6

87 8 0
                                    

~Jimin~

Starszy nie ruszył za mną, za co byłem mu odrobinę wdzięczny. Sprawa wydawała się być bardziej skomplikowana, niż początkowo zakładałem i nie chciałem, żeby jego obecność w jakikolwiek sposób na mnie wpłynęła, co niestety się działo.Jednym niespodziewanym ruchem, zatrzymał w samochodzie huragan nienawiści i choć naprawdę chciałem się wściec za to, że naruszył moją przestrzeń osobistą, to nie potrafiłem.Czując dotyk jego smukłych palcy na kolanie i delikatne ściśnięcie, miałem wrażenie że dodał mi tym otuchy, jakby chciał przekazać, że nie jestem w tym sam.Nie miałem pojęcia, czym się kieruje i nie chciałem aktualnie tego roztrząsać. Nie mogłem go wiecznie odpychać, zwłaszcza że w głowie wciąż miałem wizje życia, które będę musiał z nim dzielić.Mogliśmy to zrobić dobrze, albo wciąż spierać się o najmniejszą pierdołę co zdecydowanie utrudniłby nam egzystencje i choć jakiś złośliwy głosik w nakazywał mi z nim walczyć, to moje ciało wbrew umysłowi lgnęło do niego, jak ćma do światła.

-Jimin!- odwróciłem się powili w stronę wejścia, które sekundy temu przekroczył ojciec.Słyszałem jego kroki, aczkolwiek nie miałem zamiaru reagować na jego obecność, nie uzyskując wcześniejszych wyjaśnień. To co się tutaj działo nie było normalne, a Daehyun powinien umrzeć już na chodniku -Pozwól .

Posłusznie powlokłem się za nim, marszcząc brwi na rozkaz uwolnienia zdrajcy. Nie negowałem jego wyborów, nie miałem na tyle mocy sprawczej, żeby móc cokolwiek zdziałać w tej kwestii.Jego słowa musiały zostać wypełnione, bez względu na to jak bardzo mi się to nie podobało. Zatrzymał się po kilkunastu sekundach, w stosownej odległości od pomieszczenia, w którym odbywały się tortury, zapewne chcąc mieć jakąkolwiek namiastkę prywatności .

-Musisz choć trochę utemperować swoją żądze mordu, nie powinieneś działać bez mojej wiedzy i porywać Kima, tak samo jak nie powinieneś zabijać tamtej dziewczyny -nie krzyczał, nigdy tego nie robił. Zachowywał zimną krew, co wywoływało przerażenie rozmówcy, jednak nie moje. Byłem ulepiony z tej samej gliny, starałem się wyzbyć emocji i być powściągliwy, nie okazywać strachu ani zdenerwowania -Co prawda nie neguje twojego zaangażowania w życie Jungkooka i potrzeby chronienia go, ani również tego że jesteś czujny i martwisz się o Jisoo, ale Daehyun nie zawinił .

-Daj mi więcej szczegółów, żebym mógł uwierzyć w te brednie. Jako jedyny przeżył, był tam z nimi, miał ich chronić, a tymczasem auto wyleciało w powietrze, a on zapadł się pod ziemie -odpowiedziałem zadzierając podbródek, choć ból w klatce piersiowej niemalże ją rozerwał .Tak bardzo tęskniłem za rodziną, tak bardzo nienawidziłem go za to, że odebrał Kimom rodziców, że młoda nie ma żadnych wspomnień z nimi .

-Nie on jedyny. Nie było go tam, twoja matka go odesłała i z zebranych przez niego informacji, wynika że...-zawahał się przeczesując przyprószone siwizną włosy -To nie on .

Przekrzywiłem głowę jeszcze bardziej unosząc brwi.Nic w tej historyjce mi się nie kleiło, dlaczego wrócił akurat teraz ? Dlaczego ojciec mu uwierzył ? Dlaczego mam wrażenie, że Kim ma jakiś związek z niespodziewanym pojawieniem się Japończyków ?

-Nie mówisz mi całej prawdy -odezwałem się w końcu prostując łopatki i wbijając w niego natarczywe spojrzenie, pragnąłem dowiedzieć się czegoś więcej, ten jednak mruknął coś o tym l, że to nie jest dobre miejsce na tego typu rozmowy -Nie wyjdę stąd i on też, dopóki nie powiesz o co tak naprawę w tym wszystkim chodzi !

-Twoja matka żyje -cofnąłem się o krok, a potem o kilka kolejnych, aż w końcu uderzyłem plecami o ścianę. Czułem jakby dosłownie sufit zwalił mi się na łeb.Nie mogąc zaczerpnąć głębszego oddechu, pospiesznie wyszedłem z budynku wpadając na czekającego pod wejściem Jeona. Byłem tak oszołomiony informacją od ojca i tym z czym ona się wiązała, że całkowicie straciłem panowanie nad swoim ciałem i niczym szmaciana lalka wpadłem wprost w objęcia chłopaka .

-Jimin, co się dzieje ? -zapytał zmartwiony, jednak w odpowiedzi jedynie pokręciłem głową starając się przywrócić funkcje życiowe .Wciąż nie mogłem normalnie oddychać, ale silne ramiona oplecione wokół mojego wątłego ciała, dały mi namiastkę wsparcia .Oparłem czoło o jego szeroki tors przymykając oczy, po czym pierwszy raz od słów ojca złapałem porządny oddech -Odwiozę cię

Nie chciałem tego, równie mocno jak pozostania tutaj, ale czułem że nie mam innego wyjścia. Kiwnąłem głową, nie odsuwając się nawet o milimetr.Jego bliskość dawała mi dziwne poczucie bezpieczeństwa, którego nigdy wcześniej nie potrzebowałem czuć.Wpełznął w moje życie tak niespodziewanie i ulokował się wygodnie w mojej głowie, nawet na chwilę nie pozwalając mi myśleć, co mogłoby mnie czekać bez niego .Wżarł się w moją duszę, choć tak naprawdę nigdy nie powinien tego robić. Chciałem być niezależny, sam dbać o siebie i bliskich, a tymczasem w krytycznym momencie okazało się że jednak dobrze mieć kogoś, kto nie docieka, kto chce się tobą zaopiekować. Starszy bez większego problemu odsunął mnie od siebie, po czym usadził w czarnym sportowym samochodzie, którym na pewno tu nie przyjechał. Jednak szybka wymiana zdań z Hoseokiem, pozwoliła mi choć odrobine zrozumieć tą sytuację .

-Nie mogę wrócić do domu w takim stanie -szepnąłem wlepiając spojrzenie w deskę rozdzielczą.Pierwszy raz w życiu czułem się bezsilny, jakby ojciec podzieleniem się ze mną tą informacją, nagle zrobił ze mnie totalnego mięczaka, który nie umie sobie radzić z problemami. Jeon nic nie odpowiedział, nie zagadywał, mruknął tylko coś pod nosem i ruszył z miejsca. Ciszę przerwał jedynie przytłumiony odgłos silnika i choć miałem nadzieje, że to pomoże mi się zebrać do kupy, to było wręcz przeciwnie. Po zaparkowaniu auta na podziemnym parkingu, posłusznie szedłem za nim, choć nie miałem pojęcia gdzie jestem i dlaczego wciąż tak ciężko mi się oddycha. Wszystko działo się jakby poza moją świadomością jazda windą ,nowoczesny elegancki wystrój apartamentu i zmartwiona kobieta w średnim wieku, która starała się czegoś dowiedzieć .

-Wystarczy mamo, to nie najlepszy moment na odwiedziny -warknął Jeon, przez co został zgromiony przez matkę, która gestem ręki odgoniła go jak natrętną muchę i nie zważając na prostaty syna, delikatnie ścisnęła moje dłonie prowadząc mnie w stronę kanapy. Pozwoliłem jej na to, jak i również na poklepanie mnie po ramieniu, a później wzięcie w ramiona .Była nienaturalnie drobna, jakby zatrzymała się w okresie dojrzewania i tak już zostało. Miała trochę ponad metr pięćdziesiąt, starannie zaczesane w koczek włosy i przyjazny wyraz twarzy, wpatrywała się we mnie ogromnymi sarnimi oczami, które Jungkook musiał po niej odziedziczyć i posyłając mi pokrzepiający uśmiech otarła łzę z mojego policzka, która w ogóle nie miała prawa się tam znaleźć .

-Cokolwiek się wydarzyło, musisz stawić temu czoła. Nic nie jest warte twoich łez.Unieś wysoko głowę i zmierz się z tym, pokaż że nie dasz się złamać -szepnęła pocierając moje policzki w czułym geście -A jeśli to wina tego gamonia, to pomogę ci rozwiązać ten problem .

Parsknąłem cichym śmiechem, doceniając jej starania i choć naprawdę chciałem w to wierzyć, to nie mogłem pozbyć się myśli, że moja matka dopuściła się czegoś takiego .

Zabiła władną przyjaciółkę, młodszą siostrę mojego ojca i jej męża, zwaliła winę na kogoś innego i przez dziesięć lat udawała trupa, planując bóg wie co, w zemście za jedną wielką niewiadomą.

Mafia Princess /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz