Rozdział 7

68 10 0
                                    

- Moglibyście przestać. Nie jesteście tu sami. 

Już z daleka było słychać poirytowany głos wuja Welesa. Najwyraźniej ma już dosyć swoich rodziców. Jak dla mnie są uroczy. Tak po prostu. W końcu ile osób po tylu latach bycia razem byłoby tak spragnionym siebie nawzajem. Nie każdy ma tyle szczęścia, że jego druga połówka, okaże się osobą którą szczerze pokocha. Nie zawsze coś co jest z góry narzucone jest dla nas najlepsze. Według mnie druga połówka to najgorsze co może spotkać drugiego człowieka. Jest słabością. A ja nie chciałabym stać się Vaku. 

- Miło, że na nas poczekaliście. 

- O Nyja. Moja kochana wnuczka. Choć uściskaj babcie. 

Z uśmiechem na ustach podeszłam do kobiety i mocno ją przytuliłam. 

- Nie tak mocno. Jeszcze się rozpadnę. 

Prychnęłam ze śmiechem. Oczywiście, że Katami musiała to powiedzieć. 

- Lepiej nie kochanie, bo co ja bym bez ciebie począł. 

Rufus pocałował swoją żonę. Patrzył na nią z taką samą miłością jak zawsze, a przecież są ze sobą kilkaset lat. 

- Możecie się uspokoić. - akurat, gdy wuj to powiedział do pokoju weszli pozostali członkowie rodziny. - Skoro już są wszyscy to możemy zacząć jeść. 

- Przestań zrzędzić synu. Nie jesteś już małym dzieckiem. Zresztą zważywszy na to, że masz dzieci, chyba wiesz jak to się stało, że jesteś tu razem z nami. 

- Przestań ojcze. 

- Tato. - poprawiał go Rufus. Mam wrażenie, że dziadek zaczyna się rozkręcać. - Ojciec to jest jeden. 

Mężczyzna uniósł palec ku górze. Czym rozbawiał nie mnie, ale również moje kuzynostwo. Za to Ceres ledwo się hamował. Już zapomniałam jak wyglądają nasze rodzinne spotkania. Wieczne żarty o śmierci i wzajemne przekomarzanie się. Nikt jedynka się na siebie z tego powodu nie obraża. Nie mamy w końcu na to czasu. Życie jest ulotne i może się skończyć w każdym momencie. Kto jak kto, ale akurat moja rodzina wie o tym najlepiej. Byłam jednak coraz bardziej głodna, a za dobrze znałam swoją rodzinę. Ta wymiana zdań może trwać nawet kilka godzin. Dlatego, gdy Weles miał zamiar coś powiedzieć, natychmiast złapałam się za brzuch i oznajmiłam. 

- Jestem strasznie głodna. Jemy? 

- Oczywiście skarbie. - uśmiech babci oznaczał tylko jedno. - Chłopcy koniec kłótni. A reszta do stołu. 

Nikt nie miał zamiaru dyskutować z babcią. Zwłaszcza jej syn i mąż. Chyba jest jedyną osobą, której ci nigdy się nie sprzeciwili. Zresztą wiem, jak babcia uczyła swoje dzieci biologii. Nas też uczyła. Chyba do końca życia nie zapomnę widoku, jak babcia za dotknięciem ręki rozkładała drzewo na kolejne warstw dokładnie je opisując. To samo zrobiła z martwym zwierzęciem. Nigdy więcej nie dałam się jej namówić na wyprawę do lasu. 

Zaczęłam nakładać sobie jedzenie, które znajdowało się najbliżej mnie. Nawet zbytnio się nie przyglądałam jakie potrawy się na nich znajdowały. W końcu miałam stu procentową pewność, że na talerzach znajdują się najsmaczniejsze potrawy jakie kiedykolwiek miałam w ustach.

- Nie przesadzasz Nyja? 

Nawet nie spojrzałam na brata jedynej dalej nakładałam. Przynajmniej do chwili, aż nie było na nim miejsca. Dopiero wtedy spojrzałam na Ceresa. 

- Ja rosnę braciszku. 

- Chyba wszerz. 

Zmarszczyłam poirytowana twarz. Zwłaszcza słysząc za plecami prychnięcie dwójki rodzeństwa. Grunt to mieć wsparcie w rodzinie. 

It's My Darkside (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz