30 - 2.10 Oliver/Sally

82 7 0
                                    

Krótki, ale treściwy. Uwierzcie mi!
Pamiętajcie; komentarze motywują!

Udanej lekturki!

Odprowadziłem Sally do sklepu, znajdującego się na rogu jej ulicy, na tyle w bezpiecznej odległości, że aż tak bardzo nie ryzykowaliśmy.

Przeważnie właśnie w tym miejscu się spotykaliśmy i nikt nas nigdy na tym nie przyłapał.

Następnie ruszyłem na obrzeża miasta, gdzie jak zawsze odbywały się wyścigi. Ulice za miastem o tej godzinie były zazwyczaj puste, dlatego to było idealne miejsce do organizowania takich wydarzeń.

Przez całą drogę myślałem o tej napiętej atmosferze, która się pojawiła między mną a Sally po telefonie jej przyjaciela. Była tak bardzo nieznośna. Cały chodziłem przez to, dlatego teraz cieszyłam się, że jednak dałem się namówić Nickowi.

Chyba tego potrzebowałem.

Ona spędzała czas ze swoim chłoptasiem, ja ze swoją paczką.

Tak było też okay.

Z przyjaciółmi byłem umówiony w tym samym miejscu, co zawsze, więc problemu się tam znalazłem i wyłapując Johna i Nicka.

– O jesteś – przywitał mnie Nick, rozkładając ręce, a następnie spojrzał na zegarek, który znajdował się na jego ręce – I to przed ósmą. Nie wierzę, aż tak szybko się wyrobiliście? – Zmierzyłem go wzrokiem, milcząc, bo naprawdę nie chciał, bym się odezwał. Zwłaszcza teraz, gdy we mnie buzowało. – Powiedz przyjacielowi, jest aż tak niezła?

Trzymajcie mnie.

Ledwo się kontrolowałem, ale nadal go ignorowałem.

Byłem do cholery pieprzoną oazą spokoju, nie mogłem dać się po prostu tak sprowokować.

Nick jednak chciał dostać wpierdol.

John zresztą też, mówiąc:

– Nie widzisz jego miny. Było daleko od nieźle. – Chciał coś jeszcze dodać, ale mu na to pozwoliłem.

– Gdzie dziewczyny? – zapytałem oschle, nie pokazując emocji, które we mnie siedziały.

Wdech.

Miałem nadzieję, że jednej nie było, ponieważ powinna grzecznie siedzieć w domku, a nie włóczyć się po takich miejscach.

– Poszły... – nie skończył, bo za swoimi plecami usłyszałem:

– Nie wierzę – zaczęła Cam, przez co odwróciłem się w jej stronę – kogo moje piękne oczy widzą – sarknęła w moją stronę.

A jednak była.

– Ja też nie wierzę, kogo tu widzę – powiedziałem niemalże od razu. – Co tu robisz?

– Zgaduję, że to, co ty – zachichotała

Jakie kurwa śmieszne.

– Powinnaś siedzieć w domu. Masz skręconą kostkę. Czego ty kurwa dziewczyno nie rozumiesz? Narysować ci? – zapytałem dość ostro, podnosząc głos.

Byłem za ostry. Sam to wyczułem, ale było już za późno.

– Co tobie? Nie dała ci? Znowu się pokłóciliście? Tym razem też będziesz tak ją opłakiwać?

Wydech.

– Camilla – ostrzegłem.

– Oliver. – MIerzyliśmy się wzrokiem przez długi czas.

Zakazany I & IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz