Rozdział 39

51 9 0
                                    

Nyja 

Miałam wystarczająco dużo siły, aby uwolnić prawdziwą Dolę z miniaturowej celi. Kobieta wciąż nie mogła uwierzyć, że po tylu latach odzyskała wolność. Z wyraźną ulgą na twarzy znalazła się na zewnątrz. Obie nie miałyśmy pojęcia którędy powinniśmy iść, w końcu byłyśmy w środku lasu i jedynie co nas otaczało to drzewa. Nie posiadałyśmy też telefonu komórkowego, natomiast co się tyczy kamienia do przemieszania, obawiałam się, że kobieta może tego nie znieść. Przez cały czas opierała się o moje ciało ramieniem, zaś ja trzymałam ją w pasie. Była tak szczupła, że praktyczniejsze zdołałam całą ją objąć.

- Potrzebujesz odpoczynku?

- Nie trzeba.

Jednak trudność z jaką wypowiedziała te dwa słowa świadczyły o czymś przeciwnym. Obie byłyśmy zmęczone. Miałyśmy dosyć. Jednak ja w porównaniu do kobiety nie byłam torturowana przez tyle lat. 

- Trochę odpoczynku dobrze nam zrobi.

Uśmiechnęłam się do niej i pomogłam usiąść na trawie. Ta na szczęście nie zaoponowała. A mnie męczyło pytanie, które od dłuższego czasu cisnęło mi się na usta, jednak nawet ja nie byłam aż tak nie taktowana.

- Coś cię męczy?

- Nic. - natychmiast zaprzeczyłam. Co wyszło bardzo nienaturalnie. Do tego stopnia, że kobieta posłała mi pobłażliwy uśmiech. - W porządku. Mam jedno drobne pytanie, ale nie chciałabym królowej urazić.

- Możesz mówić do mnie po imieniu. W końcu jesteś z moimi synem.

- Nie jestem. Chociaż to akurat jest bardzo skomplikowane.

Odchrząknęłam. Muszę przyznać, że kiedyś moje życie było bardziej proste i bardzo za tym tęsknię. Razem z przyjaciółmi wykonywaliśmy proste zadania i jedynym naszym problemem było dogryzania Chada. Jednak tę czasy bezpowrotnie zniknęły i nigdy już nie wrócą. 

- Miłość pozornie jest skomplikowana, ale staje się prosta kiedy spojrzysz w oczy ukochanego. 

- Jakoś mnie to nie przekonuje.

-  Nie ufasz osobie, która była z jednym mężczyzną przez tysiące lat. - kobieta nagle posmutniała. A ja poczułam się głupio. Znowu musiałam powiedzieć coś nie tak. Zawsze wszystko niszczę. - Mam nadzieję, że czas tego nie zmienił.

- Na pewno nadal cię kocha. W końcu Vida mogła manipulować jego umysłem, ale nie sercem.

Kobieta przytaknęła. Nadal jednak wyglądała na zmartwioną.

- Nadal nie zadałaś mi pytania, które tak cię męczy.

Kompletnie o tym zapomniałam. Szkoda, że ona nie. Po dłuższym namyślę pojęłam jak idiotyczne ono było. Zresztą już popsułam jej humor. A to pytanie jedynie jeszcze bardziej pogłębiło jej stan. Przynajmniej tak mi się wydaję.

- To nie jest istotne. - odchrząknęłam i wstałam z ziemi, przy czym skrzywiłam się z bólu.  - Lepiej już chodźmy. Wolałabym nie przebywać w lesie nocą.

Podałam jej rękę, ale ta patrzyła na mnie w sposób, który dobrze znałam. Miałam zbyt liczną rodzinę, aby tego spojrzenia nie poznać.

- Nie odpuścisz. Mam rację? - ta przytaknęła i poklepała miejsce obok. Niechętnie usiadłam i powiedziałam prosto z mostu. - Nie jesteś zła, że zabiłam ci siostrę?

- Zła? - zaśmiała się kobieta. - Nie.  Oczywiście, nie pochwalam zabijania, ponieważ uważam, że każdy zasługuje na życie. Nie zmienia to jednak tego, że Vida odebrała mi rodzinę na ponad dekadę. Być może kiedyś te raptem kilka lat w moim długo wiecznym życiu niewiele by znaczyły, jednak posiadania dzieci wiele zmienia. W końcu Chors w wieku dwudziestu lat zaczął podróżować, wtedy myślałam, że nie zobaczę go rok a minęło tyle czasu.

It's My Darkside (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz