Rozdział 17

48 11 0
                                    

- Mogę wiedzieć dlaczego zostałam do was przydzielona? 

Wszyscy spojrzeli w stronę Star. Oprócz mnie. 

- Nyja miałaś coś z tym wspólnego? 

Nie mając zamiaru owijać w bawełnę z westchnieniem zwróciłam się do dziewczyny. 

- To ja poprosiłam o to Slyma. 

- Czemu to zrobiłaś? 

Star nie wyglądała na złą, bardziej na zaciekawioną. Wczoraj kiedy wróciłam do domu dokładnie wszystko przemyślałam. Nie mogę drugi raz popełnić tego samego błędy. Muszę powiedzieć jej prawdę. 

- Dlatego, że cię okłamałam mam moce. Przepraszam. 

Spodziewałam się podobnej reakcji, jaką moi przyjaciele zafundowali mi w restauracji. Tymczasem dziewczyna zaczęła się śmiać. Spojrzałam na nią zaskoczona. Cóż tego nie przewidziałam. 

- Domyślałams się Nyja. 

- Słucham? Niby jak, skoro my nawet tego nie zauważyliśmy a znamy się od lat. Zresztą spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. 

- To proste Lisa. Rękawiczki. 

Odruchowo spojrzałam na swojej dłonie. Zawsze miałam na nich czarne rękawiczki. Rzadko kiedy je zdejmowałam. Zazwyczaj jedynie kiedy byłam w odwiedzinach u rodziny. 

- Jaki związek mają rękawiczki z posiadaniem mocy? - zapytał wyraźnie zaintrygowany Spek. 

- Pewnie nic, gdyby jednocześnie nie towarzyszyłoby temu unikanie dotyku z innymi osobami. 

- Nieźle mnie przejrzałaś. - zaśmiałam się. - Może jeszcze wiesz jaką mam moc? 

- Aż tak inteligentna nie jestem. Choć domyślam się, że jest kontaktowa i żeby zadziała musiałabyś kogoś dotknąć. 

- Zgadza się. 

- Możesz wreszcie powiedzieć jaka jest twoja moc?! - krzyknęła poirytowana Lisa. No cóż najwyraźniej ma mniej lisich cech niż się spodziewała. Zwłaszcza, że przecież w restauracji pokazałam im na czym polega. Chyba ciężko sprawić, żeby kubek rozpadł się na kilka kawałków jedynej po ściśnięciu. 

- Potrafię dotykiem zniszczyć dany obiekt. 

- Tylko obiekt? - dopytał Spek.

- Nie. Nie tylko. 

- Oczywiście, bo czego innego mogliśmy spodziewać się po kogoś z Morte. Ciekawe ile osób zabiłaś? 

Poczułam jak ogarnia mnie wściekłość jak jeszcze nigdy wcześniej. Spojrzałam na Trota, któremu mina natychmiast zrzedła. Mogłam jedynie domyślać się, że moje oczy zabłysły czerwienią. W niektórych sytuacjach nawet naszyjnik na niewiele się zdaje. 

Zrobiłam krok w jego kierunku a ten natychmiast się cofnął. Uniosłam prawy kącik ust. 

- Jak na kogoś kto na każdym kroku mnie obraża i wyśmiewa, szybko zaczynasz się bać. Teraz nie jest ci do śmiechu. 

Ja zaś byłam bardzo rozbawiona. Śmiałam się na tyle głośno, że osoba, która przechodziła korytarzem aż się na mnie obejrzała. Miałam to jednak w nosie. Kiedy skończyłam starałam łzę, która zaczęła płynąć mi po poliku. Już całkiem spokojna wzięłam głęboki oddech i stwierdziłam. 

- Skoro masz mnie za morderczynię, to ja powinnam o tobie myśleć jak o nie panującym nad swoją mocą dzieciaku. Radzę ci się skupić na sobie i tym, aby nie zniszczyć kolejnego samochodu. - mężczyzna zacisnął dłonie w pięści, ale nie skomentował moich słów. Odwróciłam się do niego tyłem i zwróciłam się do reszty. - Ruszajmy do Lif. Powinniśmy w przeciągu pół godziny spotkać się z ich władcą. 

It's My Darkside (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz