Rozdział 8

77 12 0
                                    

- Przepraszam. 

Posłałam kuzynce zaskoczone spojrzenie. 

- Przepraszasz mnie za to, że zmusiłaś mnie do zjedzenia obiadu? 

- Nie Nyja. O sytuacji przy stole. - dziewczyna widząc, że nadal nie rozumiałam co miała na myśli, z westchnieniem dodała. - Gdybym nie powiedziała, że od wczoraj nic nie jadłaś to w rozmowie nie padłaby wzmianka o Vaku. 

Na twarzy dziewczyny pojawił się smutek, był on szczery a mi po raz kolejny w przeciągu tak krótkiego obrębu czasu zrobiło się głupio. W końcu to nie jej wina. Tylko moja. Znając życie to prędzej czy później, padło by to w rozmowie. Jeszcze bardziej oczywiste było to, że to z moich ust padłaby o nich wzmianka. Zawsze wszystko niszczę. Nie ważne czy dotyczy to relacji z rodziną czy z przyjaciółmi. To tylko kwestia czasu.

Kogo ja próbuje oszukać. Od początku naszej znajomości ich oszukuje. Na dodatek pomimo, że jestem liderem naszej grupy, to jestem samolubna, myślę tylko i wyłącznie o sobie. Cały czas jednak łudzę się, że wszytko będzie dobrze. Oni o niczym się nie dowiedzą a ja będę mogła żyć tak jak wcześniej. Niestety jest wręcz niemożliwe. Prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw. Zostało mi jedynie odwlekać tę chwilę jak najdłużej. 

- Pati to nie twoja wina. To ja wszystko zniszczyłam. 

Odwróciłam wzrok i spojrzałam na kremową ścianę. Na początku nie mogłam się do tego koloru przyzwyczaić, teraz jednak nie wyobrażam sobie powrotu do czarnego. Moje myśli były bez sensu, ale wolałam to niż ciągłe zamartwianie. 

- Dlaczego wybrałaś akurat takie określenie? 

- Co? - spojrzałam na kuzynkę, a ta zmarszczyła czoło intensywnie się nad czymś zastanawiając. Dopiero jej kolejne słowa rozjaśniły mi sytuację. Nie poprawiło to jednak mojego samopoczucia, wręcz przeciwnie stanowczo wolałbym żyć w niewiedzy. 

- Chodzi o twoją moc, mam rację? 

- Pati ja naprawdę nie mam pojęcia o co ci chodzi. 

- Przestań Nyja. Jesteśmy rodziną. Zawsze trzymamy się razem, więc musisz być ze mną szczera. 

Dziewczyna położyła dłonie na moich. Przełknęłam z trudem ślinę. Jej pełen troski wzrok niczego mi nie ułatwiał. Nienawidzę pokazywać swoich słabości. Nawet jeśli mam pewność, że kuzynka nigdy by nie wykorzystała tego przeciwko mnie. Czułam się coraz bardziej zderwowoaja. Zwłaszcza, że nie zamierzała mi odpuścić. Upartość to nasz cecha rodzinna. 

- Nie chcę o tym rozmawiać. 

Rozejrzałam się w stronę wejścia. Miałam ogromną nadzieję, że nikt tego nie usłyszał. Zwłaszcza tej części rozmowy. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak Ceres zareagowałby na taką informację. Pewnie nie dałby mi opuścić Morte. A o Mieście Równości i przyjaciołach musiałbym zapomnieć. 

- Nyja. Nie masz się czego wstydzić, każdy z nas przez to przechodził. 

- Jak to? Przecież.. uwielbiacie swoje moce. 

Dziewczyna uśmiechnęła się pobłażliwie i posłała mi wzrok, jakby była dojrzalsza ode mnie. Co było w sumie prawdą. Przynajmniej po części. W końcu wiek to czasem tylko liczba. Zresztą to jak się zachowuje w towarzystwie Toda świadczy o czymś przeciwnym. Jakby była bardziej dziecinna ode mnie. 

- Nyja. Naprawdę? 

Zaczęła się ze mnie śmiać, a ja natychmiast wyrwałam dłonie z jej uścisku co nie było zbyt trudne. W końcu dziewczyna nawet mnie zbytnio nie trzymała. Teraz zaś zakrywała jedną dłonią usta, żeby jak najbardziej stłumić swój śmiech. Niezbyt jej to wyszło. Skrzywiłam się i miałam wielką ochotę, stąd wyjść. 

It's My Darkside (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz