Rozdział 13

58 12 0
                                    

- Nyja. Pobudka. 

Zmarszczyłam czoło, gdy poczułam jak ktoś potrząsa moim ramieniem. Zresztą głos brata nie zachęcał mnie do wstania. Byłam zmęczona i wolałabym jeszcze pospać. 

- Nyja. Zaraz będzie obiad. O 16 muszę być na spotkaniu osób, które rządzą nacjami. Jeśli zaraz nie wstaniesz, będziesz musiała sama przekazać rodzinie, że idziesz na wojnę. Już widzę radość dziadków, gdy to im oznajmiasz. 

Natychmiast się podniosłam, o mały włos przy tym nie uderzając głową w twarz Ceresa. Wyskoczyłam jak oparzona z łóżka. 

- Nie mogłeś mnie wcześniej obudzić. 

- Jakby było to takie proste. 

Przewróciłam oczami i zaczęłam przesuwać wieszaki w szafie. Nie mając lepszego pomysłu, wyjęłam z szafy kombinezon. Pewnie w drodze do miasta będę tego żałowała, ale teraz to najszybsze ubranie jakie mam. Poza sukienką, ale na nią jest stanowczo za zimno. Weszłam do łazienki i już po chwili byłam gotowa. 

- Możemy iść. 

Zrobiłam krok do wyjścia, jednak zatrzymała mnie ręka Ceresa na moim nadgarstku. 

- Co ci się stało w dłonie? 

Całkiem o tym zapomniałam. Nawet jak byłam w łazience, to nie zwróciłam uwagi na szkło w umywalce. Zresztą opatrunków również nie zauważyłam, a plastry które miałam na palcach miały ciemniejszy odcień. 

- Jak kładłam się spać, rozbiłam niechcący lustro. 

- Niechcący. Z tego co widzę, to nie jest jedna mała ranka a kilka. - spojrzałam w jego oczy i już wiedziałam, że jestem na straconej pozycji. - Bądź szczera Nyja. 

- To naprawdę nic takiego. Po prostu dotknęłam dłonią lustra i za pomocą mocy je roztrzaskałam. Chciałam sprawdzić czy jeszcze umiem używać mocy. Wiesz wcześniej używałam jej rzadko, a w tych okolicznościach będzie mi bardziej niż kiedykolwiek pomocna. 

Pół prawda to nadal prawda. Przynajmniej tak uważam. Na szczęście Ceres nie zagłębiał się w to bardziej. Nie było na to czasu. Za pewne gdyby nie to tak szybko by mi nie odpuścił. W końcu zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny. 

W ciszy zeszliśmy na dół, a tam przy stole siedzieli już pozostali członkowie rodziny. Wokół panowała cisza, co było niespotykane. Zwłaszcza, że dołączyli pozostali członkowie rodziny. Dawno nie byliśmy w komplecie. Dziadkowie znajdowali się koło cioci Sunny obok, której był wuj Weles, naprzeciwko nich były ich dzieci ze swoimi drugimi połówkami. Tod siedział z Mate a Pati z Mortem. Ceres usiadł na swoim miejscu u szczytu stołu, a ja po jego lewej stronie. Starałam się nie patrzeć ani na Pati obok mnie, a tym bardziej na dziadków na przeciwko. Zważywszy na to, jak zareagowali na samą wzmiankę o Vaku, boję się co zrobią, gdy dowiedzą się, że będę z nimi walczyć. To na pewno nie będzie prosta i spokojna rozmowa. 

- Zebraliśmy się tu wszyscy z powodu tego co się wczoraj wydarzyło. Kazałem wszystkim ludziom z Morte wrócić do domów. Przynajmniej na czas omawiania działań jakie ustalimy z resztą nacji. Dzisiaj odbędzie się spotkanie, które może potrwać nawet kilka dnii. W tym czasie macie pilnować, aby nikt nie opuszczał naszego terytorium. Wszystko ze względów bezpieczeństwa. 

- Co z naszymi obowiązkami? Przecież ludzie nie przestaną umierać. Oni nas potrzebują. 

- Niestety Pati, ale obawiam się, że będą musieli przez ten czas poradzić sobie sami. 

Dziewczyna wyglądała na niezadowoloną. Jednak nie mogła sprzeczać się z decyzją Ceresa, w końcu to on ostatecznie o wszystkim decyduje. Oczywiście mogłaby to zrobić i przedstawić swoje stanowisku, zresztą jak każdy członek Morte. Choć oni dowiedzą się o tym za kilka godzin. Wydaje mi się jednak, że nikt tego nie zrobi. Z tego względu, że mają świadomość powagi sytuacji. Zwłaszcza ludzie z drugą połówką, nie będą chcieli ryzykować. 

It's My Darkside (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz