~Jungkook~
Wychodząc z gabinetu zabiegowego, jednej z sowicie opłacanych przez nas klinik, nie spodziewałem się zastać koczujących pod drzwiami znajomych twarzy. Nikt oprócz matki nie wiedział o ataku, ale byłem naiwny sądząc, że ta kobieta jest w stanie cokolwiek zachować dla siebie. Joo pierwsza podniosła się, ale prawdopodobnie zrobiła to za szybko, bo jej drobne ciało zachwiało się niebezpiecznie, a przed upadkiem uchronił ją Jimin, łypiąc przy tym na mnie zmrużonymi oczami. Szepnął coś do brunetki i skinieniem oddelegował ją gdzieś w asyście jednego z ochroniarzy.
-Nie można cię spuścić z oczu nawet na chwilę. Przyciągasz kłopoty jak cholerny magnes Jeon- warknął zatrzymując się przede mną i choć początkowo chciałem coś odpyskować, to wolałem nie pogrążać się bardziej i tak będąc już na jego czarnej liście-Masz to diabła jakieś styki w zwojach, czy co?
-Jimin...- zamilkłem, gdy wyciągnął palec, którym po chwili dźgnął mnie w mostek zmniejszając między nami odległość.
-W którym momencie uznałeś, że samotne przechadzanie się po ciemnym parku będzie dobrym pomysłem?-niby zapytał, ale zanim zdążyłem zareagować ponownie zaczął tyradę-Może lepiej sam poczęstuje cię kulką i pozbędę się tego całego stresu związanego z twoją bezmyślnością Jeon.
Wzdrygnął się, gdy dłoń matki zacisnęła się na ramieniu, ale o dziwo jednak był równie bipolarny co Taehyung, bo posłał jej ciepły uśmiech, choć sekundę temu jedyne co dało się odczytać z jego twarzy to chęć mordu na mnie.
-Przepraszam, że cię niepokoiłam, ale jak ostatni raz go widziałam był cały we krwi i ledwo kontaktował- powiedziała z przejęciem i nawet nie drgnęła jej powieka przy tym kłamstwie. Sam tu przyjechałem i jedyne co mnie martwiło to powrót do mieszkania ze świeżo pozszywaną ręką i brzuchem.
-To nie problem, dziękuję za telefon-przerwał na chwilę zwracając się do mnie i już na jego twarzy nie było nawet krztyny życzliwości, w zamian za to pojawiło się coś na kształt reprymendy-Zajmę się nim, dla pewności wyślę za panią jednego z naszych ludzi.
Widziałem te cholerne psotne iskierki w oczach mojej matki i nawet fakt, że Park był gorszy od diabła nie skłonił jej do odmowy. Grzecznie przytaknęła i uściskała go na pożegnanie, a mi jedynie skinęła głową, mamrocząc coś o moich obrażeniach, jakbym pierwszy raz miał niezagrażające życiu rany cięte na ciele. Zmrożonymi oczami obserwowałem jak kobieta odchodzi, pozostawiając mnie z człowiekiem, który najpewniej z przyjemnością sam dokonałby mojego żywotu. Jimin bez słowa machnął na mnie ręką i po prostu odszedł, a ja podreptałem za nim niczym wierny szczaniak i po części tak właśnie się czułem. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, żebym zamilknął, jeden gest żebym leciał za nim gdziekolwiek chce. Czułem, że utknąłem w wyjątkowo grząskim bagnie, ale póki był blisko nie chciałem z niego wychodzić.
-Jakiekolwiek masz obiekcje, mam je w głębokim poważaniu. Zabiore cię w bezpieczne miejsce, a jutro spotkam się z twoim ojcem i do ślubu zostaniesz odsunięty od wszelkich zadań. Wątpię żebyś przerywał bez całodobowej ochrony -rzucił przez ramię, nawet na sekundę nie zmieniając tępa w jakim się poruszał, ale miałem już kilkukrotnie okazję do obserwowania go i widocznie był spięty, o czym świadczył sztywny chód i zaciśnięte mocno pięści. Bez słowa sprzeciwu wsiadłem do jego auta i nie umknęło mi, że jeden z jego ochroniarzy poczynił to samo, ale ku mojemu zdziwieniu nie był to Yoongi, który do tej pory nie opuszczał go nawet na krok.
-Gdzie Min?-zapytałem mimowolnie, czym zwróciłem jego uwagę, ale zanim zdecydował się na mnie spojrzeć, podał równie znajomemu mi ochroniarzowi adres, który totalnie nic mi nie mówił.
-Szkoli nowych, mam nadzieję że podczas tej drogi nie ściągniesz na nas żadnych problemów Jeon, bo pożytek z ciebie jest raczej marny, a reszta jest oddelegowana- rzucił niby mimochodem, choć zaobserwowałem jak spina się jego ciało, a ręką mimowolnie spoczywa w okolicy pasa, gdzie zapewnie miał broń i choć przytknąłem to od zawsze lepiej radziłem sobie ze strzelaniem z lewej ręki, która akurat była sprawna, ale życie było mi miłe i nie zamierzałem ryzykować go w obecności młodszego. Chociaz po dłuższym zastanowieniu stwierdziłem, że jeśli to miałby równać się z jego zainteresowaniem, to byłbym skłonny samodzielnie pozbawić się palca, ale nie byłem na tyle głupi, żeby mu o tym mówić. Nie jestem do końca pewny, co zmieniło się w moim życiu od poznania jego, ale chciałbym żeby był blisko i martwił się o mnie, a to było niepokojące, bo do tej pory nie potrzebowałem nikogo takiego .
Zerknął na mnie tylko przelotnie, a to wystarczyło żeby moje głupie serce poderwało się do życia i waliło jak oszalałe.-Gdzie mnie wywozisz ? -zapytałem w końcu, co oczywiście zignorował, ale nie omieszkał odpowiedzieć ochroniarzowi, żeby poinformował jego ojca o zmianie planów i wydał zezwolenie na pozostanie Hosoeka w ich rezydencji na noc i ewentualne odwiezienie go do mieszkania, gdy nie będzie w stanie samodzielnie wrócić, cokolwiek to miało znaczyć, bo jak bardzo bym go nie cenił i nie był blisko niego, to kurwa nawet podczas tortur nie chciałbym słuchać o sprawach łóżkowych mojego brata(mimo tego, że nie dzieliły nas więzy krwi, wychowywałem się z typem). Auto zatrzymało się pod mosiężną bramą, która nawet na mnie robiła wrażenie i zdecydowanie nie była rezydencją Parków, ani żadnym znanym mi do tej pory miejscem. Brama miała wplecione jakieś litery, ale ciężko było je dojrzeć w półmroku, więc nawet nie siliłem się na odgadnięcie ich. W tym samym momencie, w którym zatrzymało się auto, Jimin wyleciał z niego jak z procy, a ja ponownie podreptałem za nim jak posłuszny szczeniak rzucając tylko przelotne spojrzenie ochroniarzowi siedzącemu za kierownicą. Przed samą posiadłością roiło się kilku uzbrojonych typów, grzecznie kiwających młodszemu głowami, chociaż w mojej ocenie to niewiele im brakowało do pełnych pokłonów, ale cóż byłem w obcym miejscu i mogłem trochę nadinterpretować fakty. Jimin nie zatrzymał się nawet na krok, machając dzieciakom ręką i wszedł wprost do obszernego holu, gdzie nic oprócz jego korków nie dało się usłyszeć. Nagle odwrócił się na pięcie i w mgnieniu oka znał przy mnie, totalnie olewając moje obrażania, pchnął mnie na drzwi i zawahał się dosłownie na sekundę, po czym wtopił się w moje ciało i po omacku prześledził opuszkiem palcy po konturze mojej szczęki.
-Daj się kurwa zabić, a sam znajdę sposób żeby wyciągnąć cię z piekła i zafunduje ci takie atrakcje, że będziesz błagał o litość Jeon - i po skończeniu zdania, uwolnił się że nie narusza widocznych ran na moim ciele, po czym chwycił mocno moje policzki i wpił się w moje usta .
Takie reprymendy mogę przyjmować zawsze
CZYTASZ
Mafia Princess /Jikook
FanfictionCzy ktokolwiek wyjdzie z tego układu wygrany? Dwie skrajnie różne osobowości, zmuszone stanąć po tej samej stronie barykady. Psychopatyczna księżniczka i naburmuszony rycerzyk, jak niebezpieczne może okazać się być takie połączenie? *W opowiadaniu...