3. Oliver

296 12 3
                                        

Na ognisku — na które swoją drogą się wprosiliśmy  — było naprawdę masę ludzi.

Jednak ja głównie spędzałem czas ze swoimi znajomymi. Zresztą jak zawsze. Siedzieliśmy wszyscy przy barku, który był najlepszą rzeczą na tej imprezie. Mógł to potwierdzić każdy. Co prawda, ja nie miałem dużego z niego pożytku, bo robiłem dziś za cholernego taksówkarza, czego po prostu nie znosiłem.

Lubiłem jeździć. Nawet bardzo. To było coś świetnego. Można było poczuć odrobinę adrenaliny, a przede wszystkim wolność, ale po prostu nie znosiłem być wykorzystywany. A tak właśnie się czułem w tamtej chwili. Zawsze to na mnie wypadała ta fucha, a co się z nią również wiązało? Niańczenie ich wszystkich, bo tylko ja z naszego towarzystwa byłem trzeźwy.

Prawda, John i Nick są dla mnie jak bracia, jak lepsza wersja braci, których miałem, ale czasami nie można było ich spuścić z oczu. Dobra, ja też nie zawsze należałem do tych najbardziej odpowiedzialnych, ale i tak grzechem byłoby nas porównać. Zawsze musieli coś odjebać, taki już był ich urok.

Na imprezie nic się nie działo i nie ukrywałem faktu, że trochę mnie to rozczarowało. Laska, która to organizowała, zapowiadała coś niesamowitego, a na dobrą sprawę niczego takiego tu nie było.

Jedynie dziewczyny się lekko wstawiły po pierwszej godzinie. Wiedziałem, że będę musiał się nimi dziś zająć.

Prychnąłem kolejnym raz, gdy spojrzałem na siedzące obok mnie towarzyszki. 

Uważałem, że pić trzeba umieć, a jak nie — to przykro mi, zabawa z alkoholem się kończyła. Nigdy nie rozumiałem osób, które piły bez umiaru, a potem odwalały jakiś chore akcje.

John wypił już kolejną butelkę, ale nieźle się trzymał, o wiele lepiej niż dziewczyny, które pochłonęły o połowę mniej. Chłopak miał mocną głowę, chyba tylko raz wrócił do domu wyraźnie schlany po zerwaniu ze Sky. Na szczęście w domu była jego siostra i pomogła mu dojść do siebie, ale bez porządnego opieprzu się nie obeszło. Sally lubiła kontrolować. Czasami przesadzała z tym, ale mój przyjaciel też się do tego przyczynił.

- Przyznaj się, że tchórzysz. — Usłyszałem sarkastyczny głos Alexa, który ewidentnie chciał podpuścić mojego przyjaciela.

Chłopak był wciekły na Johna za ostatnie pobicie, które zgłosił nawet na policje. Mimo że był, jak sądził, strasznie poszkodowany, sam prowokował swojego 'oprawce'. 

Nie dawał za wygraną, zresztą tak samo jak blondyn.

- Odpuść. - Stanąłem pomiędzy nimi.

Nie mogłem pozwolić, by John coś mu zrobił. Kolejna bójka nawet nie wchodziła w grę. Co jak co, ale to by się skończyło gorzej niż źle.

- A co twój przyjaciel nie ma języka? Nie umie mówić? - Teraz przysunął się do mnie, chcąc mnie delikatnie wyprowadzić z równowagi. 

Jednak nie wiem, co by musiało się stać, by to mu się udało. Zawsze towarzyszył mi stoicki spokój, przeciwieństwie do Johna, którego charakteryzowała impulsywność i gwałtowność.

Jak tak dłużej myślałem, to mogłem stwierdzić, że był tym bardzo podobny do swojej siostry. Sally też najpierw robiła, potem myślała. Jednak nie miałem zamiaru mówić tego głośno. Chciałem jeszcze trochę pożyć.

- Ma, ale nie marnuje czasu na mało istotne rozmowy — sarknąłem.

- John, twój przydupas chyba mnie właśnie obraził — odezwał się tym razem do mojego przyjaciela.

- Pierdol się — powiedział krótko i się znów napił.

- Bo zaraz pomyślę, że naprawdę się boisz. — Przybliżył się do niego, mimo że stałem nadal w środku. - Boisz się, że znów ze mną przegrasz tak jak ostatnio, co? Drugie miejsce boli, prawda? - ciągnął dalej.

Zakazany I & IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz