Rozdział 28. Odpoczynek.

96 7 2
                                    

Minęły trzy dni od dnia kiedy Crowley wybudził się po wypadku. Na szczęście znalazłem jego bentleya i za pomocą cudu naprawiłem go do stanu przed wypadkiem. Liczyłem, że demon prędko wyjdzie ze szpitala bo wiem jak nienawidzi nic nie robić. Plus był taki, że wyżyje się na swoich roślinach. Właśnie wszedłem do sali gdzie siedział w łóżku nie zadowolony demon. Spojrzał na mnie kiedy pielęgniarka zabrała niezbyt apetycznie wyglądające jedzenie.

-No nareszcie. Powiedz mi, że chodź ty masz coś jadalnego.- Powiedział zdenerwowanym głosem Crowley. Usiadłem koło niego na krześle przy łóżku. Wyciągnąłem ze swojej torby pudełko śniadaniowe.

-Zrobiłem kanapki i ogrzałem dwie parówki. Proszę. Zjedz ile chcesz.- Powiedziałem podając mu pudełko i otwierając je w międzyczasie. Crowley na widok jedzenia zaczął je jeść ze smakiem. Aż byłem w szoku. W końcu Crowley nigdy nie je jedzenia, a jedynie pije alkohol. Dobrze, że ma słabość do dzieci i pod wpływem nie prowadzi.- Pomyślałem, że naprawię ci telefon i... Ściągnąłem na niego kilka twoich ulubionych utworów oraz dodałem słuchawki byś nie przeszkadzał innym.- Powiedziałem kładąc na szafkę telefon ze słuchawkami. Gdy demon nie patrzył położyłem mu pod telefon trzy książki. Sądziłem, że te klimaty książek mu się spodobają. W końcu jest demonem. Po kilku minutach wróciłem do swojej księgarni gdzie zająłem się swoimi zajęciami. W czasie sprzątania obsługiwałem klientów który przychodzili z zamiarem zakupu jakiejś książki. Pojawiła się nawet kobieta w ciąży więc pomogłem jej wybrać odpowiednie książki dotyczących opieki nad dzieckiem. Po zamknięciu księgarni zacząłem czyścić podłogę. Mógłbym użyć cudu ale czasem warto zrobić to ręcznie. Po wykonaniu kolejnych czynności przebrałem się w swoją piżamę po czym po ciepłym posiłku udałem się spać. Spacerowałem spokojnie po Londynie w którego powietrzu była wyczuwalna miłość. Widziałem przez lata jak święto Świętego Walentego, a właściwie Walentynki się rozwijają. Od wielu godzin nie miałem kontaktu z Crowley'em. Znam go doskonale i potrafi wykonać jakiś numer. Po długim spacerze dotarłem do swojej księgarni. Otworzyłem drzwi kluczami po czym wszedłem do środka. Nagle zauważyłem na moim biurku wielki kosz. Był po brzegi wypełniony różnymi kwiatami. Głównie czerwonymi różami. Byłem mile zaskoczony koszem kwiatów. Kiedy do niego podszedłem widziałem jak kwiaty pięknie wyglądają oraz pachną. Zacząłem szukać ostrożnie w koszyku i poza nim jakiegoś liściku. W pewnej chwili znalazłem czerwoną, a wręcz w kolorze ognia kartkę w kształcie serca. Otworzyłem je.

-Spotkajmy się w naszym parku aniele. Wieczorem. Podpisano C.- Przeczytałem spokojnie. Od razu rozpoznałem pismo Crowley'a. Uśmiechnąłem się szeroko. Zacząłem się powoli szykować. Kiedy tylko zbliżał się wieczór pojechałem taksówką prosto do parku. Ciągle zastanawiało mnie dlaczego chce bym przyszedł do parku wieczorem. Jednak wiem, że musiałem być cierpliwy. Kiedy tylko przybyłem tam widziałem Crowley'a z bukietem róż. Właśnie chciał mi coś powiedzieć ale... Obudziłem się i byłem wściekły za to, że nie dowiedziałem się co Crowley ze snu chciał mi przekazać. Było jak w moich książkach o miłości. Główna bohaterka śni o swojej miłości życia, a gdy ma dojść do czegoś wspaniałego sen zostaje przerwany. To bardzo okrutne ale buduje też napięcie u czytelnika.

Zakazany OwocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz