewej ręki. Z bólu zacząłem coraz bardziej płakać. Demon zrzucił mnie z krzesła wcześniej rozwiązując mnie po czym podszedł w jakąś stronę. Płakałem bez przerwy z bólu starając się doczołgać do wyjścia. Jednak niestety nie dałem rady. Z moich ust wyplułem całą zawartość mojego biednego żołądka. Spojrzałem słysząc zbliżające się kroki. Ten cały Arioch uniósł rękę. Trzymał w niej łom którym po chwili zaczął mnie brutalnie bić. Bił po każdej części mojego ciała. Przestał na widok, że ledwo żyje. Kaszlałem ciężko oddychając mając zawroty głowy. Czułem metaliczny posmak w ustach i na wargach. Musiał rozwalić mi nos. Zauważyłem jak podpala budynek po czym zaczął wychodzić. Robiło mi się zimno.

-Mam nadzieję, że pozdrowisz Crowley'a aniołku!- To co powiedział czarnowłosy demon było ostatnim co usłyszałem. Straciłem po raz kolejny przytomność. Błagałem by Crowley lub ktoś inny mnie uratował. Jednak jeśli chodzi o demona to... Wątpię by chciał mieć ze mną coś wspólnego po tej kłótni.

(Perspektywa Crowley'a)

Jechałem swoim pięknym, czarnym bentleyem drogą z włączoną muzyką. Jednak zamiast mojego ukochanego zespołu włączyła się przed chwilą nieco mroczniejsza wersja ,,Can't help falling in love" Elvisa Presley'a. Prędkość z którą pędziłem była o wiele za wielka jak dla ludzi. Ale nie dla mnie. Kochałem szybką jazdę. Ta adrenalina krążąca po moich żyłach... Coś niesamowitego. Jednak teraz adrenalina była zdecydowanie wyżej niż kiedykolwiek. Wciąż nie mogłem odnaleźć Aziraphale'a. Ta krew w jego księgarni mnie niepokoiła. Jeśli się skaleczył debil jeden przywalę mu. Spojrzałem w pewnej chwili w lusterko wsteczne. No jeszcze mi policji brakowało. No zajebiście wręcz. Zacząłem powoli hamować gdy dwa radiowozy, trzy straże pożarne oraz jedna karetka pogotowia wyprzedziły mnie. Byłem w szoku nie powiem.

-Co do chuja?- Zapytałem się sam siebie po czym wciskając gaz zacząłem szybciej jechać. Wyprzedziłem karetkę i wozy strażackie. Wziąłem głęboki oddech. W powietrzu przez uchylone okno w pojeździe wyczułem spaliny oraz... Zapach Aziraphale'a. Momentalnie przyśpieszyłem. W oddali zauważyłem palący się jakiś pieprzony magazyn. Zahamowałem będąc prawie przy budynku. Wysiadłem z auta.

Zakazany OwocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz