13

102 10 2
                                    

~Jungkook~

Przyciskając go do ściany, czułem że przekraczam jakieś granice, ale nawet nóż muskając nagi skrawek mojego brzucha, nie pozwolił mi zachować resztek rozsądku. Od wczoraj nie mogłem zapomnieć o tym z jakim zaangażowaniem oddał mój pocałunek i choć zapewne w głowie, już ma miejsce w którym mnie pochowa, to postanowiłem zaryzykować, delikatnie ściskając jego nadgarstek. Byłem niemalże pewny, że będzie walczył i nie odda mi broni, ale już po chwili sztylet zatopił się w puchowym dywanie, a moje usta delikatnie musnęły te jego .

-Jeon ...-warknął przygryzając moją dolną wargę, a ja czułem jakbym dosłownie wygrał na loterii. Młodszy ewidentnie walczył ze sobą, ale sekundy później wplótł dłonie w moje włosy i mocniej przyciągnął mnie do siebie. Oddawał każde muśnięcie z pasją, idealnie synchronizując język z moim i choć całowałem się w życiu wiele razy, to miałem wrażenie, jakby blondyn zatarł wszystkie moje dotychczasowe doświadczenia .

-Jesteście ....-zdecydowanym ruchem odepchnął mnie od siebie, gdy tylko dotarł do niego głos mojej matki, której naprawdę aktualnie nie znosiłem. Wytarł wierzchem dłoni usta, jakby w jakkolwiek sposób miało to zatuszować, co przed chwilą robiliśmy .

-Już idziemy -odpowiedział nad wyraz uprzejmym tonem, jakiego do tej pory ani razu nie użył mówiąc coś do mnie, na co zmrużyłem oczy, ale nie chciałem się kłócić. Chłopak podniósł sztylet, wsunął go w rękaw i na dodatek odepchnął mnie niezbyt delikatnie, gdy zawadzałem mu w drodze do drzwi. Mruknąłem pod nosem kilka przekleństw, po czym zgarnąłem z szafki nocnej telefon i pistolet. Posłusznie podreptałem za nim, jak jakiś rasowy piesek i choć miałem mu tak wiele do powiedzenia, to nie chciałem wywlekać niczego przy matce, która i tak patrzy na młodszego, jakby mu z tyłka świeciło słońce, a mnie ma za najgorsze zło. Wiedziałem, że mnie kocha, ale dosłownie dostała pierdolca na jego punkcie i choć powinienem mieć jej to za złe, to nie potrafiłem, bo sam straciłem dla niego głowę .

Kobieta nie była głupia i wystraszyło jej szybkie spojrzenie na nasze napuchnięte wargi, żeby wiedzieć co zajęło nam tyle czasu, aczkolwiek w głębi duszy dziękowałem jej za to, że zostawiła komentarze dla siebie. Po wyjściu z apartamentu od razu natknęliśmy się na Hoseoka i Mina, z tego że ten pierwszy usilnie starał się unikać wzroku Jimina, który dosłownie ciskał w niego piorunami. Droga minęła nam w niezręcznej atmosferze, choć moja matka ekscytowała się jak nastolatka na wyprzedaże. Park zachowywał się jakby zupełnie nie obchodziła go moja osoba, co raczej było normą, jednak wdawał się w żywe dyskusje z moją rodzicielką, co jakiś czas posyłając jej swój zniewalający uśmiech i tylko na chwile spoważniał, pytając ochroniarza o kuzynów .

-Zaprosiłam też tego uroczego chłopca, w końcu będzie twoim drużbą skarbie, musi mieć dopasowany garnitur -powiedziała i dosłownie w tym samym momencie, w jej mniemaniu „uroczy chłopiec" wpadł jak burza do salonu garniturowego, przepychając się ze starszym bratem i posyłając złowrogie spojrzenia dwójce ochroniarzy, którzy byli niczym jego cień -Och Taehyungie, dobrze cię widzieć .

Mrużyłem oczy, zastanawiając się czy ona naprawdę nie dostrzega w nim pomiotu szatana, czy po prostu każdy kto może zostać potencjalnym nowym członkiem naszej patchworkowej rodziny, jest ideałem w jej głowie. Choć z Hoseokiem, nie łączyły nas żadne więzy krwi, to jego matka była naszą gosposia, dopóki nie zachorowała i przepełniona życzliwością SoYeon po jej śmieci przygarnęła Junga pod swoje skrzydła. Czasami traktowała go znacznie lepiej ode mnie, bo przecież potrzebował teraz miłości, a jej aż się uszami wylewał nadmiar .

Siłą wepchnęła mnie i Jimina do przebieralni, wtykając nam naręcze smokingów, choć w mojej garderobie wisiał conajmniej tuzin takich wdzianek, które nadawałby się na ślub i prawdodpobnie nawet połowy nigdy na sobie nie miałem. Nie znosiłem chodzić w oficjalnych strojach, choć matka uważała, że dzięki temu ludzie będą brać mnie na poważnie. Jakby samo nazwisko nie wzbudzało w nich gęsiej skórki, w zestawieniu z historiami jakie o mnie krążą po stolicy. Nie musiałem prezentować się nienagannie, żeby wzbudzać respekt. Z morsową miną, wyszedłem z klitki w tym samym momencie, w którym wyłonił się młodszy. Otaksował mnie uważnie wzrokiem, po czym spojrzał na swój kanarkowo żółty garnitur i wycelował palcem w rechotających kuzynów. Pociągnął za szmaty młodszego Kima i mamrocząc coś pod nosem, zamknął się razem z nim w przymierzalni .

-Wyglądasz cudownie skarbie, nie ma potrzeby mierzyć następnych.Pierwszy wyborów zazwyczaj jest najlepszy -powiedziała, poprawiając mi muszkę i poklepała w pierś uśmiechając się czule .

-Dlaczego uznałaś, że żółty może być idealnym kolorem na ślub ? -zapytałem, szczerze zainteresowany, na co uśmiechnęła się podejrzanie .

-Spędziłeś tam mnóstwo czasu, Jimin zdążył wyjść wcześniej dwa razy, z czego moim zdaniem pierwszy też był najlepszy -wzruszyła ramionami -I być może celowo dałam mu kupę innych okropnych kolorów, żeby nie marudził na tamten.

Pokręciłem tylko głową, wiedząc że i tak nie zdołam wyciągnąć od niej informacji, jaką finalnie kreacje założy młodszy.Nie byłem też na tyle głupi, żeby wypytywać go o to .Więc, gdy już wcisnąłem się z powrotem w swoje ubrania, nie skomentowałem w żaden sposób czarnego pokrowca z jakim stał nieopodal i niecierpliwie wyczekiwał, aż w końcu wyjdę .Starałem się szybko ubierać, ale te mikroskopijne przebieralnie, absolutnie w niczym mi nie pomagały, przez co kilkukrotnie boleśnie zahaczyłem o lustru i w przypływie frustracji miałem nawet ochotę je zbić i wyjść stąd bez tego pieprzonego smokingu.

-Na najbliższy tydzień zablokuje twój numer i odseparuje się od ciebie całkowicie, więc nawet nie próbuj się zbliżać. W dodatku trzymaj tego półgłówka z daleka od Tae, bo dostrzegę go choćby w niedalekiej odległości od posesji, a będzie to ostatni dzień jego marnej egzystencji -mruknął i nie czekając na odpowiedz po prostu wyszedł, szarpiąc za sobą niezadowolonego kuzyna. Otworzyłem szerzej oczy, mrugając jakby coś wpadło mi do oka, po czym wskazałem palcem na przyjaciela .

-Nie jestem twoją cholerną niańką Jung, trzymaj kutasa w spodniach, jeśli oboje mamy dożyć do tego wesela -warknąłem, po czym zbyłem matkę machnięciem ręki, nie chcąc tłumaczyć, że jej nowe oczko w głowie to mały psychopata z rozdwojeniem jaźni. Wzruszyła ramionami mamrocząc coś o umówionym spotkaniu i również wyszła ze swoim ochroniarzem, zostawiająca mnie z przyjacielem, który również wyglądał jakby nie dowierzał, że to co się tutaj wydarzyło naprawdę miało miejsce .

Witaj zwariowany świecie!

Mafia Princess /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz