Rozdział 4

81 10 1
                                    

Wzięłam głęboki oddech, gdy po kolejnym dniu pełnym wrażeń wróciłam do mieszkania. Napawałam się błogą ciszą i spokojem. Pomimo że dzisiejszy trening skończył się dosyć szybko i nie miałam zbytnio okazji do zmęczenia, to poczułam ulgę, że jestem w mieszkaniu. Przynajmniej na tę chwilę w końcu nigdy nie wiadomo kiedy dostaniemy kolejne zadanie. Nie obraziłabym się, jeśli byłoby podobne do tego, które było dzisiaj. Ściąganie z drzewa dziecka przemienionego w kota, nie było jakoś bardzo skomplikowane. Może trochę bolesne, ale Spek sam jest sobie winny. Niepotrzebnie wystraszył go, w końcu wyciągnięcie pazurów było jego odruchem obronnym.

Ściągnęłam buty i poszłam w kierunku łazienki. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do mojego odbicia. Stanowczo mi nie pasuje. Dlatego podwinęłam bluzkę i zdjęłam przyklejony do skóry amulet. Jedno trzeba przyznać, Bestos znają się na swojej pracy. Gdybym nie wiedziała, jak wyglądam, w życiu nie powiedziałbym, że mogłabym posiadać tak odmienną stronę. Jednak w ciemnym blondzie, opalonej skórze i brązowych oczach mi nie do twarzy. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam moje czerwone niczym ogniste płomienie oczy oraz czarne niczym smoła włosy. Które jak zwykle kontrastowały z moją bladą jak u jakiegoś upiora skórą.

Weszłam pod prysznic, żeby jak najszybciej się odświeżyć. Dzisiaj było na tyle ciepło, że cała się spociłam. W Morte pogoda jest pod tym względem dużo lepsza. Maksymalnie jest piętnaście stopni Celsiusza, a to nadal jest rzadkością. Byłam jednak do tego typu pogody przyzwyczajona. W porównaniu do tego zaduchu.

Nie spędziłam dużo czasu pod prysznicem, gdyż musiałam zrobić mój codzienny rytuał, którym była joga. Nic mnie aż tak bardzo nie odprężało, jak ona. Być może dzisiejszy dzień nie był zbyt stresujący, zwłaszcza po tym, co się stało w niedzielę. Nie mam pojęcia, co dowódca Slym powiedział Chadowi, ale ten skrzętnie nas unika. Z czego wszyscy byliśmy niezmiernie zadowoleni.

Usiadłam na macie i ułożyłam nogi w siadzie podpartym. Następnie włączyłam muzykę w telefonie i skupiłam się na głosie lektora. Na początku odprężyłam palce u rąk, później u stóp, aby przejdź po większe partie ciała. Kiedy poczułam, jak moje całe ciało się rozluźnia, przyszła pora na mięśnie twarzy. Moje ciało przestało być w jakimkolwiek stopniu spięte, dlatego postanowiłam robić różnego rodzaju pozy. Spędziłam tak kilkanaście minut. Po skończonych ćwiczeniach podeszłam do kuchni napić się soku. Przez okno widziałam, jak ktoś przebiegał, wtedy przypomniały mi się słowa Slyma. Który stanowczo oznajmił mi, że jeden błąd i mnie wyrzuci, a ciężko ukryć posiadanie tak marnej formy. Która była w opłakanym stanie. Nie miałam ochoty gdziekolwiek wychodzić, zwłaszcza na bieganie w pełnym słońcu, nie miałam jednak większego wyjścia.

Wyciągnęłam z szafy jakieś jasne ubrania, żeby chociaż w minimalnym stopniu rozproszyć padające promienie słoneczne. Mam nadzieję, że tyle wystarczy. Nie zapomniałam jednak o zabraniu czapki z daszkiem. Po chwili byłam gotowa do wyjścia. Włożyłam buty i chwyciłam za klamkę.

- Medalion.

Natychmiast zamknęłam drzwi, gdy zrozumiałam swój błąd. O mały włos bym o nim zapomniała. Nie jest najwygodniejszy, ale jest najbardziej pewnym sposobem, żeby nikt nie domyślił się mojego pochodzenia.

Ledwo znalazłam się na zewnątrz i już zaczynałam swój bieg. W końcu nie mam czasu do stracenia. Uważnie obserwowałam otoczenie. Pomimo bycia praktycznie w samym centrum miasta oraz tego, jak blisko znajdowała się siedziba osób, którzy mieli za zadanie pilnować porządku w mieście, wolałam nie ryzykować. Zwłaszcza że doskonale wiedziałam, na jakich zasadach się to odbywa. Należę do nich o prawie trzech lat i wolałbym nie być zmuszona korzystać z ich usług. Zwłaszcza że znając moje szczęście, trafiłabym na grupę Chad.

It's My Darkside (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz