Rozdział 46

1.8K 117 5
                                    

Gdy nasze usta dzieliły tylko centymetry automatycznie odchrząknęłam, przywołując mężczyznę do porządku.

- Wybacz Mary.. - powiedział, drapiąc się z tyłu głowy.

Wyraźnie było widać, że się zmieszał.

- Nic.. Nic się nie stało, Justin.. Tylko.. Nie rób tego nigdy więcej.. - powiedziałam cicho, bawiąc się złotym pierścionkiem.

- Nigdy? - spytał, a w jego głosie można było usłyszeć zdziwienie.

- Ja już muszę iść. Za 5 minut mam badanie.. Dziękuję. - mruknęłam, po czym wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych do lekarza.

Niespodziewanie poczułam czyjąś dłoń na moim biodrze, która delikatnie mnie odwracała.

Oczywiście był to nikt inny, jak Juss.

- Justin, co ty robisz?

- Chcę iść tam z tobą.

- Nie. Idę sama. Jestem ci wdzięczna, że mnie podwiozłeś, ale nie pójdziesz ze mną. - powiedziałam, uwalniając się z "uścisku" mężczyzny.

- Mary, nie zapominaj, że to jest również moje dziecko. Wiem, że dzisiaj dowiesz się płci dziecka i ja również chcę przy tym być.

Przewróciłam oczami i z wielką niechęcią zgodziłam się.

Nagle poczułam kopnięcie w brzuchu. Było na tyle silne, że delikatnie się zgięłam i syknęłam.

- Co się stało? - spytał zaniepokojony.

- Nic takiego.. Po prostu dziecko mnie kopnęło. - powiedziałam i zaśmiałam się z powodu reakcji Justin'a.

-*-

- Mary, dlaczego nie przyszłaś na USG wcześniej, tak, jak ci mówiłam? - spytała, jak zawsze uśmiechnięta, pani doktor.

- Miałam kilka spraw na głowie..

- Mam nadzieję, że nie były one zbyt stresujące.

- N-Nie, nie były.

- No dobrze, nie ma co gadać, zaczynamy USG?

- Pewnie, że tak. - powiedziałam z szerokim uśmiechem i odkryłam brzuch.

- Dobrze.. Już zaraz zobaczymy płeć.. Są państwo gotowi?

- Jesteś gotowy? - spytałam się Justin'a, a ten delikatnie się uśmiechnął i chwycił moją dłoń, po czym ją ścisnął.

Widziałam, że się stresował.

Gdy na ekranie zobaczyłam już tak duże dziecko, a nie fasolkę jak wcześniej, popłakałam się ze szczęścia.
To była cudowna chwila.

Kątem oka widziałam, że Justin zaniemówił, a jego oczy zrobiły się szklane.

- Już za trzy miesiące będą państwo mieć.. Córeczkę. Gratuluję! - powiedziała, a gdy spojrzałam na Juss'a, ten przetarł swoją dłonią policzek, wycierając pojedynczą łzę.

-*-

- Dziękuję ci, że mnie podwiozłeś do lekarza i teraz do domu. - powiedziałam, poprawiając włosy, wpadające niesfornie na moją twarz.

- Nie masz za co dziękować, Mary.

- Owszem, mam. Jestem ci bardzo wdzięczna. - mówiłam, a w tym samym czasie mężczyzna położył swoją dłoń na mojej.

- Mary.. Ja.. Chciałem cię naprawdę bardzo prze..

- Justin, nie.. Proszę, nie psuj tej chwili. - jęknęłam z niechęcią.

- To ja ciebie proszę, abyś dała mi dokończyć. - mruknął.

- Dobrze, kontynuuj..

- Chciałem cię bardzo przeprosić. Wiem, byłem i jestem idiotą. Nie mam pojęcia jak mogłem się na ciebie obrazić praktycznie za nic, a później nie pobiec za tobą, gdy rozwścieczona opuściłaś nasz dom. - cicho zachichotał. - I wiedz, że to, co teraz ci powiedziałem to tylko prawda. Mary.. Kochanie.. Pragnę, byśmy znowu byli razem. - powiedział z wyraźnym błyskiem w oczach.

- J-Ja nie jestem pewna.. Daj mi trochę czasu. Chcę to wszystko na spokojnie przemyśleć.

- Oczywiście.. - powiedział zrezygnowany, ale z iskrą nadzieji.

-----
Mam nadzieję, że rozdział nie jest za krótki.
Wybaczcie, że opublikowany z lekkim opóźnieniem, ale za to macie rozdział przed pierwszym dniem szkoły! :)
Apropo szkoły.. Do której klasy teraz idziecie? :)

Skrzywdzona // Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz