Rozdział 16

58 11 0
                                    

Starałam się skupić na przemówieniu Slyma, było to jednak bardzo trudne. Zwłaszcza z atmosferą która towarzyszy każdemu obecnemu w pomieszczeniu. Było nas dużo mniej do tego stopnia, że panowała wręcz grobowa cisza. Czułam jak przechodzą po moich plecach ciarki. W końcu każdy zdawał sobie sprawę co się z nimi stało, a przynajmniej się domyślał. Zwłaszcza, że kilka osób miała na ciele siniaki, a nawet opatrunki. Ich twarze były bez wyrazu, choć może jedynie mi się tak wydaje. W końcu jesteśmy od siebie oddaleni na wcale nie tak małą odległość. 

- Dowódcy każdej z grup dostanią za kilka minut wiadomość, gdzie jego grupa dostała przydział. Pamiętajcie musicie dać z siebie wszystko. Zwłaszcza ci, którzy wcześniej nie uczestniczyli w walkach. Nie zapomnijcie jednak o tym, żeby docenić przeciwnika. Może wyglądają na bezmyślne potwory bez jakiejkolwiek samokontroli, ale tak nie jest. Wręcz przeciwnie jak się okazuje, potrafią być bardziej przebiegli niż nam się wcześniej zdawało. To już wszystko. Możecie odejść. 

Głos Slyma był inny niż wcześniej. Teraz był zmęczony i wydawało mi się, że sytuacja w jakiej się znaleźliśmy go przytłoczyła. Jednak czy można się mu dziwić. Walki trwają od prawie tygodnia, a Vaku wygrywają. Zabili mnóstwo ludzi. Być może organizacja zakładała, że nie wszyscy wrócą do swoich domów, ale nie w takiej ilości. 

Każdy z obecnych w sali wstał i w ciszy ruszył w stronę wyjścia. Wcześniej już by zrobiło się gwarno, a teraz nie słychać nawet szeptów. Dopiero Diana przerwała tą przerażającą atmosferę. 

- Mam złe przeczucie. 

Jedynie przytaknęłam dziewczynie. Czułam dokładnie to samo. Zaś fakt, że reszta grupy praktycznie się do mnie nie odzywała nie pomagał. Jedynie Diana i Spek zwracali się do mnie jak wcześniej. Lisa i Trot posyłali mi pogardliwe spojrzenia, zaś Zele i Fogo ignorowali. Jak mamy walczyć, skoro z trudem potrafimy ze sobą wytrzymać?

W duchu liczyłam, że nie wyślą nas na główną linie frontu. Nie ważne, że moja moc byłaby przydatna w trakcie bitwy. Sama nic nie zdziałam, a moi towarzysz za pewne by mi nawet w razie potrzeby nie pomogli. 

Kiedy schodziliśmy po schodach na dole zauważyłam znajomą osobę. Przyspieszyłam kroku mijając po drodze kilka osób. 

- Star co ty tu robisz? 

- Cześć Nyja. To co wszyscy będę walczyła. 

Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie delikatnie, a ja poczułam jak coś ściska mnie w żołądku. Zwłaszcza, gdy w myślach przypomniałam sobie naszą ostatnia rozmowę. 

- Przecież nie masz mocy. Nie możesz iść walczyć. 

- Też nie masz mocy Nyja. A przecież doskonale sobie radzisz. 

Ledwo otworzyłam usta, by wyznać jej prawdę, ale nie potrafiłam. Za bardzo bałam się jej reakcji. Spodziewałam się powtórki z rozrywki, czego wolałam uniknąć. 

- Nie przeszłaś szkolenia. 

Użyłam najbardziej logicznego argumentu na jaki byłam w stanie wpaść. Na nic się jednak zdał. Dziewczyna wyglądała na jeszcze bardziej zdeterminowana. 

- Przestań. Moi rodzice użyli wszystkich możliwych argumentów, ale nie zmienia to niczego. Wiesz jak to jest, czuć w środku jakby coś było twoim przeznaczeniem. Jakbyś musiała to zróbcie, bo  inaczej oszalejesz. - jej oczy dosłownie błyszczały. Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałam, a już trochę się znamy. Nie musiałam jej odpowiadać sama to zrobiła. - Rozumiesz co mam na myśli. 

- Niestety tak. 

Nasza rozmowa nie trwała ani chwili dłużej, gdyż grupa do której została przydzielona zawołała Star. Kiedy odeszła poszłam w kierunku mojej. Nawet jeśli w myślałam wolałam odwlekać tę chwilę jeszcze trochę. 

It's My Darkside (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz