25 - 2.5 Sally

121 7 0
                                    

Kolejne popołudnie z Oliverem. Zresztą nie było dnia, żebyśmy chociaż nie widzieli się przelotnie i nie wymienili ze sobą paru zdań, a już o wiadomościach nie wspominając.

Tym razem jednak byłam zła, że chłopak siedział naprzeciwko mnie w kawiarni, do której właśnie weszliśmy. Źle się czuł, co było widać na pierwszy rzut oka. Był strasznie blady, oczy miał lekko szkliste, a do tego ciągle smarkał. Ewidentnie coś go brało, więc powinien zostać w domu, by nie pozwolić paskudztwu się rozwinąć, ale nie. Oczywiście musiał postawić na swoim.

- Powinieneś siedzieć w domu - kontynuowałam, ponieważ zależało mi na tym, by w końcu to zrozumiał.

Tak byłoby lepiej.

- Mówiłaś to - powiedział lekceważąco. - Chyba z milion razy.

Dlaczego on nie mógł zrobić tak prostej rzeczy? W dodatku olewał mnie kompletnie, przeglądając menu. Poważnie? Nie musiał tego robić. Nawet, ja wiedziałam, co wybierze. Czekoladowy koktajl i gofra z owocami.

- A ty mnie dalej nie słuchasz.

Kichnął, na co przewróciłam oczami. Właśnie o tym mówiłam.

- Bo gadasz głupoty. Nic mi nie jest, skarbie. - Kichnął.

Boże, trzymaj mnie! Byłam na skraju wytrzymałości! Jak można być tak upartym. Ja chciałam tylko jego dobra. Chciałam, by ten dureń nie rozchorował się jeszcze bardziej, czy to było aż takie złe?

- Właśnie widzę.

- Poważnie nie umieram. - Zaśmiał się. Chciałam coś powiedzieć, już nawet otwierałam buzię, kiedy usłyszałam: - Wolę spędzić czas z tobą niż gnić bezczynnie w domu, czy to coś złego? - Spojrzał na mnie, wyczekując na odpowiedź.

Zamknęłam usta, układając je w wąską linie. Zgasił mnie tym jednym zdaniem.

Jak ja mogłam się niego gniewać czy być zła, gdy mówił mi takie rzeczy?

Manipulant. Cholerny manipulant.

Wzięłam głęboki oddech, położyłam ręce na stoliku, opierają się na nich i łącząc palce swoich rąk, a następnie powoli odpowiedziałam:

- Jesteś nieodpowiedzialny. - Uśmiechnął się.

Czy mógł teraz tego nie robić? Chociaż w momencie, gdy próbowałam go opieprzać? Widząc jego uśmiech, miękłam.

- Żeby to pierwszy raz.

Znów kichnął.

Ja naprawdę rozumiałam. Przecież też wolałabym z nim spędzić czas, ale jednak zdrowie to zdrowie. Było najważniejsze.

- Oliver... - zaczęłam, ale przerwał mi.

- To, co zamawiamy?

Poważnie?

Miałam ochotę to skomentować, ale koniec w końcu tego nie zrobiłam. Nie chciałam się z nim kłócić.

- Koktajl czekoladowy, ten co ostatnio.

Przyglądał mi się uważnie, następnie skierował swój wzrok na ścianę. Chwilę tak myślał, a następnie znów odwrócił się w moją stronę. Dwa razy otwierał usta, ale po chwili je zamykał, dopiero za trzecim razem słowa wyleciały.

- Skarbie, nic dziś nie jadłaś.

Wiedziałam, że w końcu o tym wspomni. Trudno było tego nie zauważyć. To była kwestia czasu.

Wzięłam głęboki oddech, bo wiedziałam, co mnie czekało.

Ja naprawdę się starałam. Jadłam już normalnie.

Zakazany I & IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz