Rozdział 36

52 11 0
                                    

Nyja

- Czemu nie mogę?! - oburzyła się, w końcu bez zbędnej skromności to dzięki mni ich złapaliśmy. Już miałam zamiar użyć tego argumentu przeciwko bratu, gdy ten mi przeszkodził.

- Nie i koniec dyskusji.

Prychnęłam pod nosem. Jeśli on myśli, że to jedno słowo wystarczy, żebym odpuściła to się grubo myli. Nie po to biegłam na złamanie karku do hotelu, choć zważywszy na to, że przeniosłam się do pokoju Łady za pomocą kamienia było to bardziej rozerwaniem. Tego jednak wolałabym mu nie mówić. Zwłaszcza, że ledwo przekonałam, go abym nie musiała leżeć w szpitalnym łóżku. Oczywiście musiałam to udowodnić i dojść na własnych nogach do domu. Tak szczerze to niewiele brakowało, żebym tego nie zrobiła, na szczęście szpital był niedaleko domu. Chociaż bardziej powinno się go nazwać kliniką. Nie jest w końcu jakoś bardzo duży.

- Ale…

- Żadnego ale. Nie i zdania nie zmienię.

Skrzywiłam się słysząc jak podkreśla za każdym razem słowo nie. Jakbym miała problemy ze słuchem, a ten mam w normie. Mam po prostu w nosie jego zasady. Jestem w końcu dorosła! Skoro jednak argumenty nie działają trzeba użyć czegoś innego.

- Proszę.

- Nie.

- Bardzo proszę.

Zamrugał kilkukrotnie i zrobiłam najsłodszą minę jaką potrafiłam. Ten jednak wyglądał na niewzruszonego. 

- To na mnie nie działa. Może kiedy byłaś mała, ale od tego czasu dużo się zmieniło.

Skrzywiłam się to była czysta kpina. Przed chwilą mówił, że nie mogę porozmawiać z Dodolą, bo jestem na to za młoda. Za to teraz jestem za stara, żeby za pomocą mojego uroku bycia młodszą siostrą go do tego namówić.

- Na wojnę mogłam pójść, ale do kogoś zamkniętego w piwnicy już nie?

Ceres spojrzał na mnie wściekłym spojrzeniem. Jego dwukolorowe tęczówki zaczęły wręcz błyszczeć ze złości. Mogłam trzymać język za zębami. 

- Po pierwsze nie miałaś na nią iść. Wykorzystałaś chwilę mojej nie uwagi. Co było skrajną głupotą, bo gdyby Star nie powiedziała mi o twoim tragicznym planie, nie zdążyłbym z pomocą.

- Pomocą? Nie byłeś mi potrzebny.

- Naprawdę? Mam odmienne zdanie na ten temat. Widzisz kiedy się o tym dowiedziałem, byłem w trakcie rozmowy z przywódcami nacji, których w akcie wściekłości nazwałem hipokrytami, którzy powinni wziąć się w garść, bo wszyscy zginiemy. Po czym się rozłączyłem się i kazałem ludziom iść na wojnę. Nawet nasi uparci dziadkowie poszli cię ratować. Jedynie ciocia Sunny z Pati nie szły i to tylko dlatego, że nasza kuzynka jest w ciąży. Za to ciocia musiała przypilnować, żeby nie zrobiła niczego głupiego.

 - Nie wiedziałam. - powiedziałam cicho. Oderwałam wzroku od złego na mnie brata. - Nie pomyślałam, że moglibyście pójść na wojnę.

- Oczywiście, że to zrobiliśmy. Jesteśmy rodziną. Zawszę trzymamy się razem.

- Mogło się wam coś stać i to przeze mnie.

Zresztą nie tylko im. Lisie, Fogowi, Dianie, Spekowi, Trotowi i Zelowi również. Wszystkie te śmierci byłyby z mojej winy. W końcu to przeze mnie tam się znaleźli. Kiedy ciężar moje decyzji do mnie dotarł, poczułam jak coś ściska mnie w środku. Przecież to końca życia bym sobie tego nie wybaczyłam. W momencie kiedy przekazywałam plany Star nie miałam czasu go przemyśleć. Zwłaszcza nad jego konsekwencjami.

It's My Darkside (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz