33. Szczęście

1.7K 109 11
                                    

Udało mi się przezwyciężyć pożądanie i z całej siły odepchnęłam chłopaka.

- Nie licz na to, nie jestem dziwką. - warknęłam, po czym wstałam z łóżka. - A teraz wyjdź. - powiedziałam stanowczo.

- Jesteś tego pewna, skarbie? - spojrzał na mnie, oblizując usta.

- Tak, jestem pewna. Wstań i wyjdź. Mogę cię odprowadzić do drzwi. - mówiłam chłodno.

- No to chodź. - powiedział z uśmiechem, a ja prychnęłam i zeszłam z nim na dół.

Poczułam ulgę dopiero, gdy zamknęłam za chłopakiem drzwi i w domu zostałam tylko ja, nowy mieszkaniec mojego ciała i jego pijany ojciec.

-*-

Obudziłam się niewiele po szóstej, czując, że siedem godzin snu było odpowiednią ilością.
Wstając z łóżka, przypomniałam sobie o poprzednim dniu oraz o miejscu, gdzie po raz ostatni widziałam Justina.
Postanowiłam sprawdzić jego stan, dlatego w ciszy ruszyłam do salonu, mieszczącego się na parterze.
Jednak nie zastałam tam mojego ukochanego. Zmieniłam kierunek - kuchnia.
Justin stał przy blacie, będąc w połowie nagim.

- Cześć, mała. - powiedział zachrypłym głosem, po czym napił się łyka wody.

- Mała? - zakpiłam i podeszłam do lodówki, z której wyjęłam mój ulubiony sok pomarańczowy.

- Coś nie tak? - spojrzał na mnie zdezorientowany.

Pomyślałam, że alkohol zupełnie mu nie służył. Stale zapominał o tym, co robił i mówił, gdy był w trakcie upojenia.

- Justin, gdzie wczoraj byłeś? - spytałam, mrużąc oczy i składając ręce na piersi.

- Hm.. Rano musiałem udzielić wywiadu, a później poszedłem z kumplami na piwo. - powiedział i przeczesał palcami grzywkę.

- W południe na piwo.. Oczywiście. A co było dalej?

- No.. Nie pamiętam.

- Jasne, że nie pamiętasz. Bo niby jak mógłbyś pamiętać cokolwiek, skoro przyszedłeś do domu totalnie zachlany. Przy okazji, radzę Ci hamować swoje emocje i działania. Kolejny raz mało brakowało do tego, byś mnie uderzył. - powiedziałam na jednym tchu, a kolejno zwilżyłam gardło zimnym sokiem.

- Uderzyłem Cię?! - otworzył oczy szeroko ze zdziwienia, prawie upuszczając szklankę.

- Powtórzę. Mało brakowało.

- Kurwa. Dzięki Bogu, nic Ci nie zrobiłem.. Przepraszam Cię, skarbie. Doskonale wiesz, że nie chciałem, prawda? - spytał czule i powoli do mnie podszedł.

- Oczywiście, że o tym wiem Justin, ale nie mam zamiaru ukrywać, że mam tego dość. Przestaję czuć się przy Tobie bezpiecznie. Eh.. Wiesz, chyba muszę przemyśleć pewne kwestie. - mówiłam poważnie i pewnym krokiem ruszyłam w stronę mojej garderoby.

Planowałam się ogarnąć i zaczerpnąć świeżego powietrza podczas spaceru.

Przez głowę przeszła mi myśl, by pokazać Justinowi zdjęcie USG, jednak po chwili ją odrzuciłam. Przecież mogło to zaczekać na odpowiedni moment.

-*-

Mój poranny spacer nie trwał krótko. Nieco zmęczona, usiadłam w ogromnym parku na najbliższej ławce i zaczęłam obserwować bawiące się wokół rodziny. Każda z nich wyglądała na szczęśliwą. Ale wciąż, wyglądała.
Pomyślałam, że nie warto kierować się tym, co widać z daleka. Przecież mogło być tak, że mieli większe problemy od moich, a to była jedynie chwila beztroski, która miała poprawić ich stosunki, czy nastrój.

Od tego zaczął się mój wewnętrzny monolog. Moja bitwa z własnymi myślami.

Pragnę stabilizacji i szczęścia, czy to zbyt wiele?


W mojej głowie pojawiły się wspomnienia z dzieciństwa. Tak pięknego, że mogłoby się wydawać jedną z wielu bajek.
Kraina czarów zakończyła się wraz ze śmiercią matki. Zasmakowałam porażek, bólu i rozczarowań.
I niestety, nie zanosiło się na koniec tego etapu.

Kolejna myśl - może nie powinnam walczyć o życie, gdy dobiegał moment jego zakończenia?

Oszukałam przeznaczenie, a teraz spotykała mnie za to kara.

Poprawka.. Oszukaliśmy.

No właśnie, Justin.
Totalny idiota, który z niewiadomych przyczyn darzył mnie ogromną miłością.
Znosił wszystkie moje zmiany nastroju, pasmo nieszczęść i problemów. Znał mnie najlepiej ze wszystkich i wciąż przy mnie był.
Chciał poświęcić własne życie w imię mojego.

Zasługuję na Ciebie?


-*-

Niepewnie przekroczyłam próg naszego domu. Od razu spotkałam się z bardzo miłym widokiem. Wnętrze było pięknie wysprzątane.
Uśmiechnęłam się pod nosem, ale nie na długo. Moim oczom ukazała się długonoga, utleniona blondynka.
Wyglądała na tanią zdzirę.
Natychmiast przeniosłam wzrok na mojego mężczyznę, który z szerokim uśmiechem zerkał na "sprzątaczkę", trzymając w dłoni smartfona, a w drugiej butelkę piwa.

Głośno westchnęłam, podeszłam do Justina i wyrwałam mu z ręki butelkę, której zawartość znalazła swoje miejsce na świeżo umytej podłodze.
Uśmiechnęłam się i rzuciłam szkło, które rozpadło się na wiele części.


- Co ty robisz?! - spytał zirytowany.

- Proponuję, by Twoja dziwka zajęła się sprzątaniem tego bałaganu. - syknęłam pełna nienawiści, spiorunowałam wzrokiem blondynkę i poszłam do sypialni.

Skrzywdzona // Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz