Przemyłam twarz zimną wodą, która natychmiastowo ulżyła moim oczom.
Po wytarciu twarzy ręcznikiem, poprawiłam makijaż i wróciłam do kuchni, gdzie spotkałam się z zatroskanym wzrokiem Tay.Nagle zadzwonił domofon.
- Ja odbiorę.. - mruknęłam, po czym ruszyłam do drzwi.
- Dzień dobry, panna.. Marylin Lorey?
- Owszem. Z kim mam przyjemność?
- Przywiozłem dla pani paczkę i bukiet kwiatów.
- Bukiet kwiatów? - spytałam, marszcząc brwi - Już otwieram.. - powiedziałam, po czym wcisnęłam guzik i otworzyłam drzwi.
- Proszę podpisać o.. Tutaj. - powiedział z uśmiechem młody mężczyzna, a ja wykonałam jego polecenie. - Dobrze, dziękuję.. A to pani paczka i bukiet kwiatów.
- Ym.. D-Dziękuję.. - powiedziałam, a chłopak podał mi do rąk wysyłkę.
- Taylor?
- Tak? Coś się stało? - spytała, po czym przyszła do przedpokoju. - Uuu.. Jaki piękny, wielki bukiet róż! - krzyknęła ze zdziwieniem.
- Zamawiałaś coś?
- Nie.. Spójrz, w tych różach jest jakaś kartka.. - mruknęła i wyjęła mały, biały kawałek papieru. - "Mam nadzieję, że prezent ci się spodoba. Pamiętaj, że cholernie was kocham." - przeczytała, po czym spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- No co?.. - spytałam, nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- Mary, wydaje mi się, że to od Justin'a..
- Też mi się tak wydaje i dlatego zrobię to.. - poszłam do kuchni i wrzuciłam czerwone pudełko do kosza. - I problem z głowy..
- Mary, oszalałaś?!
- O co ci chodzi? Nie mam zamiaru nic od niego przyjmować..
- Naprawdę nie chcesz wiedzieć co jest w środku?
- Nie. - warknęłam, po czym poszłam do salonu i usiadłam na sofie.
- To ja to otworzę.. - mruknęła kobieta i zaczęła rozpakowywać pudełko. - Mary.. Patrz!
Westchnęłam i niechętnie spojrzałam na rzeczy, które znajdowały się w środku opakowania.
Było tam mnóstwo zdjęć moich i Justin'a, małe pudełeczko i jakiś materiał.
- Co to jest? - spytałam, wskazując na materiał.
Taylor wyjęła to z środka i okazało się, że była to naprawdę piękna, czarna sukienka.
- Wow.. Aż boję się zobaczyć co jest w tym małym pudełeczku. - powiedziała pełna zachwytu. - Sądzę, że ty to powinnaś otworzyć. - uśmiechnęła się i podała mi pudełko.
- Uh.. No.. Dobra.. - przewróciłam oczami i otworzyłam je, a w środku znajdował się śliczny, złoty pierścionek z serduszkiem i kartka z liścikiem:
"Pamiętasz ten pierścionek? Należał on do mojej babci. Nie będę tu pisał jak bardzo była ona dla mnie ważna, bo to już wiesz. W dniu jej śmierci powiedziała, żebym przekazał go kobiecie, którą naprawdę pokocham, więc teraz spełniam jej prośbę.
Pragnę, żebyś teraz to ty go miała."Doskonale wiedział jak zmiękczyć moje serce, a ja wiedziałam jak bardzo ważny był dla niego ten pierścionek.
Dostał go od swojej ukochanej babci przed jej śmiercią.
- To szaleństwo.. - szepnęłam, a do moich oczu napłynęło kilka łez.
-*-
Dzień dobry, panno Marylin. - przywitał się Sean.
- Yy.. Tak, tak.. Dzień dobry.. - powiedziałam obojętnie i zajęłam swoje stanowisko pracy.
Mężczyzna zmarszczył brwi i podszedł do mojego biurka, po czym się schylił i szepnął.
- Mary, co się stało? - spytał z wyraźnym zaniepokojeniem.
- Yy.. Nic. - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech.
- Już ci mówiłem, mnie nie oszukasz.
- Sean, naprawdę wszystko jest w porządku.. A teraz wybacz, muszę zacząć pracę.
- Dobrze.. Ambitne podejście.. Miłej pracy.
- Dziękuję i.. Wzajemnie, Sean. - powiedziałam z lekkim uśmiechem, a niezadowolony mężczyzna ruszył do swojego gabinetu.
Nie chcę cię ranić, Sean.
-*-
Wyszłam z hotelu i ruszyłam na przystanek autobusowy.
- Muszę wreszcie kupić sobie samochód.. - szepnęłam cicho do siebie i poprawiłam spadający przez wiatr sweter.
Wtem zauważyłam jakiś samochód, który jechał obok mnie w tym samym tempie, w jakim ja szłam.
- Mary, proszę, wejdź do samochodu. - usłyszałam głos Justin'a.
- Chyba żartujesz.. - prychnęłam i ruszyłam jeszcze szybciej do przodu.
- Nie daj się prosić. Podwiozę cię. - powiedział z szerokim uśmiechem, ukazując swoje idealne zęby.
- Nie ma mowy.
- Mary, wiem, że jedziesz teraz do ginekologa na USG.
I tym zdaniem udało mu się mnie zatrzymać.
- Skąd ty to.. - spytałam, ale widząc wyraz twarzy Justin'a zrozumiałam od kogo się dowiedział - Ja kiedyś zabiję tą Taylor.. - warknęłam i przewróciłam oczami.
- Więc jak? Wchodzisz? - spytał z uśmiechem i przegryzał dolną wargę.
- W sumie.. Nie mam nic do stracenia.. - mruknęłam, po czym weszłam do środka pojazdu.
-*-
- Co się tak na mnie gapisz? - spytałam, marszcząc brwi.
Czułam się niezręcznie.
- Po prostu dawno nie miałem cię tak blisko siebie.. A poza tym jestem troszeczkę zdziwiony pewnymi trzema faktami.. - powiedział z uśmiechem.
- Jakimi faktami?
- Pierwszy, że nie wyrzuciłaś mojej przesyłki, drugi, że nasze dziecko aż tak urosło, a trzeci, że nie miałem pojęcia, że można za kimś tak cholernie tęsknić. - mówił, patrząc mi prosto w oczy i powoli zaczął pokonywać dzielącą nas przestrzeń, a moje serce zaczęło bić jak szalone.
CZYTASZ
Skrzywdzona // Justin Bieber
Teen FictionJest to historia o różowowłosej dziewczynie. Po śmierci matki spotyka ją wiele rozczarowań i problemów. Rani ją tata, inni ludzie, a także ona sama. W pewnym momencie spotyka mężczyznę imieniem Justin. Czy odmieni jej życie? Czy to już koniec proble...