Rozdział 17. Uspokojenie.

133 11 0
                                    

(Perspektywa Crowley'a)

Czekałem pod tą jebaną salą chyba z trzy godziny. Może i więcej. Sam już nie jestem pewien. Chodziłem po korytarzu, spałem, bawiłem się telefonem, a nawet waliłem łbem o ścianę. Przez to ostatnie pielęgniarki myślały, że jestem świrem. Spojrzałem gdy drzwi się otworzyły.

-Jest pan z rodziny mojego pacjenta? Nazywa się on Az...- Przerwał wypowiedź mężczyzna jakby zastanawiał się jak nazywa się go pacjent.

-Aziraphale. On poza mną nie ma nikogo.- Powiedziałem opierając się o ścianę. Mężczyzna na moje słowa podrapał się po karku.

-Ah tak przepraszam. Z pacjentem jest już lepiej. Zatamowaliśmy krwotok wewnętrzny. Będzie potrzebować paru rzeczy. Zostanie tu na trochę by mógł się zregenerować.- Powiedział lekarz na co skinąłem głową. Udałem się za nim na jakiś oddział gdzie zauważyłem w jednej z sal Aziraphale'a. Leżał okryty kołdrą i wydawał się jakby spokojnie spał. Ubrałem coś w rodzaju płaszcza jednak nim nie było. Nie wiem jak to się nazywa profesjonalnie. Wszedłem do środka i usiadłem przy aniele. Widziałem sporo śladów od uderzeń na jego twarzy oraz opatrunki na palcach w miejscach paznokci. W środku wrzałem z wściekłości. Nikt nie poratuje tego który podniósł dłoń na niego.

(Perspektywa Aziraphale'a)

Na początku było mi za gorąco, a następnie zrobiło mi się wręcz lodowato jakbym był bez ubrań na dworze w czasie mroźnej zimy. Słyszałem krzyki Crowley'a i poczułem jak robi mi się cieplej. Zacząłem powoli uchylać powieki. Słyszałem jak przez echo jakieś pikanie. Rozejrzałem się po pomieszczeniu rozmazanym wzrokiem. Zamrugałem kilka razy widząc cień postaci koło mnie. Kiedy obraz się wyostrzył ujrzałem Crowley'a. Siedział przy mnie patrząc na moją osobę.

-Aziraphale. Słyszysz mnie?- Zapytał się demon na co ja mruknąłem na potwierdzenie. Spowodowało to u mnie atak kaszlu przez co przysunął on butelkę wody. W butelce była słomka. Chciałem ją poprawić ale gdy poruszyłem za mocno palcami skrzywiłem się z bólu. Demon włożył plastikową słomkę do moich ust przez co powoli zacząłem pić lekko zimną wodę.- Lepiej się czujesz? Coś pamiętasz? Kto ci to zrobił?- Zadawał pytania. Mimo kamiennej twarzy ściskał rękę na kołdrze. Pomyślałem chwilę by przypomnieć sobie to co się wydarzyło.

-Wyszedłeś z księgarni, a ja układałem książki. Ktoś wszedł. Myślałem, że to ty ale... Dostałem cios w głowę. Kiedy się ocknąłem ta osoba wymieniła ze mną parę słów. Mówił, że jak wyłonię swoje skrzydła to mi je odbierze na pamiątkę. Po czym uderzyła mnie batem. Zamroczyło mnie po czym... Wyrwał mi paznokcie. Rzucił mną o podłogę i zaczął bić łomem. Przedstawił się jako Arioch.- Powiedziałem cicho co jakiś czas głęboko oddychając przez nos. Crowley coś mrukną pod nosem. Spojrzałem gdy ktoś do nas podszedł. Był to mężczyzna o blond włosach i szczerym uśmiechem.

-Witamy wśród żywych panie Aziraphale. Jestem doktor John Watson.- Powiedział po czym się nieco zaśmiał.- Wiem mogę nieco przypominać kompana słynnego detektywa. Ale cóż mam nadzieje, że czuje się pan o wiele lepiej.- Powiedział lekarz siadając po mojej drugiej stronie.

-Właśnie Aziraphale powiedział mi, że praktycznie nic nie pamięta. Jedynie to co ten człowiek mu robił.- Powiedział Crowley na co potwierdzając skinąłem głową. Lekarz ostrożnie poklepał moje ramię.

-Dobrze rozumiem. Przekażę policji by dziś pana nie męczyli. Potrzebuje pan ciszy i spokoju. Pana przyjaciel zapewne przyniesie jutro pana rzeczy by czuł się pan o wiele lepiej.- Powiedział mężczyzna przyglądając się mi. Spojrzałem na Crowley'a. Nie lubiłem kłamstwa ale w takiej sytuacji było ono konieczne.

Zakazany OwocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz