31 - 2.11 Sally

81 8 2
                                    

Jest już niedziela, więc o to rozdział - mega ważny rozdział!
Miłego czytania!

Niedziela minęła, a my nie pogadaliśmy. Oliver co prawda pisał, ale ja znów stchórzyłam. Chyba potrzebowałam czasu, nabrania dystansu i porządnego opieprzu od Heather za uciekanie od szczerych rozmów.

Miała oczywiście rację. Nie potrafiłam rozmawiać o tym, co czułam. O wiele bardziej wolałam to dusić w sobie, bo bałam się konsekwencji i reakcji innych.

Byłam nadal wkurzona na Olivera za jego lekkomyślne zachowanie, ale sama wiedziałam, że to co mi powiedział tamtego wieczoru było prawdą. To właśnie czuł i pod wpływem wszystkich okoliczności, wyrzucił z siebie, co mnie dręczyło przez cały wczorajszy dzień.

Byłam zdystansowana. Oczekiwałam od niego jakiegoś rodzaju bliskości, ale sama nie inicjowałam niczego, a to wszystko przez mój strach.

Bałam się, że potraktuje to zbyt poważnie, że okaże się to jednym wielkim złudzeniem, na które nie byłam gotowa. Bałam się, że w końcu go zawiodę, że przejrzy na oczy i zorientuję się jaka byłam naprawdę. To wyrażało mnie od środka, ale nie mogłam pozbyć się myśli, że dla niego nie byłam zbyt dobra.

Błagam, on może mieć każdą.

A jakimś cudem wybrał mnie. Choć teraz już nawet tego nie wiedziałam.

– Coś się stało? – zapytała po jakimś czasie Mauren, gdy wychodziłyśmy ze szkoły na parking.

Gdy to zrobiłyśmy od razu mój wzrok padł na chłopaka, który stał sam przy swoim samochodzie i uważnie przyglądał się wejściu, przez co nasz wzrok się skrzyżował, a mój brzuch zaplątał się w supeł.

Czy byłam gotowa?

Boże.

Nie odpowiedziałam dziewczynie, nadal przyglądałam się chłopakowi, który też nie odpuścił, przeszywając mnie spojrzeniem. Czułam nie tylko jego wzrok na swojej osobie, ponieważ Mauren również.

– Jesteś dziś jakaś dziwna. Chodzi o tego chłopaka? – Nic nie odpowiedziałam, więc kontynuowała: – A teraz wyglądasz, jakbyś ducha zobaczyła. – Odwróciłam w końcu wzrok w stronę dziewczyna, ale ta już na mnie nie patrzyła.

Spoglądała na Olivera.

Cholera.

Czy właśnie się domyśliła?

– Mauren...

– Boże. – Otworzyła usta, przez chwilę milcząc. Zamknęła je i znów otowrzyła. – Nie wierzę. – Znów je otworzyła, patrząc na mnie. – Sally, nie wierzę. Jezu, ale jestem głupia – jęknęła i ruszyła powoli przed siebie, więc sama zrobiłam to samo.

Nie potrafiłam wyczuć jej emocji. Nie wiedziałam jak bardzo była na mnie zła.

– Boże. – Jej usta otwierały się i zamykały, jak u ryby, która wydostała się właśnie na ląd.

Powiedzieć, że była w szoku, to jak nic nie powiedzieć.

Zajebiście.

Naprawdę nie miała, kiedy się o tym dowiedzieć. Był to doskonały moment. Jednak nie mogłam mieć do nikogo pretensji, jak już to do siebie, ponieważ jak głupia dałam się przyłapać w tej chwili, nie mówiąc jej tego wcześniej, choć powinnam.

– Oliver. To o niego chodziło. Jak ja mogłam nie skumać. – Znów wyjęczała. – To ten twój Oliver. – Pokazała na niego, a ja od razu trzepnęłam jej rękę, by ją opuściła.

Zakazany I & IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz