5. Sally

210 10 0
                                    

Święta minęły chyba jeszcze szybciej niż zwykle. Nie było w tym nic dziwnego, dni wolne zawsze pędziły jak szalone. U dziadków spędziłam całe cztery dni i chętnie zostałabym na dłużej, gdyby nie obowiązki i wyjazd.

Cisza, spokój, brak jeżdżących samochodów po nocach. Takie plusy mieszkania w małej miejscowości. Jak dla mnie idealnie. 

Mogłabym tak mieszkać. Uwielbiałam tam przyjeżdżać. Czułam się tam wspaniale, inaczej niż w Long Beach.

Tu też czułam się dobrze, ale po prostu chyba nie dało się tego porównywać.

Dlatego, gdy tylko mogłam, przyjeżdżałam do nich. Trochę pooddychać świeżym powietrzem z małą ilością spalin, ale przede wszystkim pomyśleć nad niektórymi rzeczami. Zawsze jeździłam tam, gdy musiałam odpocząć czy coś przemyśleć. Był czas, że uciekałam tam bardzo często. Dwa lata temu spędziłam tam całe wakacje. Nie powiem, że były to moje najlepsze dwa miesiące. Ale ten wyjazd bardzo mi pomógł.

W zamian pomagałam babci w sklepiku i na ogródku, a z dziadkiem oglądałam przeróżne programy rozrywkowe. Uwielbiał je prawie tak jak mecze. Jedynym takim malutkim minusem była sąsiadka, a zarazem najlepsza przyjaciółka babci oraz jej nachalność i natarczywość. Miałam wrażenie, że wyciągała ode mnie tyle, że znała mnie lepiej niż moi przyjaciele. W tydzień mogłaby zebrać całą kartotekę.

Czasami jej się bałam, szczególnie wtedy, gdy opowiadała najgorętsze plotki. Skąd ona brała te informacje?

Obiecałam sobie, że podczas przerwy wiosennej zabawię tam na dłużej. Przydałoby się to mi, dziadkom i pani Peony... Może miejscowi chłopcy, chociaż na chwile by odetchnęli od palącego spojrzenia kobiety, bo jej cała uwaga przez kilka dni byłaby skierowana na mnie?

Pierwszego dnia John trochę podpadł mamie, wychodząc w połowie obiadu, tłumacząc się pilnym telefonem. Jednak do awantury nie doszło, ponieważ w obronie chłopaka stanęła babcia.

Zawsze go uwielbiała, wiedziała, że święty nie był i miał sporo za uszami, ale miała do niego słabość. John umiał to bardzo dobrze wykorzystać, wystarczył jeden uśmiech, by miał, to czego chciał. Więc skończyło się na poważnej rozmowy babci z wnukiem, podczas której chłopak obiecał, że już będzie się zachowywał, jak należy.

Ile razy ja to słyszałam. Czy dla niego obietnice naprawdę nic nie znaczyły?

Jednak co prawda; do końca wyjazdu był, jak do rany przyłóż. Momentami nie poznawałam własnego brata.

Wiedziałam, że to nie potrwa za długo, więc nawet się nie łudziłam na spokojny wyjazd do Palm Springs.

Już jutro czekała mnie dosyć długa droga, a ja nigdy nie znosiłam takich podróży.

Zawsze czułam się potwornie w trakcie jazdy, a w moim żołądku skakały fikołki. Na samą myśl o tych dwóch godzinach mną telepało. Niby to nie było jakoś dużo, ale dla mnie brzmiało jak wyrok.

Otworzyłam okno, bo w błyskawicznym tempie zrobiło się makabrycznie gorąco. Czy to był strach? Być może. Czy świrowałam? Tak.

Wzięłam głęboki oddech, przymykając na chwilę oczy, by się uspokoić, a następnie sięgnęłam po biały T-shirt, który leżał przygotowany na łóżku i wyszłam z pokoju, z zamiarem udania się do łazienki.

Chciałam się przebrać przed wizytą moich przyjaciół w coś ładniejszego niż stara, przeprana koszulka, w której dziś chodziłam cały dzień. 

Gdy znalazłam się na korytarzu, usłyszałam jeszcze krzyki i śmiechy przeplatające się z głośną muzyką i odgłosami z gry, dochodzące z pokoju Johna.

Zakazany I & IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz