~Jungkook~
Stojąc przy jednym z okrągłych stołów, nie potrafiłem oderwać wzroku od tańczącego Jimima, który lawirował z Soobinem na środku parkietu. Zdecydowanie przyciągali spojrzenia i z tego, co udało mi się usłyszeć, nie wszystkie były pochlebne. Ludzie szeptali o niecodziennym i według niektórych nieco obrzydliwym połączeniu nas w parę oraz o przygarniętym bękarcie. Zdecydowanie spotka ich kara, za pierdolony brak filtra i chlapanie ozorem, co im ślina na język przyniesie. Nie chciałbym być w ich skórze, gdy to wszystko dotrze do Jimina, a nie mam żadnych wątpliwości, że tak będzie albo tak już się stało. Widziałem, jego zaciśniętą szczękę i chęć mordu w oczach, ale starał się grać dla małego i ja również postanowiłem, nie prać brudów tutaj. Doskonale znałem tych wszystkich cwanych chujków, którzy prawdopodobnie poprzez nadmierne sporzycie alkoholu wyłączyli w sobie pierwiastek, który kurwa zapewniłby im dłuższe życie.
-Kiedy mu powiesz?- zapytałem stojącą obok mnie Joo, która dla utrzymania pozorów trzymała w ręku kieliszek, wypełniony rozcieńczonym sokiem jabłkowym.
-Może wtedy, kiedy ty w końcu zaczniesz zachowywać się rozsądnie- mruknęła oplatając jedną ręką brzuch, choć nie było szans, żeby ktokolwiek się zorientował- Chociaż znając Ciebie, to pewnie nigdy nie nastąpi.
-Joo to nie są żarty. Co zamierzasz zrobić?- dopytałem, wiedząc jak tragiczne w skutkach okaże się wyjście prawdy na jaw. Samotna ciężarna kobieta w naszym świecie nie będzie miała łatwo.
-Oczywiście, że urodzę pieprzony bałwanie. To moje dziecko i choćbym miała kurwa odejść i żyć w biedzie, to nie pozwolę żeby ktokolwiek je skrzywdził albo sobie z niego szydził- warknęła patrząc na mnie takim wzrokiem, jakbym kurwa nakazał jej usunąć ciążę. Podniosłem lewą rękę i skinąłem głową, dziewczyna od razu to wykorzystała i przytuliła się do mojego boku-Boję się kookie.
-Spokojnie Joo. Dobrze wiesz, że cokolwiek postanowisz zrobić, nie zostaniesz sama. Nawet jeśli nie chcesz, żeby Min wiedział, to obiecuję że pomogę wam- szepnąłem gładząc jej plecy, na co parsknęła cicho.
-Stary sam ze sobą sobie nie radzisz. Jimin nieustannie wyciąga cię z bagna w jakie się pakujesz i z całym szacunkiem, ale masz teraz swoją rodzinę, a ja muszę poinformować Yoona. Nawet jeśli nie będzie chciał wychowywać ze mną dziecka, ma prawo o nim wiedzieć- skinąłem głową, bo może i miała rację, ale i tak nie zamierzałem jej zostawiać samej sobie, gdyby Min okazał się tchórzem- Taehyung już od kilku minut wbija do głowy twojego dzieciaka zapewne jakieś pierdoły. Dla dobra chłopca, trzymałabym go jak najdalej od tego czubka.
Ponownie zerknąłem na parkiet widząc Jimina w objęciach matki, starałem się zlokalizować obity ryj Kima, jednak zanim to zrobiłem Joo trąciła mnie w brzuch i wskazała skinieniem miejsce, w którym stał. Faktycznie tłumaczył coś małemu, a ten patrzył w niego jak w obrazek z uśmiechem na ustach. Przeprosiłem przyjaciółkę, gdy Min był coraz bliżej nas i sam ruszyłem w stronę Soobina. Wyciągnąłem do niego dłoń i gdy chłopiec ochoczo ją ścisnął, uniosłem go przytulając do swojej piersi. Był naprawdę drobny i czułem, że będzie wymagał znacznie więcej uwagi i delikatności, niż do tej pory byłem w stanie z siebie wykrzesać.
-Słyszałem, że zostały ci obiecane lody- mruknąłem na co chłopiec pokiwał głów i objął rączkami moją szyję. Przeciskałem się przez tłum w kierunku posiadłości Parków i odstawiłem go dopiero, gdy jedna z pracownic zadeklarowała się przynieść dla niego deser.
-O czym mówił ci Taehyung?- zapytałem pomagając chłopcu wdrapać się na stołek barowy.
-Wujek Tae mówił, że teraz mam dwóch tatusiów i dużo ludzi, którzy będą mnie kochać.
Dwóch tatusiów!
-Podoba ci się ta myśl?-chłopiec skinął głową, choć zrobił to nieśmiało, a ja nie chciałem żeby cokolwiek było mu narzucone. Jeśli będzie kiedyś chciał nazywać mnie ojcem, będę się cieszył. Jeśli jednak będzie się zwracał do mnie bezpośrednio, również to zaakceptuje. Bez względu na wszystko, już zawsze będzie moim synem, moją rodziną.
-Jeon nie ładnie tak znikać bez słowa- uniosłem wzrok na wchodzącego do pomieszczenia blondyna, który od razu przyparł do mojego boku i zmierzwił włosy Soobina -Jak się bawisz mały?
-Podoba mi się- odparł chłopiec, dziękując jednej z pracownic za lody- Lubię was.
Spojrzałem na Jimina, przygryzając wargę, bo czułem że ten dzieciak totalnie nami zawładnie, a przynajmniej mną. Skradł moje serce i nie zamierzałem się temu opierać. Młodszy splótł nasze palce razem ponownie zerkając na Soobina i nie musiał nic mówić, bo troska wylewała mu się uszami. Zanim jednak zdążyłem cokolwiek powiedzieć, moja matka wpadła do pomieszczenia i niemalże pisnęła z ekscytacji, widząc przytulonego do mnie Jimina. Jeśli zamierza już zawsze tak reagować, to przysięgam, że zwariuję. Przeniosła spojrzenie na kończącego jeść Soobina i przyklęknęła przy nim.
-Chodź młody kawalerze, babcia zajmie się tobą- unosząc brwi zerknąłem na młodszego, który już przygryzał wargę patrząc na mnie. Szybko pogodziła się z adopcją, choć nie mogłem się dziwić. Tej kobiecie zdecydowanie brakowało taktu, ale nie serdeczności. Przygarnęła Junga, gdy tylko w oddali zaczęła majaczyć wizja umieszczenia go w domu dziecka i nawet ojciec nie miał w tej kwestii za wiele do powiedzenia. Soobin spojrzał najpierw na nas, jakby oczekiwał jakiegoś sprzeciwu, ale gdy niczego takiego nie otrzymał złapał jej dłoń i zanim opuścili próg pomieszczenia, zaczął jej mówić o dwóch tatusiach.
-Chryste, czy Taehyung już z nim rozmawiał?-skinąłem głową, nachylając się żeby móc skraść z jego pulchnych ust pocałunek. Młodszy jęknął cicho i bardziej przyległ do mnie, trącając palcami kamizelkę, do której założenia zmusiła mnie matka. Choć początkowo w ogóle nie podobał mi się ten pomysł, to miałem wrażenie że Jiminowi jak najbardziej przypadł do gustu.
-Cudownie wyglądasz- wymruczałem w jego usta, wsuwając jedną rękę pod jego marynarkę. Czułem jakby idealnie pasował do mnie, jakbym całe życie czekał właśnie na niego. Chłopak zerknął na mnie, mimo iż miałem wrażenie, że ma ochotę pobiec za moją matką i zabrać małego z tego zbiorowiska pełnego fałszywych pajacy- wszystko będzie dobrze Minnie
-Może kiedyś Jeon, nie bądź naiwniakiem- burknął chcąc się odsunąć, ale moje ręce mu na to nie pozwoliły, więc wypuścił powietrze sfrustrowany, żeby finalnie opaść czołem na mój tors.
-Nie jestem, staram się tylko nie brać najgorszych scenariuszyza pewnik, tak jak ty to robisz JEON.
Młodszy poderwał gwałtownie głowę uchylając lekko usta, ale nie dodał nic więcej, a przynajmniej nie na tyle głośno, zanim spalił cegłę i splatając nasze palce razem, wróciliśmy odbębnić nasz wspólny taniec.
CZYTASZ
Mafia Princess /Jikook
FanfictionCzy ktokolwiek wyjdzie z tego układu wygrany? Dwie skrajnie różne osobowości, zmuszone stanąć po tej samej stronie barykady. Psychopatyczna księżniczka i naburmuszony rycerzyk, jak niebezpieczne może okazać się być takie połączenie? *W opowiadaniu...