23 - 2.3 Sally

140 10 1
                                        

Od moich ostatnich korepetycji minęło kilka dni, a Heather zdążyła już kilkukrotnie wypytać mnie o relację moją i mojego przyjaciela. Oczywiście miałam rację; dziewczyna po wyjściu Olivera od razu zaczęła swój atak. Ba, ona nawet nie poczekała aż wyjdzie. Wystarczył moment, w którym chłopak poszedł do toalety, a Heat już wymierzyła we mnie setką pytań i tandetnymi sugestiami.

Miałam jej czasami dość. Zwłaszcza po tym ciągłym kontrolowaniu i jak to lubiła nazywać po "badaniu terenu". Na szczęście nie zamierzała powiedzieć o tym Rowanowi czy Mauren. Nawet nie musiałam jej o to prosić, sama zaczęła ten temat. Sama to zaproponowała, a ja byłam jej za to bardzo wdzięczna. Jednak nie mogłam zapomnieć o dwóch warunkach, które na mnie wymusiła. Po pierwsze po jakimś czasie miałam wyśpiewać całą prawdę, po drugie miałam być szczęśliwa i wykorzystywać każdą wolną chwilę.

Tandetne. Miałam tego świadomość, naprawdę, ale to było tak bardzo w stylu mojej przyjaciółki.

Tak wykorzystywałam każdy moment, że właśnie siedziałam w samochodzie Olivera, jadąc po jego braci, którzy mieli niedługo wrócić z wycieczki do Los Angeles. Zazdrościłam im tego bardzo. Sama bym chciała się tam wybrać.

Co prawda mieliśmy z Long Beach tylko godzinę drogi, ale nigdy nie było na to czasu czy okazji. Może kiedyś.

– Naprawdę musimy? – zapytał mnie Oliver, gdy tylko poinformowałam go, że najpierw musimy zatrzymać się w pobliskim supermarkecie, ponieważ chciałam coś kupić.

Ostatnim razem, gdy zajmowałam się dzieciakami, obiecałam im, że przyniosę moje ulubione czekoladowe cukierki, które tak uwielbiałam w dzieciństwie, a o których chłopcy w ogóle nie kojarzyli.

– Musimy. Obiecałam im cukierki. – Przypomniałam mu o pysznościach, których nie jadłam wieki.

Nie miałam zamiaru tego zmieniać w tej chwili, ale musiałam nauczyć dzieciaki, co dobre.

– Nic im się nie stanie, jak...

– Zawsze dotrzymuje obietnicy. Oliver, no weź. To zajmie dosłownie chwilę. Pobiegnę tam, kupię i jedziemy dalej. – Próbowałam go przekonać.

Spojrzałam na chłopaka, który lekko się uśmiechał. Tak, jak zawsze trzymał tylko jedną rękę kierownicę, a drugą miał luźno opuszczoną.

Nie bałam się już z nim jeździć. Jego spokój za kółkiem, powodował, że czułam się naprawdę komfortowo. Bezpiecznie.

Często tak się czułam w jego towarzystwie, no może oprócz kilku momentów, w których po mojej głowie chodziło masę głupich pomysłów, a zachowanie Olivera potęgowało mój mętlik, który i tak przez jego osobę miałam już spory.

Działał na mnie dziwnie. Momentami mi się to podobało, a innymi chwilami czułam przerażenie, ponieważ nie wiedziałam, co się działo.

– Ładnie prosisz? – drążył dalej, zerkając na mnie przez chwilę. – A co będe mieć w zamian?

– Czy nie możesz zrobić czegoś bezinteresownie?

– Mogę, ale nie wiem, czy chcę.

Jak on mnie czasami denerwował. O, boże.

– Jesteś okropny, wiesz o tym?

Chłopak się tylko głośno zaśmiał, ale po chwili skręcił na parking sklepu. Uśmiechnęłam się na ten widok.

– Dobra, znaj moje dobre serce. – Zgasił silnik. – Tylko może nie biegnij, bo znając twoje szczęście zaraz coś ci się stanie.

Przyglądał się mi uważnie, lustrując każdy kawałek mojej twarzy, przez co zaschło mi w gardle.

Zakazany I & IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz