Brandon
- Wpuściła cię? - Flora wyskoczyła przede mną jak prawdziwa sprężyna. Pokręciłem wkurwiony głową trzaskając drzwiami. - To gdzie tak długo się podziewałeś?
- Czekałem, a co miałem robić! Kurwa! Dlaczego kazała lekarzom pilnować by nikt do niej nie zaglądał! - uderzyłem pięścią w ścianę. Nawet nie wiedziałem, kiedy krew pociekła po kostkach powodując srogie pieczenie.
- Jak ją widziałam wydawała się być... być jakoś zepsuta - brunetka potarła dłonie o czarne spodnie opadając przy tym na róg kanapy. Wypuściła powietrze z płuc przecierając twarz. - Rozumiem, że mogło to się na niej jakoś odbić, ale izolowanie nas od niej to ostatnie co może pomóc.
Miała pierdoloną rację, ale jak wychodziło Dixie jeszcze do tego nie dotarła. Pragnąłem wyładować złość na wszystkim co mnie otaczało. Kurwa! Chciałem tam wrócić i wjebać się do środka tej sali razem z futryną i powiedzieć jej, że nie ma pieprzonego prawa znowu ode mnie uciekać.
- Poczekajmy do jutra. Lekarz wspominał coś o dziwnym zachowaniu osób, które wybudziły się ze śpiączki. Może to minie.
- A co jak nie? A co jeśli, Dixie postanowi już na dobre się od nas odciąć? - na samą myśl, coś w chuj nieprzyjemnego rozlało się w moim wewnętrznym wojowniku.
- Nie myśl tak, Brandon. Zauważ, że miała najpierw na swojej drodze Jess, potem Juana, a na sam koniec Alvaro z Thomsonem. Ja na jej miejscu pewnie leżałabym w łóżku przez kilka tygodni robiąc wszystko, żeby zapomnieć.
- Flora - prychnąłem gorzko. - Tortur nie zapomina się od tak! Zapewne na jej słodkim ciele teraz będzie mnóstwo blizn, siniaków...
- A robi ci to jakąś różnice? - uniosła brwi. - Skoro tak, to nie wiem...
- Stop! - przerwałem jej zaciskając szczęki. Musiałem napić się zdecydowanie czegoś mocniejszego, żeby dotrwać do końca tej rozmowy.
Stanąłem przed barkiem i wyjąłem z niego małą porcję wódki. Wypiłem ją na raz nie siląc się nawet o pójście po coś do popicia. Skrzywiłem się odrobinę prostując ramiona. Otarłem krople alkoholu z warg odchylając głowę do tyłu. Ciepło, które przepłynęło po mnie ujarzmiło choć odrobinę chęć mordu wszystkich dookoła.
- Pijąc nie załatwisz niczego, uwierz mi. Już było mnóstwo facetów, którzy oddali swoje szczęście przelewając je z alkoholem. Już dawno leżą w ziemi mając nad sobą płytę z granitu, i wiązanki rozmaitych kwiatów.
- Nie potrafię czekać, Flora! - wykrzyknąłem wyrzucając ręce do góry. - Rozumiesz?! Nie potrafię zrozumieć tego, dlaczego ona nie chce mnie widzieć.
- Nie tylko ciebie, Dixie potrzebuje przestrzeni - siostra znalazła się przy mnie dotykając niepewnie barku. - Daj jej ją, i poczekaj cierpliwie aż sama się do nas odezwie.
- Ale ja tak nie potrafię. Chcę już ją przy sobie, rozumiesz? - zaśmiałem się gorzko. - Chcę tylko ją, nikogo innego więcej. Dlaczego to gówno musiało się przydarzyć akurat nam? - to pytanie było trudne i retoryczne.
Nikt nie wiedział dlaczego Dixie Benet i Brandon O'Brien nie mieli dla siebie dobrego końca.
***
- Zajmij się tym - rzuciłem w stronę jednego z ludzi plikiem dokumentów. - Jako wasz nowy szef radzę, byście mnie słuchali - zmierzyłem każdego z osobna wzrokiem. Najwięcej uwagi, i największy teatrzyk odgrywała pośród wielu pracowników klubu jedna z kelnerek.
Blondyna kręciła na palcu koniec włosa, żując gumę. Do tego kokieteryjnie się we mnie wpatrywała udając wielce onieśmielenie.
- Wynocha - machnąłem ręką do pracowników wyciągając w kieszeni spodni paczkę papierosów. Wsadziłem jednego w wargi i już chciałem odpalić, jednak wtedy wydarzyło się coś bardzo dziwnego. Nikotyna została w dość brutalny sposób wysunięta spomiędzy moich warg. - Co jest?
Gdy uniosłem wzrok napotkałem te samą dziewczynę z MOIM papierosem w swoich napompowanych ustach. Powtarzam MOIM papierosem!
- Nikotyna jest niezdrowa, szefie - mruknęła siadając na rogu biurka. Czy ona była normalna? Wszystko wskazywało, że nie.
- Co ty gówniaro, odpierdalasz? - syknąłem zbliżając się do niej. - Jakim prawem zabierasz mi coś mojego?!
- Oj, nie bądź taki drętwy - wyrzuciła peta na deski unosząc dłoń, by mnie dotknąć. Nie wiedziałem nawet kiedy świeciła przede mną swoim wyzywającym stanikiem. - Skoro jesteś synem Gabriela, musisz być tak samo seksowny jak on - zagryzła wargę chwytając mnie za penisa w spodniach.
Czyli pieprzyła się z nim, pomyślałem.
- Super, cudownie - wymusiłem uśmiech zabierając jej lepkie łapska z moich intymnych miejsc. - Skoro byłaś jego prywatną dziwką, to wielkie gratulacje. Ale moją nie będziesz, wole zupełnie inne kobiety.
- Och, czyżby? Ja jestem w typie KAŻDEGO faceta - zapewniła bawiąc się kokardką między piersiami? Ach! Wyjebane w to miałem. Nigdy jakoś nie patrzyłem na cycki u kobiet.
- Młoda, ale nie w moim. I jeśli chcesz utrzymać te posadę to lepiej wracaj skąd się urwałaś i więcej się do mnie nie zbliżaj - pokazałem jej drzwi. - Nie mam czasu na seks z byle kim. Wole szanujące się dziwki, które liczą sobie sto dolarów za dziesięć minut.
Fuknęła obrażona obracając się. Założyła mikro top nawet nie domykając drzwi. Wkurwiająca dziewucha.
Gdy domykałem je sam wreszcie pozwoliłem sobie na zapalenie papierosa. W miarę zrelaksowany zacząłem zastanawiać się jak trafić ponownie do Dixie? Ogólnie to stałem pod ścianą nie wiedząc co mam ze sobą zrobić.
Dostałem po ojcu niemal wszystko, a do tego prowadziłem również sam interesy. Wszystko szło nie tak jak tego chciałem, a na dodatek miałem dwójkę noworodków, i trudną miłość.
Dlaczego zawsze miałem pod górę?
***
Było bardzo późno, a ja próbowałem kolejny raz znaleźć się przy niej. Stanąwszy pod drzwiami sali zerknąłem za siebie by upewnić się, że nikt za mną się nie przypałętał i pchnąłem barkiem jasne drzwi.
- Mówiłam, że nic mnie nie bo... - jej głos urwał się w połowie widząc moją sylwetkę.
Sam obróciłem się do niej mrużąc oczy.
- Możesz mi do chuja pana wyjaśnić dlaczego nie mogę odwiedzić kobiety którą kocham, do chuja?!
Przez jej jasną twarz mignął szok, ale potem zastąpiła go zimna obojętność.
CZYTASZ
The Destiny of Dixie |18+
RomantikBył dla mnie jak Anioł Stróż... To dzięki niemu udało mi się zburzyć mury obronne i ponownie otworzyłam serce dla kogoś innego, jednak... Żył w świecie, w którym panowało kilka zasad. Jedną z nich była: Jeśli została ci oddana córka kogoś wpływowego...