37 - 2.17 Sally

85 7 10
                                    


Taka mała niespodzianka! Komu się podoba?

Rozdział, na który czekaliście od tak dawna... Ale więcej nie zdradzę, bo musicie sami przeczytać!

Jeśli będzie aktywni, rozdział pojawi się jeszcze jutro!

Miłego czytania

Od wizyty u Rowana a zarazem od informacji, która rozdarła moje serce minęło parę dni. Do końca tamtego dnia płakałam w ramionach mojego chłopaka. Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że ona to zrobiła. Czułam się winna. Może powinnam zrobić coś inaczej?

Czy czułam się po tych kilku dniach lepiej? Zdecydowanie. Uspokoiłam się. I to dzięki Oliverowi, ponieważ sama bym sobie z tym nie poradziła. To on mnie uświadomił, że nie mogę się za to obwiniać.

Właśnie stałam na ulicy za miastem, gdzie nie było nigdy ruchu. Naprawdę sporadycznie przejeżdżało tędy jakieś auto, a o spacerujących pieszych nawet nie było mowy. Tu po prostu nie było nic. Drzewa i droga. Czułam się sparaliżowana. Przerażało mnie to, co miało zaraz nadejść. Nie byłam na to gotowa. Niby wiedziałam, na co się pisałam, jednak w tej chwili to wszystko wyparowało. Pojawił się ogromny strach i stres z tym związany.

– Nie przesadzaj. – Głos Olivera przebił się przez chaos w mojej głowię. Spojrzałam na nią i szybko spiorunowałam go wzrokiem.

– Nie przesadzam, Oliver. To najgłupszy pomysł na świecie – pisnęłam.

Naprawdę byłam przerażona.

– Powiedziałaś, że to zrobisz.

– Myślałam, że żartujesz – Od razu wykrzyknęłam, broniąc się głupio.

Byłam głupia.

Naprawdę tak myślałam, dlatego przyjęłam wyzwanie... Teraz tego żałowałam.

– Przestań. Całe dnie zamartwiasz się albo uczelnią albo Johnem czy tym co się stało... Zajmiesz głowę w końcu czymś innym, trochę się zresetujesz.

– Tak, a potem się zabije. – sarknęłam w nerwach – Oliver, dobrze wiesz że nie umiem... – jęknęłam, nie kończąc zdania.

Poczułam po chwili jego dłoń na swojej. Uścisnął ją, przez moje serce już aż tak nie wariowało, a przynajmniej nie ze strachu.

– Uspokój się słoneczko. Wdech i wydech – powiedział, drugą ręką głaszcząc mój policzek i zjeżdżając na kącik ust. Znów te motyle. – Panikujesz, a nie masz czym. Będę przy tobie, tak? – powiedział łagodnie, przyglądając się mi. – Poza tym obiecałaś, że to zrobisz jeśli ja ubiorę tę różową, z jednorożcem i jego brokatowym pierdem koszulkę. – Cały czas podkreślał, co to była za koszulka, czekając aż pogratuluję mu tego poświęcenia. – Zrobiłem to.

Naprawdę to zrobił.

Ubrał tę pieprzoną koszulkę, gdy szedł z chłopakami do klubu. Sama widziałam. Wysłał zdjęcie, a raczej zrobiła do Camilla za niego.

Był nienormalny. Ja też, myśląc że tego nie zrobi. Przecież to był Oliver.

– Ale...

– To nie jest trudne. Wszystko ci najpierw wytłumaczę, okay? – Pokiwałam w końcu głową. – Siadaj.

Zrobiłam to. Powoli, bardzo powoli, licząc że przez ten czas zmieni zdanie i mi odpuści.

Nic takiego się jednak nie stało.

Trzeba było dotrzymywać słowa. Po chuj ja się odzywałam?

Teraz byłam zmuszona wsiąść za tę pierdolone kółko.

Zakazany I & IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz