16. Niemały dług

2.2K 126 3
                                    

Mary's POV

- Przepraszam, wszystko w porządku?! Proszę wstać! - obudził mnie męski głos.

Powoli otworzyłam oczy, szybko mrugając i przyzwyczajając się do rażącego światła.

- Już nie śpię, niech pan nie krzyczy. - zamamrotałam.

Podniosłam się z twardej ławki i spojrzałam na stojącego przede mną ochroniarza.

- Dlaczego śpi pani na dworcu? - zapytał.

- Dzięki panu już nie znajduję się w tej pięknej krainie.

Mężczyzna zmarszczył brwi.

- A więc dlaczego pani spała na dworcu?

- Cóż, to bardzo długa historia. W dużym skrócie - jestem w podróży, a w tym mieście nie mam rodziny, ani nawet żadnego znajomego. Odczułam ogromne zmęczenie, więc musiałam gdzieś odpocząć. Chyba jest pan w stanie mnie zrozumieć, prawda? - delikatnie przetarłam oczy, nie chcąc jeszcze bardziej rozmazać makijażu.

- Hm.. Powiedzmy, że pani wierzę. Następnym razem zalecam przenocować w hotelu. Z pewnością będzie przyjemniej. Miłego dnia. - uśmiechnął się i odszedł.

Na pewno ten dzień nie będzie miły.

Rozciągnęłam się, chwyciłam rączkę walizki i postanowiłam wyruszyć do piekarni na małe śniadanie.
Jednak przed tym rozejrzałam się po dworcu, na którym nie było ani jednej żywej duszy. Zdziwiło mnie to, bo przecież nie jest to częstym widokiem.

- Mary, twoje życie jest porażką. - warknęłam cicho i ruszyłam przed siebie.

Z oddali dostrzegłam pewną ulicę. W pamięci miałam słowa Justina, który właśnie przed nią mnie ostrzegał. Mówił, żebym nigdy nie zjawiała się na niej w samotności. Była to ponoć jedna z najbardziej niebezpiecznych ulic miasta.
Wpatrywałam się w budynki umieszczone na tej drodze i wtedy mój wzrok spotkał się z ogromnym napisem 'PIEKARNIA'. To właśnie ona stała się moim nowym celem.

- Co ma się stać, to się stanie. - stwierdziłam w jednej chwili i obojętnie podążyłam w stronę piekarni.

Gdy już do niej dotarłam, pociągnęłam drzwi, jednak stawiały duży opór.

- No tak..

Zrezygnowana puściłam swój bagaż po to, by na nim usiąść. Miałam zamiar odetchnąć. W tym samym czasie z oddali usłyszałam kilka męskich głosów. Natychmiast wstałam i szybkim krokiem ruszyłam w przeciwnym kierunku, ciągnąc za sobą ciężką walizkę. Chciałam uniknąć problemów.
Głosy stały się bardziej wyraźne, co oznaczało, że ci ludzie się zbliżali.
Czułam przyspieszony puls, byłam już w stanie usłyszeć bicie swojego serca. I czuć strach. Nie biegłam tylko po to, by nie okazać im mojego przerażenia. Ale to był błąd.

Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę, a krótką chwilę później poczułam ból z tyłu głowy i widziałam już tylko pustkę. Czerń.

-*-

Ktoś oblał mnie cholernie zimną wodą, co skutkowało nieprzyjemne dreszcze, przechodzące przez całe moje ciało.
Natychmiast otworzyłam oczy i ujrzałam dwóch potężnych mężczyzn.
Jeden łysy, drugi brunet.
Oboje mieli agresję wręcz wymalowaną na twarzach.
Zadrżałam, gdy zorientowałam się, że byłam przywiązana do krzesła.

Pomimo lęku, patrzyłam im prosto w oczy, milcząc.
Przerzucałam swój wzrok pomiędzy nimi. Raz na jednego, raz na drugiego.

- Nie zapytasz co tu robisz?! - niespodziewanie łysy wrzasnął, przez co drgnęłam. Jego głos miał w sobie tyle nienawiści.

- I tak zrobicie to, co macie w planach. - powiedziałam obojętnie. Chyba wszystko już było dla mnie obojętne.

- Twój tatuś ma u nas niemały dług, który oczywiście opłacisz ty. A raczej twoje ciało. - mówił z uśmiechem na ustach.

Od razu wiedziałam, co miał na myśli. I muszę przyznać, że mnie to przeraziło.

- Skąd wiecie, że to ja jestem jego córką? - spytałam wyraźnie.

- Twój ukochany tatuś nam wygadał, suko. Właściwie nie miał wyjścia. A to, że trafiliśmy na ciebie w naszej ulubionej okolicy jest czystym przypadkiem. A teraz zamknij mordę i o nic nie pytaj. - powiedział brunet.

Pomimo tych mocnych słów, wydawał się słabszy od łysego.

- A teraz, kurwo, zostaniesz sprze-da-na. - zasylabował ostatnie słowo.

Przełknęłam głośno ślinę, a facet głośno wrzasnął.

- Olivia! Rozwiąż tę zdzirę i ogarnij ją. Ma wyglądać dobrze podczas sprzedaży. - po tych słowach do pomieszczenia weszła piękna, długowłosa blondynka.

- Już. - powiedziała oschle.

Rozwiązała mnie, a ja znów mogłam poczuć się choć trochę swobodnie. Jednak uścisk mojego nadgarstka przed porwaniem dał o sobie znać.

- Mam wyglądać dobrze ze skręconym nadgarstkiem? - spytałam z pogardą.

Wtem poczułam piekący ból na policzku. Jak można się domyśleć, zostałam uderzona.
Tak szczerze, to nie ruszyło mnie to ani trochę. Nie wiem dlaczego, ale wręcz chciało mi się śmiać.

- Mike, kurwa! Nie bij jej! Jak chcesz ją sprzedać z siniakami na mordzie?! - wrzasnął brunet.

Dzięki temu dowiedziałam się jak ten łysy miał na imię.

Skrzywdzona // Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz